Go to content

Chodź, zrób sobie dobrze. Plusy samodzielnego orgazmu

fot. stock_colors/iStock

Pamiętasz swój pierwszy orgazm? Ja doskonale. Miałam 12 lat i ćwiczyłam na wuefie mięśnie brzucha, nagle poczułam dziwne napięcie, a zaraz potem totalną przyjemność w dole brzucha, to było ekscytujące, ale też mnie przestraszyło. Co jeśli ktoś zobaczył, że dziwnie się zachowuję? Potem robiłam to już bardzo często.

Nie mówiłam o tym nikomu, bo wydawało mi się to wstydliwe. Dorastałam w czasach, w których nie poruszano tego tematu w telewizji, a jedynymi dostępnymi gazetami były „Filipinka” i „Bravo” (ale tam czytelniczki w listach potrafiły spytać, czy można zajść w ciążę od dotyku albo od siadania na tej samej toalecie. Jedyna nadzieja, że listy wymyślały redaktorki, chociaż wątpię). Dziś z podziwem patrzę na dwudziestolatki, które potrafią opowiadać sobie o wibratorach. Ostatnio na jednej z kobiecych grup przeczytałam: „Hej po seksie w sobotę zgubiłam korek analny. W środku go nie ma, macie pomysł, gdzie może być?”. Przyznam szczerze, że zachichotałam, jak jakaś kretynka. Na szczęście nikt się nie śmiał, pojawiło się natomiast pełno porad, łącznią z tą, żeby pojechać na SOR i nie przejmować się, bo oni niejedno już widzieli. Doskonale wiem, że niejedno widzieli, bo znam osobę pracującą na sorze. Autorka odpisała, że na sorze już była i rzeczywiście nic nie znaleźli.

Dlaczego o tym piszę? Bo to świetne, że teraz jest coraz mniej tematów tabu. A masturbacja (przynajmniej przez niektórych ludzi) stała się rzeczą normalną i naturalną. W XIX wieku mówiono, że praktyka masturbacji ułatwia wkroczenie na ścieżkę sodomii, kobiety „tracą fluidy waginalne, zapadają na histerię i żółtaczkę, moczą się (!) i mają objawy padaczki. Mężczyźni natomiast tracą 33 gramów nasienia”.

Generalnie, samo zło.

Teraz już wiemy, że orgazm jest po prostu zdrowy, a ten wynikający z samo zaspokojenia pełni też różne inne funkcje, pomaga choćby poznać swoje ciało. Jednak to wciąż mężczyźni mają z tym „mniej problemów”. Niektóre kobiety wstydzą się nawet oglądać swoją waginę, bo uważają, że jest w tym coś obrzydliwego (w waginie i „bezsensownym” oglądaniu jej). A jedna z seksuolożek powiedziała mi kiedyś, że w gabinetach mężczyźni przyznają się do masturbacji bez problemu, kobiety nie. Czasem po prostu tego nie robią, a czasem się wstydzą.

Jedna z moich przyjaciółek mówi, że to jest dla niej „dziwne” i nigdy nie umiałaby osiągnąć orgazmu w ten sposób (ma 35 lat, jest rozwódką). Według raportu Zbigniewa Izdebskiego o seksualności Polaków tylko 23. procent kobiet twierdzi, że się masturbuje. Dla porównania w Wielkiej Brytanii jest to 78 proc. kobiet (96 proc mężczyzn), a w Stanach Zjednoczonych do masturbacji przyznaje się 76 proc. Amerykanek (jeszcze na początku XX wieku był to tylko 1 proc. kobiet)

Wrócę na chwilę do orgazmu wynikającego z napięcia mięśni brzucha, okazało się, że nie jestem żadnym wyjątkiem. Sporo kobiet potrafi szczytować podczas treningu sportowego, bo drżące, kurczące się mięśnie brzucha i dna miednicy wytwarzają pewien rodzaj wewnętrznej stymulacji. Jednak, kiedy powiedziałam o tym przyjaciółkom, dorosłym kobietom, zaczęły się śmiać jak szalone.

Większość z nas odkrywa jednak masturbację pod prysznicem albo przez stymulację ręką. Łechtaczka ma 8 tysięcy zakończeń nerwowych, znacznie więcej niż penis. To też super, bo pieszcząc swoją łechtaczkę oswajamy się z nią, wiemy też jaki rodzaj i jakie tempo dotyku lubimy. Wiele z nas nie ma za dobrych pierwszych doświadczeń z mężczyznami. Oni też potrzebują czasu, żeby nauczyć się nas pieścić i super jeśli potrafimy ich poprowadzić.

Ale w samospełnieniu nie chodzi tylko o orgazm. Często ograniczamy się właśnie do łechtaczki, a niepotrzebnie. Kiedy dotykamy się same dajemy sobie czułość, troskę i miłość. Nie zawsze to potrafimy. Bo o ile jeszcze samotny, mechaniczny orgazm w celu uwalniania napięcia rozumiemy, to już miłość własną gorzej.

Mam sama dotykać swoje włosy? Szyję? Brzuch? Stymulować piersi? Boższ, toż to chore. Kiedy zaczęłam robić to po raz pierwszy, pomyślałam, że to czyste wariactwo i nigdy bym się nikomu do tego nie przyznała. Teraz już się tego nauczyłam, nie krępuje mnie, poza tym dzięki temu moi partnerzy są szczęśliwsi. A jeśli umiesz robić to sama, tym lepiej, bo większość mężczyzn wspólna masturbacja kręci. Według badań z końca 2019 roku opublikowanych w „Archives of Sexual Behaviour”, 60 proc ankietowanych kobiet udawało orgazm. Myślę, że byłoby nas mniej, gdybyśmy regularnie się masturbowały.

Masturbacja to też świetny pomysł na czas samotności. Są oczywiście kobiety, które kręci seks bez zobowiązań, mnie jednak, po czasem bolesnych doświadczeniach, niekoniecznie. Kiedy tęsknię za seksem, mogę dać go sobie sama, bez oczekiwań, nadziei, czy bez „ulegania oksytocynie”, która – być może– przywiąże mnie do niewłaściwego faceta.

Czy to wystarczy za seks z partnerem? Niekoniecznie, ale jest świetnym rozwiązaniem.
A Wy co myślicie?:)

Autorką tekstu jest Kaja Łącka

fot. materiały prasowe