Go to content

„Przyszedłeś za wcześnie” – kiedy nowa miłość przychodzi nie w porę…

Fot. iStock / Archv

My kobiety, jako istoty emocjonalne przeżywamy wszystko podwójnie. I radości i smutki. Dwa razy mocniej czujemy radość z narodzin dziecka, dwa razy więcej obawy, troski, dwa razy mocniej odczuwamy uczucia – i miłość, rozstanie, stratę. Pewnie pierwsze dodają euforii, skrzydeł, te niechciane zwalają nas z nóg. Niemniej dajemy radę… Oswajamy Potwora. Z czasem okazuje się, że to nie Potwór a zwykły Pokemon.

W życiu jest tak, że ludzie spotykają się, są ze sobą, rozchodzą. No tak jest. Czasami a nawet często myślimy że coś jest, będzie na zawsze a okazuje się że rozstania są nieuchronne…. niestety. Przy rozstaniu- bez względu jak ono wyglądało nie da się przejść ot tak sobie do porządku dziennego, nie ma siły – zawsze targają nami uczucia, emocje, czasami właśnie wtedy zbyt idealizujemy byłego partnera. Albo staramy się wspominać rzeczy i zdarzenia te najmilsze- wtedy jeszcze bardziej boli, albo intensywnie przypominamy wszystko co „złe” w związku – wtedy środkowy palec u ręki sam się podnosi do góry. Wszystkie fazy trzeba przebrnąć. Są emocje których nie oszukamy – po prostu potrzeba nam czasu…

A co kiedy zaraz po rozstaniu, ku przewrotności losu- nowa miłość puka do Twoich drzwi…?

Ona – zaraz po rozstaniu, On – z przeszłością, ale wolny. Wpadają na siebie zupełnie przypadkiem. Tak jakby rzeczy niemożliwe miały swoje światło w realu. Ona – zupełnie nie potrzebująca żadnej relacji damsko – męskiej, bez potrzeby męskiego wsparcia po ”porażce”,  nie epatująca emocjami goryczy do życia , On – zrezygnowany, że może jeszcze spotkać kobietę z która mógłby przemierzać świat, rozmawiać, śmiać się, czytać książki… podróżować…

Trach. Spotkanie. Obydwoje poczuli niesamowita nic porozumienia. Ona – dostrzegła w nim mężczyznę z którym mogła przegadać wszystko, który słuchał i rozumiał co do niego mówi, mężczyznę,  który czytał „miedzy wierszami”. On- kobietę „z głębią”, nie powierzchowną. Mówił – Chryste, z nikim nie miałem takiej relacji intelektualnej, takiego porozumienia.

Ona – mogła z nim wisieć na telefonie 4 godz dziennie..i cały czas było mało, On- Z niecierpliwością czekał każdego spotkania…zaczynał tęsknić, z każdym dniem coraz bardziej

Relacja miała być przyjacielsko-koleżeńska – nic więcej. Powtarzała, że nie chce z nikim się wiązać, że nie potrafi – przecież dopiero przed chwilą rozstała się z kimś kto w jej życiu odegrał tak ważna rolę- człowieka już nie było, ale jego Rola nadal trwała, w jej sercu. Oczywiście –  powiedział, OK rozumiem – jesteśmy kumplami. I chociaż jesteś dla mnie wyjątkowa, postaram się…

Spędzali ze sobą czas… pisali… rozgrzewali telefony do czerwoności – Ona z kolegą, On- oszukiwał się że z koleżanką.. Zaczęła zdawać sobie sprawę z tego, że On z każdą chwilą oczekuje od niej czegoś więcej.

Robił niespodzianki – potrafił przemierzyć kilkadziesiąt kilometrów tylko po to, żeby rano  wręczyć jej 50 róż i odjechać.. bo chciał żeby dzień był miły. Śmiał się kiedy Ją wkręcał  – a ona bezwiednie zjadała mule których nigdy nie wzięłaby do ust, a potem jej oczy robiły się wielkie ze zdziwienia… Budował atmosferę – świece, lampka wina, które lubiła – tylko po to, żeby przegadać pół nocy, nic więcej.

Zaczął mówić- zależy mi na Tobie, Chcę z Tobą być, nie potrafię być tylko kolegą, jesteś za ważna. Wiedziała, czuła to już wcześniej. Czuła już wtedy,  na schodach – „Powiedziała nie nie, nie trzeba, dam rade.” A on- „Boże , dlaczego taka jesteś – chciałem ci tylko podać rękę żeby Ci było łatwiej…”. Nie potrafiła, uciekała od dotyku, nie chciała, wiedziała ze ta ręka jest jak symbol- bo tak naprawdę chciał ją poczuć, potrzymać, poczuć ciepło dłoni.

Kiedy, po kolejnej trudnej rozmowie powiedział – „Wiem, jest nas troje – ale powiedz ze coś dla ciebie znaczę”, nie potrafiła wykrzesać z siebie odrobiny uczuć, bo przeszłość gniotła ja z każdej strony. Powiedział – „…nie mogę tak . Nie potrafię tak dłużej …”.. Przestraszyła się . Powiedziała – Zostań.

Tak, powiedział że zachowuje się jak egoistka. Nie czuła się obrażona – miał rację. Chciała go zatrzymać, ale w niezdolności do uczuć wyższych zwyczajnie go raniła. Powiedziała –„ pojawiłeś się w złym czasie…. Ja potrzebuje jeszcze czasu”. Zapytał…” Ile?, powiedz ile czasu potrzebujesz?”   Nie potrafiła odpowiedzieć. Bo czy można określić ramę czasową żeby uporać się z przeszłością, żeby pozbyć się potarganych uczuć…. kto z nas wie ile czasu potrzebuje… Co miała powiedzieć – daj mi tydzień, miesiąc rok….?!?!  Powiedziała „Nie wiem”.

Rozstali się. Jak kumple. Nie chciał już być z nią w kontakcie. Nie potrafił.

Minął czas. Czasami z nią rozmawiam, pytam: „ I co, nie żałujesz?”

Odpowiada- „Nie, nie żałuje. Wiem, że nie byłabym sobą udając że się w nim zakochałam w końcu. Ale wiesz, bardzo mi go brakuje. W chwili takiego ..zasranego życia dał mi kawałek bajki…ale tez jestem już dojrzałą kobietą i nie mam ochoty bawić się czyimiś uczuciami. Tak jak nie chce, żeby ktoś bawił się moimi. Teraz….? Teraz też chyba nie potrafię kochać, jeszcze nie potrafię. Zwyczajnie …za wcześnie zapukał do moich drzwi…nie byłam gotowa…. żeby je otworzyć..”