Go to content

Pewnie nie jestem taka, jak sobie mnie wymyśliłeś. Proszę cię tylko o kilka rzeczy. Apel do mężczyzny

Fot. iStock / EpicStockMedia

Ja wiem, że kobiety są z Wenus, a mężczyźni z Marsa, że podstawą związku jest dobra komunikacja, że trzeba dbać o siebie nawzajem. Wiem też, że kobiety mają problem z wyrażaniem emocji. Że zdaniem mężczyzn tych emocji jest zdecydowanie za dużo.

Kobiety w wieloletnich związkach bywają smutne. Bezradnie rozkładają ręce myśląc: „Już nic więcej mnie w życiu nie czeka. Żyjemy obok siebie”. I być może facetom to nie przeszkadza. Czasami wykrzyczą w jakieś kłótni: „Ale o co tobie chodzi? Naprawdę ci ze mną źle? No już taki jestem, widocznie nie potrafię inaczej?”. Po takich słowach my – kobiety coraz bardziej zapadamy w siebie, zamykamy się, siadamy obok na kanapie, oglądamy wspólnie film, świetnie się bawimy przy okazji spotkań ze znajomymi, ale w środku powstaje wielka dziura, którą ciężko miłością do was zasklepić.

Dlatego proszę was Panowie:

Bądźcie uważniejsi

Spójrzcie na nas. Co widzicie? Matkę, żonę, kogoś kto zaraz ugotuje obiad, albo odbierze dzieci z przedszkola? Zauważajcie nas. Nie w roli multitasków, które wszystko potrafią zrobić wokół siebie i innych. Nie w roli Zosi-Samosi, która jak nie prosi o pomoc, to jej nie potrzebuje. Nie w roli sprzątaczki, kucharki, domowego nauczyciela i organizatora czasu wolnego. Halo ja tu jestem. Sama ja jedna. Kobieta. Bez dzieci, bez codzienności, bez tego wszystkiego, co wokół. Spójrz na mnie jak na kobietę, którą kochasz nie za coś, ale po prostu. Widzisz mnie? Zauważaj!

Akceptujcie

Tak wiem, nie jesteśmy idealne, rzadko która z nas jest. Miewamy swoje humory, zasypiamy na kanapie przed telewizorem, za długo rozmawiamy z przyjaciółkami przez telefon. Nie dokręcamy kranu, nie lubimy oglądać meczy piłki nożnej.Za dużo albo za mało pracujemy. Nie gotujemy takiej pomidorówki jak twoja mama. Tak. Wiele nie potrafimy. Ale są rzeczy, w których jesteśmy świetne. Z nikim tak się śmiejesz, nie rozmawiasz tak długo. Z nikim innym nie przetańczysz całej nocy. Z nikim też nie zjesz wieczorem zamówionej w tajemnicy przez dziećmi pizzy, czy tony słodyczy, które miały być dla nich. Z nikim nie miałeś takiego dobrego seksu. I pewnie nie jestem taka, jaką mnie sobie wymyśliłeś. Zmieniłam się. Ty też. Akceptuj te zmiany, doceniaj je. A jeśli coś ci przeszkadza, nie radzisz sobie, mów mi o tym.

Rozmawiajcie z nami

Nie wtedy, kiedy my już krzyczymy, kiedy przelewa się czara goryczy, kiedy nagle słyszymy od was rzeczy, o których pojęcia nie miałyśmy. Nie czekajcie, kiedy my zaczniemy. Oboje nie jesteśmy mistrzami komunikacji. Bo albo za mało mówimy, albo zdecydowanie jedno z nas za dużo, albo wolimy skupić się na pierdołach niż na rzeczach ważnych. Tylko tak, jak ty podkreślasz, że ciężko ci się domyśleć, o co mi chodzi, tak i ja się nie domyślę. Że jestem zbyt oschła, skupiona na sobie, na dzieciach. Kiedy nie dostaję takiego sygnału od ciebie, nic nie zmieniam, bo obojgu nam wydaje się, że jest dobrze, jak jest. A jak nie umiesz powiedzieć – napisz. Czasami to dobry wstęp do rozmowy.

Bądźmy dla was ważne

Tak, wiem, że dbacie o nas. Pracujecie, pomagacie sprzątać, zajmujecie się dziećmi. Działamy razem jak dobrze naoliwiona maszyna. Ja to, ty tamto, bez zbędnych słów wchodzimy w swoje obowiązku. Rozumiem, że tym dla ciebie jest miłość. Rozwieszone pranie, naczynia wyciągnięte ze zmywarki to wyrażanie tego, jak mnie kochasz. Ale ja nie chcę być ważna jak pranie, czy brudne naczynia. Chcę być ważna jako kobieta. Więc może zamiast brać się za sprzątnie łazienki, usiądziesz wieczorem i mnie przytulisz bez słowa. Nie musisz od razu silić się na wielkie rozmowy, czy udowadniać swojej miłości seksem. Wystarczy, gdy powiesz: „Jak dobrze, że cię mam”. Czy to tak dużo? Wyrwanie rutynie kilku minut tylko dla nas, dla mnie. Sms, telefon, gest. My naprawdę nie oczekujemy bukietów i nowej biżuterii (choć oczywiście czasami byłoby miło;))

Zrozumcie nas czasami

Nie przewracajcie oczami, kiedy płaczemy oglądając po raz setny „Dirty dancing”. My nie przewracamy, gdy denerwujecie się podczas meczu. Pozwólcie nam na nasz słabości, na objadanie się czekoladą, a potem wypłakiwanie się wam w rękaw, że nie możemy schudnąć. Pozwalajcie na wybory dla was niezrozumiałe, na marzenia abstrakcyjne. Zrozumcie, że niczego nie robimy przeciwko wam. Czasami nasze własne zdanie, podważanie waszego, czy uwagi do was kierowane odbieracie jak atak, który wcale nim nie jest. Zrozumcie, że was nie krytykujemy, ale czasami oczekujemy więcej, chcemy byście spojrzeli na siebie naszymi oczami.

Nigdy nie mówcie do nas…

Że jesteśmy złymi matkami. Bo tych słów nigdy usłyszeć nie chcemy, bo taka krytyka tylko boli, a nie motywuje do zmian. Bo tylko my wiemy, jak bardzo staramy się być idealne, jak perfekcyjne w roli matki. I uwierz, mamy świadomość własnych słabości. „Jesteś kiepską matką” zawsze obudzi w nas agresję. „A ty jakim ojcem jesteś?”. Bycie rodzicem to nie rywalizacja o to, kto jest lepszy. To wsparcie, jakie musimy dawać sobie nawzajem, więc może wyrzucać, że słaba ze mnie matka, może spytasz, czy w czymś mi pomóc?

Nie starajcie się być „bardziej”

Bardziej zorganizowani, bardziej poważni, bardziej dowcipni, bardzie porządni, bardziej męscy, bardziej ojcowscy. Wiem, to trudne, ale nie bądźmy w czymś „bardziej” od siebie nawzajem. Nie rywalizujmy ze sobą, nie udowadniajmy, że ja mogę lepiej, a ty tylko gorzej. Nie budujmy swojego poczucia wartości kopiąc się nawzajem. To trudne. Ale odpuszczenie, nie porównywanie, nie przekrzykiwanie się: „ Bo ty tego nie, a ja tamto właśnie tak”, życie z świadomością, że ktoś zwyczajnie bywa w czymś lepszy, jest zdecydowani łatwiejsze. Nie buduje napięcia i frustracji.

I tyle. Tylko czy aż?