Go to content

„Mam kobietę, dziecko, jestem szczęśliwa.” Życie lesbijki w Polsce

Got. iStock

– Zakochałam się – mówi Marzena, która od 11 lat jest w związku z Dorotą, wspólnie wychowują córkę Marzeny.  Marzena od dawna wiedziała, że jest lesbijką. Chciała jednak z życiową rewolucją poczekać do pięćdziesiątki, najpierw odchować dziecko i dopiero wtedy pozwolić sobie na miłość do kobiety.

To fanaberia

Kiedy się poznały, Marzena miała wtedy męża i niespełna dwuletnią córkę.  – Pojawiła się Dorota i zawróciła mi w głowie – opowiada.  – I to nie jest tak, że mi odwidziało, że nagle zaczęły mnie pociągać kobiety. 11 lat temu ludzie inaczej postrzegali osoby homoseksualne. Determinowało mnie środowisko, miejscowość, w której żyłam, gdzie nie mogłam być sobą. Brnęłam w to co, jest ogólnie akceptowane. Kiedy pojawił się facet, zdecydowałam się na związek. – Byliśmy ze sobą sześć lat. Rodzice naciskali na ślub. Po nim pojawiło się dziecko. Marzena wspomina, że kiedy Asia, jej córka, skończyła dwa lata ona poczuła, że wychodzi ze swojej dziupli. Wróciła do pracy, do ludzi. – Wtedy odezwało się też to, co siedziało we mnie bardzo głęboko. Było mi o tyle łatwiej, że dostęp do internetu był coraz bardziej powszechny. Pewnego dnia weszłam na jeden z portali dla osób branżowych (czyli homoseksualnych – przypis red.). Chwilę wcześniej ktoś nazwał mnie ciotą, lesbą i zbokiem. Musiałam się wygadać, pomyliłam nicki i przez przypadek zaczepiłam Dorotę, tak się zaczęło. Dlaczego? Może dlatego, że ta rozmowa nie była taka, jak inne. Nie zaczynała się od tego, jak masz na imię, rozmiar stopy, biustu i jaki seks preferujesz.

Dorota tłumaczy, że osoby homoseksualne bardzo wcześnie zdają sobie sprawę ze swoich preferencji. – Już w przedszkolu bardziej interesowały mnie dziewczynki niż chłopcy – mówi. Była w kilku związkach z mężczyznami, nie potrafiła się jednak zaangażować. – Szybko odkryłam, że  z facetami jest fajnie, ale interesują mnie kobiety. Tylko nie wiedziałam, czy to jest dobre, czy złe, nie miałam żadnego odnośnika. Znalezienie kogoś do kogo mogłabym się porównać, było niemożliwe.

Trudna miłość

Na portalu poznały się w lipcu. Dużo rozmawiały, na czacie, przez telefon. Pierwszy raz spotkały się w sierpniu. – Ustrzeliłyśmy się od razu – mówi Marzena. – Kiedy się zobaczyłyśmy, już wszystko było jasne – śmieje się Dorota.  Obie wiedziały, czego chcą. W październiku Marzeny mąż zorientował się, że kobiety łączy coś więcej niż przyjaźń i rozmowy. – Biłam się sama ze sobą, to było bardzo trudne. W końcu podjęłam decyzję, że jednak stawiam na rodzinę – wspomina Marzena. – Przez dwa miesiące nie miałam z Dorotą żadnego kontaktu, bo wiedziałam, że jeden sms, telefon i nie będę w stanie tego zatrzymać. Kiedy w grudniu odnowiłyśmy kontakt, nie mogłyśmy już go przerwać.

Kobiety wspominają wiele rozmów, które się wtedy odbyły. Znacząca była ta między mężem Marzeny a Dorotą. – Przez trzy godziny chodziłam zimą po plaży nad morzem, a oni rozmawiali. Do dzisiaj nie wiem, co  Dorota powiedziała Marcinowi, wiem tylko, że po tej rozmowie jemu było łatwiej, wiele rzeczy sobie poukładał. Każdy poczuł ulgę. To jednak nie był koniec małżeństwa. – Dawaliśmy sobie jeszcze szanse, były powroty, kłótnie. Aż w końcu we wrześniu, rok po tym, jak poznałam Dorotę, usiedliśmy z Marcinem i postanowiliśmy, że się rozstajemy. Płakaliśmy oboje, ale to właśnie wtedy dojrzeliśmy oboje do tej decyzji. Na drugi dzień spakowałam się i wyprowadziłam do rodziców.

Fot. Archiwum prywatne

Fot. Archiwum prywatne

Dla rodziców obu kobiet ich związek był szokiem. Byli przekonani, że to chwilowa fanaberia, chcieli skierować je na leczenie, egzorcyzmy. – Jeśli czegoś nie znasz, to najlepiej to leczyć. Tak uważała moja mama – wspomina Dorota, której mama potrzebowała siedmiu lat, by zaakceptować w pełni związek swojej córki.  – Moim rodzicom powiedziałam, że albo akceptują mnie taką jak jestem, albo nie musimy się widywać. Wiem, że to nie w porządku, ale wtedy nie było innego wyjścia. Walczyłam o spokój i szczęście – tłumaczy Marzena.

Wspólne życie

Dziś kobiety mieszkają w Grzebienisku, wsi pod Poznaniem, w której Marzena jest sołtysem. Wychowują Asię, która ma już 13 lat, pracują, na Święta jeżdżą do rodziców Doroty.  – Żyjemy na wsi i mamy się dobrze, nikt nie rzuca w nas kamieniami. Nie obnosimy się z naszym związkiem, ale też nie wiemy, ile osób faktycznie zdaje sobie z niego sprawę, ile nie chce widzieć, wypiera to – mówi Marzena. Dziewczyny nie są w swojej wsi wyjątkiem, w Grzebienisku mieszka jeszcze jedna para LGBT.

Podczas wyborów na sołtysa Marzena uzyskała poparcie 80% głosujących mieszkańców. Przez wiele lat była Przewodniczącą Rady Rodziców w szkole swojej córki. Z racji pełnionej funkcji współpracuje z różnymi jednostkami wsi i gminy. Także z proboszczem miejscowej parafii.

Religia

Dorota jest osobą wierzącą i praktykującą. Nie zastanawia się, czy ksiądz zdaje sobie sprawę ze związku, w którym żyje. – Teraz mamy nowego księdza, ale my przed osobami kościelnymi nie robimy tajemnicy z tego, kim jesteśmy. Kwestia wiary to dla wierzących osób homoseksualnych jest bardzo ważna. Niestety niektórzy z przedstawicieli Kościoła piętnują je uznając za jedną słuszną drogę małżeństwa heteroseksualne. – Tak, przyjmuję Komunię, chodzę do spowiedzi. Czy spowiadam się z mojego związku? Nie cudzołożę, jestem z jedną kobietą, nie zdradzam jej nawet w myślach, nie fantazjuję o innych. Zatem nie grzeszę. Wierzę w dobrego Boga i żyję zgodnie z zasadami Kościoła – tłumaczy Dorota, która podkreśla, że niestety w naszej rzeczywistości, także tej kościelnej rządzi ten, kto głośniej krzyczy.

Tęczowe rodziny i ich dzieci

Co jakiś czas w Polsce wybucha burzliwa dyskusja na temat tego, czy osoby homoseksualne powinny mieć dzieci. Budzi ona zawsze wielkie emocje, a Dorota z Marzeną mówią: – Halo, ale my tu już jesteśmy. Dzieci już teraz, bez względu na prowadzone debaty, wychowują się w związkach homoseksualnych. – Jeszcze rok temu nie znałyśmy innych par jednopłciowych wychowujących dzieci – mówi Dorota, a Marzena dodaje: – Co więcej, Aśka była pewna, że jest kimś wyjątkowym, że tylko ona jedyna ma taką rodzinę, tym samym miała poczucie, że otrzymała gwiazdkę z nieba.

Tymczasem okazało się, że takich rodzin jest zdecydowanie więcej. Dorota z Marzeną i Asią mogły się o tym przekonać biorąc udział w badaniach fokusowych prowadzonych przez Instytut Psychologii Polskiej Akademii Nauk „Rodziny z wyboru w Polsce”. To tam Asia spotkała pierwszy raz dzieci z rodzin takich jak jej rodzina, to tam brała udział w spotkaniu, w którym przez prawie 4 godziny dyskutowała z innymi dziećmi. – Widziałyśmy, jak Aśka wyszła „lekka” pod tej rozmowie.

Później pojawiły się warsztaty zorganizowane przez Tolerado Stowarzyszenie na Rzecz Osób LGBT , które otrzymało środki w ramach programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG na realizację projektu na temat rodzicielstwa w środowisku LGBTQ. – Projekt miał na celu objąć całą Polskę, a nie tylko jej centralną część, by dać wsparcie osobom, które tego potrzebują, by uświadomić i pokazać nam, że nie jesteśmy sami – mówi Marzena. Co ważne, podczas organizowanych warsztatów spotykają się dorośli i dzieci, a w listopadzie odbędzie się ogólnopolski VI Festiwal Tęczowych Rodzin.

Dzisiaj organizujemy spotkania rodzin LGBT w Poznaniu, na pierwszym było kilka par z dziećmi, na drugim ponad trzydzieści osób i to nie tylko z Poznania. Szukamy kontaktów do rodzin, w których wychowują się nastolatki. Ważne, by oni mieli ze sobą kontakt, otrzymali wsparcie i zrozumienie od siebie nawzajem.

Asia chodzi do gimnazjum, nigdy nie spotkała się z przejawem agresji  wywołanej tym, w jakiej rodzinie się wychowuje. – Aśka nie należy do osób, które duszą coś w sobie, po niej zresztą od razu widać, gdy coś ją gryzie. Wypłakuje się najczęściej na Doroty ramieniu, także ze swoich szkolnych miłości – śmieje się Dorota. Regularnie też spotyka się ze swoim tatą.

Środowisko

Kiedy pada pytanie,  dlaczego osoby homoseksualne wchodzą w związki hetero słyszę odpowiedź: –  Z tysiąca powodów. Dziewczyny podkreślają, że dawniej było o wiele trudniej. Nie było dostępu do internetu, do wiadomości, które dziś są na wyciągnięcie ręki.  – Spotkałyśmy się na warsztatach z Basią, która ma dziś pięćdziesiąt lat i z łezką w oku mówi: „Gdyby trzydzieści lat temu było możliwe, to co dzisiaj…” – mówią, a Marzena dodaje: – Ja myślałam, że wytrzymam, poczekam, aż dziecko dorośnie i w wieku pięćdziesięciu lat skończę tę szopkę i wtedy będę z kobietą. Stało się na szczęście inaczej.

Obecna grupa osób LGBT jest bardziej świadoma, odważniejsza. – Myślę, że prędzej czy później nastąpi legalizacja związków partnerskich, choćby dlatego, że domaga się tego coraz więcej par heteroseksualnych – tłumaczy Dorota. – Dzisiaj spisujemy swoje wole u notariusza, ale i tak nie mamy pewności, czy jeśli którejś z nas coś się stanie, będzie to respektowane – mówi Marzena. Dziewczyny podkreślają także wypaczony obraz środowiska LGBT. – W mediach pokazywane są parady poprzebierani uczestnicy, pełno tam futer, piór, tymczasem my jesteśmy w większości zwyczajnymi ludźmi.

Kobiety mają szczęśliwe życie, akceptację najbliższych i środowiska, w którym żyją. Dlaczego więc opowiadają o sobie? – Po to, by dać wsparcie innym – mówi Marzena, a Dorota rozwija: –  Bo wydaje mi się, że jest masa osób, które siedzą sobie gdzieś na wioskach tak jak my, niekoniecznie w związkach. Siedzą zamknięte w swoich szafach i myślą, że są zupełnie same. Nasze wyjście „na zewnątrz” to pokazanie, że tak nie jest. To rodzaj wsparcia dla tych, którzy się boją, mają wątpliwości i nie wiedzą, jak sobie poradzić ze swoją sytuację. A my tu jesteśmy. Na naszej wsi. Mieszkamy razem. Jest z nami Asia –więc, jak widać – można, chcemy pokazać, że jest to możliwe.

Marzena kilka lat temu oświadczyła się Dorocie. Marzy się jej ceremonia z udziałem najbliższych im osób, kiedy w ich obecności powiedzą sobie sakramentalne „tak” i pobawią się z tymi, którzy będą uczestniczyć w tej wyjątkowej dla nich chwili.