Go to content

Lubił widzieć w jej oczach strach i przerażenie. Stał się panem i władcą, który ma prawo zrobić z nią co chce. Gwałt to nie tylko napaść w ciemnym zaułku

Wybaczyłam mu, ale nigdy nie zapomnę tego, co mi zrobił. Piętno ofiary przemocy zawsze będę nosić w sobie
Fot. iStock / Elisabetta Stoinich

– Na samym początku chcę ci zaznaczyć, że moja historia nie jest łatwa jako fragment z życia kobiety, czy żony. Sporo czasu zajęło mi przezwyciężenie poczucia wstydu. Na szczęście znalazły się osoby, które pokazały mi, że mimo wielu przeszkód można żyć inaczej i zawalczyć o siebie.

Historia Marty zaczyna się banalnie. Była młoda, zaszła w ciążę, wyszła za mąż. Po kilku latach małżeństwa byli już rodzicami czwórki dzieci. Od zawsze chciała mieć dużą rodzinę, była szczęśliwa i spełniona. Mąż pracował, dbał o nią, o dom, o dzieci. Na tamten czas był dla niej wspaniały.

– Nagle coś się zmieniło. Mój mąż się zmienił a wraz z nim całe moje życie. Do naszej sypialni powoli wkradła się przemoc. Zaczęło się od zmuszania mnie do seksu, pojawiły się wyzwiska, wulgaryzmy których nigdy wcześniej nie słyszałam. Potem doszły gwałty. Każdego dnia słyszałam, że jestem nierobem, nieudacznicą, zerem, że nie mam grosza przy duszy i że bez niego wyląduje wraz z dziećmi pod mostem.

Mąż Marty lubił widzieć w jej oczach strach i przerażenie, które odbierały jej siły do działania. Kolejnym krokiem była kontrola nad wydatkami. Nagle okazało się, że Marta musi o wszystko prosić. Jeśli mogła kupić sobie cokolwiek nowego, to tylko za okazaniem jego dobrej woli.

– Stał się panem i władcą, który ma prawo zrobić ze mną co chce. Nieważne było to, że jestem chora. Bylebym tylko przytomna była. Nieważne, że był środek nocy, przecież on miał ochotę i wystarczyło, żebym tylko oczy otworzyła. Strasznie bałam się nadchodzących wieczorów. Wiedziałam, co będzie później. Wiedziałam na co go stać.

Marta zaszła w kolejne ciąże, obie poczęte w wyniku gwałtów. Wówczas nie wyobrażała sobie, że może urodzić te dzieci. Dziś nie wyobraża sobie bez nich życia.

– To nie jest tak, że pochodzę z ciemnogrodu, że jestem głupia bo przecież wiadomo skąd biorą się dzieci i mogłam się zabezpieczyć. Bardzo źle reaguję na hormony, mój mąż nie uznawał prezerwatywy. Chciałam założyć sobie wewnątrzmaciczną wkładkę, ale nie dostałam na to pieniędzy. Dlaczego? Skwitował to krótkim, że skoro chcę się k*rwić to on mi pokaże co się robi z takimi jak ja dziwkami.

Tuż po urodzeniu najmłodszego syna mąż Marty zaczął domagać się swoich praw na nowo. Gwałty stały się dla niej codziennością. Doprowadził ją do takiego stanu, że chciała uciekać z domu, nękały ją myśli samobójcze. Mimo to milczała. Nazywała to dbaniem o wizerunek rodziny. Mieszkają w małej miejscowości, ludzie szanują ich rodzinę, podziwiają za duży, pełen ciepła dom.

– Mój mąż dobrze wiedział, jak daleko może się posunąć. Działał falowo. Momentami zaczynał odpuszczać i stawał się mężem, którego kiedyś pokochałam. Tak to funkcjonowało – to były dobre i złe okresy. W fazach dobroci zawsze mnie przepraszał, mówił, że nas kocha, a ja mu zawsze wybaczałam.

Marta myślała, że jeśli będzie się bardzo starać i kochać go pomimo wszystko, to on się zmieni. Sam z siebie, bez pomocy specjalistów, bez żadnych terapii. Bardzo się jednak myliła. Z czasem była w kolejnej ciąży, którą w wyniku gwałtów męża utraciła. On w ogóle się tym nie przejął. ‘Nie to, to następne’ powiedział jej krótko. Tamto poronienie totalnie Martę przerosło. To była ostatnia kropla, która przelała czarę goryczy. Przerwała milczenie.

– Wstałam tylko dzięki dzieciom, bo one mają taką moc i taką siłę napędową, że dla nich zawsze i wszystko. Byłam mamą ale też kobietą, która miała przecież kiedyś marzenia i pragnienia. Byłam żoną, ale to nie musiało oznaczać, że mam być dziwką służącą do wyładowania swoich potrzeb.

Marta miała niewielu znajomych. Największe jej zaufanie zdobyła Basia, to ona pierwsza poznała jej tajemnicę. Została jej powierniczką i najlepszą przyjaciółką. To ona dała jej wsparcie, dzięki któremu zaczęła dochodzić do siebie. Basia otworzyła jej oczy, zapisała ją na terapię. Nadal jest z Martą i każe jej walczyć o swoją przyszłość.

– Nie zgłosiłam sprawy na policję. Sporo czytałam na ten temat. Wielokrotnie kobieta, która składa zeznania w sprawie dotyczącej gwałtu dokonywanego przez męża w domu jest traktowana niepoważnie. Kiedyś w jakimś artykule przeczytałam, że policjantka, kobieta, powiedziała takiej poszkodowanej dziewczynie, że przecież nie decydowała się na białe małżeństwo i powinna się cieszyć, że mąż ma temperament.

Marta mówi, że aby zacząć terapię resztki swojej godności, wstyd i upokorzenie musiała schować do kieszeni. Zrozumienie, że jest ofiarą zajęło jej dużo czasu. Od trzech miesięcy chodzi na terapię, która stopniowo zmienia jej podejście do życia.

– Musiałam zmienić swoje myślenie a przede wszystkim uświadomić sobie, że to nie jest moja wina, że to ja jestem ofiarą. Musiałam zrozumieć, że moje ciało jest wyłącznie moją własnością i nikt inny nie ma prawa o nim decydować. Apeluję do wszystkich kobiet – nawet jeśli czujecie, że jesteście na dnie, żyjecie matni. Nawet jeśli ktoś zaniża wasze poczucie wartości znajdźcie jakąś przyjazną duszę, wychodźcie z poczucia bezsilności. Gwałt to nie tylko napaść w ciemnym zaułku. Czasami oprawca czyha na nas w domu.

Mimo wielu krzywd, Marta dała ostatnią szansę mężowi. Uważała, że jest chory, że te dewiacyjne zachowania to skutki choroby, że musi się leczyć. Zapisała go na terapię.

– Bronił się mówiąc, że tego nie potrzebuje, że da radę bez. Wiedziałam, że nie da, ale bałam się mu o tym powiedzieć. W końcu uległ, zobaczymy. Kolejnym krokiem, który powinnam podjąć to założenie niebieskiej karty. Tylko ja już nie mam sił na te wszystkie procedury, wylałam tyle łez. Nocami śni mi się setka szczegółów, próbuję przebić głową mur, nie wiem czy mi się to uda.

Marta prosi o zmianę imienia, chce pozostać w pełni anonimowa. Boi się, że ktoś ją może zidentyfikować, że może zostać osądzona.

– Łatwiej opowiedzieć o sobie obcej osobie, chociażby takiej jak ty, niż swoim bliskim. Moi rodzice o niczym nie wiedzą, choć moja terapeutka gorąco namawia mnie do tego, żebym im powiedziała.

Program 500+ dał Marcie możliwość zrobienia kroku w stronę niezależności finansowej.

– Może trochę odłożę? Może kiedyś odejdę? Może los postawi jeszcze dobrą kartę, na tej pogmatwanej życiowej drodze.