Go to content

Jeśli na Boga MASZ SYNA, to go NAUCZ, jak powinno się postępować w związku!

Fot. iStock

„Większość facetów ma fabrycznie zaszyte w mózgach działanie tylko w razie najwyższej konieczności. Podaruje kwiaty, gdy miłość zdobywa albo traci – nic pomiędzy. Okropne. Dlatego nie wiem, czy stawiając ten akurat aspekt relacji na najważniejszym miejscu, kiedykolwiek znalazłabyś faceta. Mam wątpliwości. To zaniedbania poprzedniego pokolenia mam. Więc, jeśli na Boga MASZ SYNA, to go kurna NAUCZ, jak powinno się postępować w związku!”  – zapraszamy na #RozmówkiNieobyczajne – o seksie i nie tylko, damsko-męskie pogaduchy. Odcinek 9

Marcin Michał Wysocki: Przyznam szczerze, że nie lubię, gdy kobieta OCZEKUJE ode mnie rzeczy, które ma w głowie (okej, poza niektórymi😊). Mam na myśli kwestię domniemanych POWINNOŚCI faceta w popularnym modelu „należy mi się”. Zgrabnie poszufladkowanych i skatalogowanych wyobrażeń, odnośnie męskich zadań i funkcji, które przekazały Wam ukochane mamusie.

Osobiście mam olbrzymią przyjemność w sprawianiu SPONTANICZNYCH radości drugiej osobie, a nawet, do pewnego stopnia, także w usługiwaniu jej. Ale – tu drobna uwaga – to musi wypływać ze mnie. Natomiast, jeśli moje niewymuszone działania partnerka uznaje za oczywiste, a wręcz obowiązkowe – najczęściej w najmniejszym stopniu nie stosując w tym względzie wzajemności, a o symetryczności nie wspominając – to mnie to od razu zniechęca i usztywnia. Nie mam powinności bezustannie udowadniać, że zasługuję na miłość, droga Meli. Nie muszę też zdobywać serca mojej lubej, tylko CHCĘ to robić…

Melisandra: Mówimy i wymuszamy, bo się boimy że zostaniemy z niczym. Włącza mi się czasem taki motorek – wymuszaczek.  Jest to męczące i naprężające w relacji. Właśnie wynika to z wzorców przekazywanych przez nasze mamy i babcie, że mężczyzna powinien obsypywać biżuterią i kwiatami, spełniać nasze zachcianki, zaglądać nam w oczy i odgadywać nasze życzenia zanim o nich pomyślimy. A tu …

Jak jesteśmy już przy tym wątku, to powiedz, pamiętasz o rocznicach, urodzinach żony, ważnych wydarzeniach? Czy trzeba już trzy dni wcześniej Ci „delikatnie” wspomnieć?

MMW: Czyjej żony😊?

M: Okej, Twojej ukochanej! Nie bądź taki dosłowny…

MMW: Tak, wiem że to bywa problemem w wielu związkach – o ile nie wszystkich, spośród tych z większym stażem. My, faceci bardzo szybko stajemy się wygodni. Uważamy, że jak już ona jest moja, to szlus – nie muszę nic więcej robić. Zapominamy o podsycaniu uczuć, o demonstrowaniu miłości za pomocą najprostszych gadżetów, podkreślających, że druga osoba jest NADAL dla nas najważniejsza. Świadczących o naszej pamięci na co dzień i niegasnącej miłości. Ile związków by takie drobiazgi uratowały…

Akurat w tym względzie nie jestem typowym facetem. Może o tym zaświadczyć moja była małżonka – a to w tej sytuacji raczej najsurowszy cenzor mojego postępowania. Otóż ZAWSZE pamiętam nie tylko o świętach, lecz niemal z każdej podróży i nie tylko wtedy, lecz zwyczajnie ad hoc, przywoziłem cokolwiek, nawet najdrobniejszego, aby sprawić jej radość. Jakie to było wspaniałe uczucie zobaczyć w jej oczach zaskoczenie, szczęście i coś, czego nie da się zwyczajnie opisać słowami… Mamy nawet kilka rodzinnych dykteryjek na ten temat, gdy, na przykład, niemal spod domu wracałem ileś kilometrów do sklepu, bo zorientowałem się, że jadę z pustymi rękami. Albo gdy na hasło „zimno” lub „ciepło”, od razu wiedziała, że pochowałem w domu jakieś drobiazgi i rozpoczynała poszukiwania… A jak jest Tobą i Twoim lubym?

M: Miałam kiedyś kłótnię z partnerem, bo zbliżały się moje imieniny i urodziny – a mam je prawie w tym samym czasie – i mój facet nie wiedział, co mi kupić. Urosło w nim napięcie z tego powodu, a ja nie byłam w ogóle tego świadoma. Traktowałam ten prezent i podchody co mi kupić, jako żart. W końcu nadszedł ten wiekopomny dzień i prezentu nie „dostałam”, lecz został we mnie wręcz rzucony. Wyrzucał mi, że go wymusiłam, że nie umiałam poczekać, aż coś sam wymyśli ani odpuścić tematu. Chciałam mieć tylko to, co chcę. Auć!

Powiedział, że trzeba umieć prosić lub delikatnie dawać znaki. Hmmmm, to jak to jest Marcinie z tym umiejętnym Was proszeniem, czy podchodzeniem?

MMW: Ech… Jeśli trzeba poprosić, to już jest do d… Next pls.

M: Mamy w sobie pewną wizję tego czego chcemy i jak chcemy. A niektóre z nas mają problem powiedzieć, podsunąć to o czym marzą, lub po prostu odpuścić. Przez co stawiamy Was pod ścianą i w niekomfortowej sytuacji. Kastrujemy Was.

A z drugiej strony jeśli kobieta widzi w swoim związku, że jej mężczyzna nie pamięta o ważnych datach, a kwiaty od ukochanego, to jakaś fantasmagoria, to zaczyna zastanawiać się co zrobić, aby mieć to, o czym marzy.

MMW: Nie wiem, co Ci odpowiedzieć, Meli. To jest tak indywidualne, lecz, masz rację, niestety coraz powszechniejsze…  Większość facetów ma fabrycznie zaszyte w mózgach działanie tylko w razie najwyższej konieczności. Podaruje kwiaty, gdy miłość zdobywa albo traci – nic pomiędzy. Okropne. Dlatego nie wiem, czy stawiając ten akurat aspekt relacji na najważniejszym miejscu, kiedykolwiek znalazłabyś faceta. Mam wątpliwości. To zaniedbania poprzedniego pokolenia mam. Więc, jeśli na Boga MASZ SYNA, to go kurna NAUCZ, jak powinno się postępować w związku! Podpowiedz, jak sprawiać drugiej, ukochanej osobie radość. Jak pielęgnować uczucia. Zrób to dla jego przyszłej dziewczyny, błagam! Dorosłym, ukształtowanym facetom, to raczej już nic nie pomoże…

M: Nie mam dzieci. Jednak ważny temat o wychowywaniu syna dla przyszłej partnerki też będzie … soon😊 Przyjaciółki radzą, że wyjścia są dwa – przetestowane – parę dni wcześniej na luzie wspomnieć, co jej się marzy na nadchodzący czas wielkiej daty: „widziałam kochanie w sklepie, taką piękną bransoletkę… i ciągle śni mi się po nocach”; drobna manipulacja może naprowadzić was na właściwy tor😊. A drugie wyjście… po prostu kupić sobie, to czego się chce łącznie z kwiatami. Nie czekać. Nie oczekiwać. Nie dąsać się, jeśli się nic nie dostanie. Nie pokazywać po sobie rozczarowania, a zająć się sobą i swoją energią. Kupić sobie i samej sobie zrobić przyjemność plus wyjście tego dnia z przyjaciółkami. No i po sprawie😊. Podoba Ci się ? Chyba nie bardzo…

MMW: Każdy z nas, nie tylko kobiety – żebyśmy nie utrwalali okropnego modelu patriarchalnego, że to mężczyzna ma kasę i to on DAJE prezenty – chcemy być dla partnera najważniejsi. Otrzymywanie drobiazgów – choć Twoja bransoletka, Meli, nie brzmi jak drobiazg – to dowody pamięci i miłości. Każdy z nas zasługuje na to, aby mu podziękować za to, że jest i o nas dba. Sądzę, że jeśli Ty sama o tym nie zapomnisz, wówczas, być może, zadziała mechanizm zwrotny. A wtedy drugi człowiek, obdarowywany przez Ciebie bez okazji w końcu zrozumie, ile daje mu to radości – nawet ten najmniej domyślny. Wierzę, że wtedy sam spróbuje, jak smakuje obdarowywanie. Inaczej jest idiotą, więc go rzuć i nie trać czasu…

Są oczywiście faceci, którzy nadskakują, obsługują, obsypują prezentami. Jednak to tylko gra pozorów, gdy Cię nieszczęśnik zdobywa albo traci, jak mówiłem. Dlatego im mężczyzna bardziej nadskakuje od początku znajomości, tym szybciej przestanie to robić po zdobyciu bazy😊. Im bardziej sztuczny i teatralny, tym łacniej uznaje to za przejściowy element godów, który musi poprzedzać idealny model, pt.: teraz ty mnie obsługuj. Nie uważasz?

M: Oj coś masz z tym „nadskakiwaniem” i „wysługiwaniem się”. To są Wasze lęki. My kochamy, aby podlewać nas jak kwiatki. Dbanie, pisanie, buziulki – kotulki, przytulania – nie mów mi, że to do porzygania jeden krok – no, kochamy być noszone na rękach. I chcemy tak się czuć ciągle nie tylko na początku.

Nadskakiwanie jest moim zdaniem w Waszych głowach, chyba że kobieta jest niedowartościowana. Tak, są takie kobiety, które uważają że mężczyzna jest im potrzebny do lepszego życia. Jednak są kobiety, i jest nas coraz więcej, które nie „potrzebują” a „chcą” być z mężczyzną. Dla nas ważne są Wasze inicjatywy, planowanie, pomysły i ich realizacja… a nie słomiany zapał i nadskakiwanie. Lubię jak mężczyzna planuje, układa życie, ma pasje i chce je ze mną realizować. Wy jesteście działaniem, myśleniem, analizowaniem i akcją, przygodą😊, a my zmianą, kreatywnością, delikatnością. I już nie chcemy na nic czekać😉.

MMW: Życzę Ci tego, Meli…

O autorach:

 

Fot. iStock

Melisandra, Projekt Szczęście, to autorski pomysł fundatorki Fundacji, która występuje pod pseudonimem Melissandra, czyli ta mityczna która służy światłu i wyprowadza innych z cienia. Fundacja jest szczególnym miejscem dla ludzi, którzy po różnych związkach pragną ponownie doświadczyć szczęścia i znaleźć ukochanego i jedynego partnera. Ludzi, którzy, w czasie organizowanych przez Fundację warsztatów, chcą zrozumieć do czego były im potrzebne poprzednie związki, a potrzeba miłości i zrozumienia staje się ich drogą do światła. Warsztaty są miejscem tak dla singli, jak i dla par, które chcą jeszcze zobaczyć czy coś zostało jeszcze z ich miłości i jak tę miłość odnaleźć.

Archiwum prywatne

Marcin Michał Wysocki

Urodzony w 1965 roku w Warszawie, absolwent kilku fakultetów na uczelniach krajowych i zagranicznych, doktor nauk humanistycznych UŁ. Był m.in. asystentem oraz tłumaczem Jeffa Goffa i Jacka Wrighta w musicalu Narzeczona rozbójnika (Teatr Popularny). W Teatrze Ateneum asystował takim osobowościom teatru polskiego, jak: Laco Adamik, Krzysztof Zaleski, Wojciech Młynarski czy Janusz Warmiński. Współpracował z TVP w programach: LUZ, Sportowa apteka, Kawa czy herbata?. Był autorem muzyki do programów Mur, Sportowa Apteka oraz nagrał autorską płytę Head. Próbował swych sił w roli speakera w Radio Zet u Andrzeja Wojciechowskiego. Dotąd wydano sześć pozycji jego autorstwa: pracę naukową Wyznaczniki tożsamości etnicznej […]; wyróżnioną monografię żołnierza AK, Michał Wysocki. Wspomnienia z lat 1921–1955; impresję historyczną Remedium na śmierć – historie prawdziwe; relacje kombatantów z okresu Powstania Warszawskiego, A jednak przeżyliśmy. Niezwykłe wspomnienia, powieść obyczajową Baku, Moskwa, Warszawa oraz zbiór historii o poznawaniu się przez internet #Portal randkowy.