Go to content

Na ile w seksie powinniśmy godzić się na spełnianie fantazji partnera. Czy jeśli robię z nim w łóżku coś, co mi „tak sobie” pasuje, to jakoś nadużywam siebie?

fot. silverkblack/iStock

Ty pytasz, my znajdujemy specjalistę, który odpowie na wszystkie twoje wątpliwości. Przeczytajcie list Krystyny, która zastanawia się, czy lubi seks analny. Może tak naprawę ma zupełnie inne potrzeby. Jak powinna poprosić partnera o ich spełnienie?

Zapraszamy na nasz nowy cykl: #ListyOSeksieBezTabu

„Od jakiegoś czasu zastanawiam się, na ile w seksie powinniśmy godzić się na spełnianie fantazji partnera. Czy jeśli robię z nim w łóżku coś, co mi „tak sobie” pasuje, to jakoś nadużywam siebie? Jak poznam, że mi to szkodzi? Przyznam, że mój partner bardzo lubi seks analny. Dlatego, jak się z nim spotykam, to wcześniej biorę tabletkę na przeczyszczenie. Mam związane z tym pytanie: czy jeśli tak robię dwa, trzy razy w miesiącu, to nie osłabiam swojego układu odpornościowego? Tyle się teraz mówi o tym, że w jelitach mieszkają dobre bakterie! Może powinnam jakoś inaczej się do takiego seksu przygotować? Przyznam też, że mój partner lubi szybki, ostry, gorący, namiętny seks. Na początku bardzo mi to pasowało. Nigdy nie spotkałam wcześniej tak wymyślnego i gorącego kochanka. Jednak po dwóch latach coraz częściej myślę o tym, żeby mu zaproponować coś, o czym czytałam. Nazywa się to „slow seks”. Na czym dokładnie to polega? Obawiam się trochę, że mój partner ma taki żywiołowy temperament, że może mu się nie spodobać ten rodzaj intymności. Co robić?”

Krystyna

Na list odpowiada coach seksualności Joanna Bartmańska

Droga Krystyno,

Zacznę odpowiadać na twój list od końca. Piszesz, że masz ochotę na bardziej powolny seks. Moim zdaniem warto, byś o tym porozmawiała z partnerem i powiedziała mu, czego teraz potrzebujesz i dlaczego właśnie „slow seks” przyciąga teraz twoją uwagę. Myślę Krystyno, że tej fantazji dotykasz swoich ważnych potrzeb. Zgaduję, że może tu chodzić o potrzebę intymności, więzi, kontaktu, bliskości, uważności, empatii i bycia ważną. Ale to ty musisz sobie odpowiedzieć na pytania: „Co tak naprawdę oznacza dla ciebie »slow seks« i co jest kuszące w tej wizji?” Jeśli już będziesz wiedziała, to wtedy do rozmowy zaproś partnera. Być może okaże się, że twoje obawy, że on nie zaakceptuje twoich potrzeb, są na wyrost. Nawet jeśli nie wszystko mu się spodoba, być może znajdzie coś, co dla niego też będzie atrakcyjne. Warto sprawdzać, gdzie macie wspólne „TAK”.

Ponieważ napisałaś, że seks analny „tak sobie” ci pasuje, myślę, że warto byś zastanowiła się, czy twoja granica nie została przekroczona. Zatrzymaj się na chwilę i zadaj sobie kilka pytań: „Co mi w tym przeszkadza?”, „Czego bym chciała więcej, a czego mniej?”, „Czego potrzebuję, żeby czuć się bezpieczniej, swobodniej, lepiej, by mieć z tego przyjemność i satysfakcję”. Warto być uważną i słuchać siebie. O nadużywaniu siebie mówimy, kiedy robimy coś, na co nie mamy zgody albo zgadzamy się pod presją czy pod wpływem lęku, wstydu oraz kiedy ignorujemy ważne sygnały naszego ciała. Jakie to mogą być sygnały? Zastanów się, czy nie czujesz napięcia w ciele, na przykład w okolicy klatki piersiowej, miednicy, genitaliów. Nasze ciała są bardzo mądre i reagują zwykle jako pierwsze. Warto więc zwrócić uwagę na wszelkie sygnały tzw. czerwone lampki, które zapalają nam się w głowie i ciele. Jeżeli ignorujemy je, to znaczy, że robimy coś wbrew sobie, a to jest najprostsza droga do tego, żeby przestać czuć przyjemność i pożądanie.

Opisujesz też, że bierzesz często tabletki przeczyszczające, by spełniać fantazje swojego partnera. Moim zdaniem nie jest to dobra metoda. Jak sama zauważyłaś, to może doprowadzić do kłopotów ze zdrowiem. Zachęcałam, byś sprawdziła, co by się takiego stało, gdybyś tych tabletek nie wzięła i pozwoliła sobie uprawiać seks analny w zgodzie ze sobą, z uważnością na swoje ciało, potrzeby i granice. Chciałam ci też powiedzieć, że tak naprawdę kał nie zalega w kanale odbytu, trafia tam dopiero na chwilę przed wypróżnianiem się. Jeżeli więc dbasz o lekkostrawną, obfitą w błonnik dietę i wypróżniasz się regularnie, nie powinno dojść do krepujących sytuacji.

Mogę też poradzić kilka sposobów, które powinny uspokoić cię przed planowaną randką.

  • Wystarczy kąpiel rozluźniająca, która pozwoli ci na umycie odbytu palcem. Umyj go samą wodą bez użycia środków chemicznych.
  • Jeżeli jednak uznasz, że to jest dla ciebie za mało, możesz zastosować delikatną lewatywę, także bez użycia środków chemicznych i ziół. Jedynie na bazie ciepłej wody. W aptece albo w sklepie z gadżetami erotycznymi kupisz specjalną końcówkę do prysznica, albo gruszkę do lewatywy. Nabierz do niej około szklanki wody, posmaruj końcówkę lubrykantem i delikatnie umieść ją w odbycie. Ważne, żeby robić to uważnie, powoli i naciskać na gruszkę do momentu wpompowania wody do środka. Dobrze sprawdzi się tu pozycja leżąca, na boku, z podciągniętymi kolanami. Potem pójdź do toalety i pozbądź się wody. Jeżeli woda nadal będzie brudna i to ci przeszkadza, możesz powtórzyć procedurę. Jeżeli jednak zauważysz, że ona się nie oczyszcza, być może jest to sygnał, żeby tego dnia nie próbować seksu analnego. Po wykonaniu lewatywy weź prysznic, dokładnie umyj okolice odbytu i po kilku godzinach możesz zaczynać zabawę.

Mam nadzieję, że to powinno cię trochę uspokoić i dać komfort, którego potrzebujesz.

Jeśli decydujesz się na seks analny, pamiętaj, by robić to w zgodzie ze sobą, świadomie, powoli, bez pośpiechu, bez presji, by stosować duże ilości lubrykantu i by komunikować się z partnerem podczas seksu. Warto określić na początku granice – czego chcemy, a czego już nie podczas tej penetracji.

Chciałabym jeszcze na koniec napisać co coś bardzo ważnego – seks zawsze łączy się z fizjologią i tak naprawdę zabrudzenia, płyny fizjologiczne, różne dźwięki i odgłosy są jego nieodłączną częścią i nigdy się ich do końca nie pozbędziemy. Nawet najdokładniejsze przygotowania nie uchronią nas przed tym w 100 procentach. Namawiam więc wszystkich, nie tylko ciebie Krystyno, do normalizacji tego doświadczenia. Zabrudzenie może się zdarzyć i jest naturalne. Dobrze mieć tego świadomość i podejść na luzie, odrobinę z humorem, ale też z taką naturalnością, bo są to po prostu… rzeczy ludzkie.

***

Joanna Bartmańska, certyfikowana coachka seksualności i trenerka komunikacji opartej na empatii. Wspieram ludzi w ich rozwoju seksualności. Słucham, rozmawiam, edukuję, doradzam, stwarzam bezpieczną, empatyczną przestrzeń bez oceniania. Pomagam ludziom rozkwitać seksualnie. Wierzę, że nasza energia seksualna to coś, co sprawia, że jesteśmy żywi, soczyści, świadomi, pewni siebie i w autentycznym kontakcie ze sobą. Dlatego tak warto o nią zadbać. Lubię żyć zmysłowo, w przyjemności, blisko natury i w ukochaniu siebie.

https://www.facebook.com/joannabartmanskacoachingseksualnosci/

Joanna Bartmańska