Go to content

„Moje życie przeobraziło się w teatrzyk cieni. To, co trzymało mnie w zdrowiu psychicznym, legło w gruzach”

fot. FrankyDeMeyer/iStock

– Ostatnie kilkanaście miesięcy nieźle nas wszystkich skotłowało. Zmienił się tryb pracy i wypoczynku. Właściwie wszystkie dotychczasowe zasady funkcjonowania – zarówno w rodzinie jak i te zawodowe – zostały zrewidowane. O tym, co się w nas zmieniło, rozmawiają psycholog Urszula Lajfert i Marcin Michał Wysocki.

Marcin Michał Wysocki: COVID – wydawałoby się, że to po stokroć oklepany temat, a jednak sądzę, że nadal zajmujący, jeśli wejść w nieco głębszą warstwę samego siebie. Często nieprzerobiony w głowie, tylko odpychany w niebyt z przesytu informacji, cyfr, przepisów, regulacji… Jedni od takiej analizy uciekają. Inni zaś – ci świadomi i niestrachliwi – próbują z tej życiowej lekcji wyciągać wnioski. Może warto zastanowić się przez moment, co się wydarzyło w realnym życiu każdego z nas? Jak pandemia wpłynęła na nasze życie? Do jakiego stopnia musieliśmy dostosować się do nowej rzeczywistości? A może umiemy odnaleźć pozytywny w zaistniałej sytuacji. Oczywiście dla tych, którzy przeszli przez ten okres cało…

Ostatnie kilkanaście miesięcy nieźle nas wszystkich skotłowało. Zmienił się tryb pracy i wypoczynku. Właściwie wszystkie dotychczasowe zasady funkcjonowania – zarówno w rodzinie jak i te zawodowe – zostały zrewidowane. Tak samo przedsiębiorstwa czy związki, które nie przetrwały tej ciężkiej próby.

U mnie tylko pozornie nie wyglądało to aż tak rewolucyjnie. Na szczęście, poza bardzo trudnym przejściem tej choroby przez mojego przyjaciela oraz byłego teścia (którego uwielbiam), nikomu z moich bliskich nic się poważnego nie stało. Oni obaj zaś stanęli już na nogi.

Urszula Lajfert: A czy było jeszcze coś, co dotknęło bezpośrednio tylko Ciebie?

Marcin Michał Wysocki: Tak. Od kilku lat pracuję w domu, wstaję rano, trenuję, piszę, przygotowuję posiłki, uprawiam jogę. Na pozór nic się nie zmieniło. A jednak moje życie pozazawodowe kompletnie się rozsypało, przeobraziło w teatrzyk cieni.
To, co trzymało mnie w zdrowiu psychicznym, czyli udane życie społeczne, legło w gruzach. Nagle skończyły się spotkania z przyjaciółmi, dalszą rodziną, wypady weekendowe i wakacje. Wszystko, co nie było tylko przyjemnością i radością; odtrutką na towarzyską izolację z racji wykonywanego zawodu, ale i inspiracją twórczą. Bo przecież kontakty z ludźmi, interakcje z czytelnikami, dobre i złe przygody, tak zwane zdobywanie życiowego doświadczenia, to pożywka dla literackich bohaterów i ciekawych historii; bezcenne źródło, z którego czerpię potem w swojej pracy.

Bardzo mi brakowało spotkań i naprawdę zazdrościłem ludziom, spędzającym kwarantannę we dwoje albo całą rodziną. Rozumiem, że idealizuję, gdyż ten czas mógł być także ciężką próbą i dla nich. Nagłe przebywanie ze sobą 24h przez 7 dni w tygodniu, mogło być bardzo toksyczne, a przeprosiny wcale nie musiały być potem ani gorące, ani namiętne…

Urszula Lajfert: Rzeczywiście pandemia dotknęła nas wszystkich. Jednych bardziej w sferze zawodowej, innych w prywatnej. Ale z moich obserwacji wynika, że na pewno każdego z nas dotknęła ona psychicznie. Liczba podawanych informacji, czasem mniej, czasem bardziej spójnych, prawdziwych, zmieniających się z dnia na dzień – tworzyła chaos i podnosiła znacznie poziom lęku. Bardzo dawno nie byliśmy poddani zbiorowej kwarantannie. Nie były wobec nas stosowane tak duże obostrzenia. I chyba to, co najbardziej nas poruszało to fakt, że zadziało się to wszystko naraz i nagle.

Marcin Michał Wysocki: Już pewnie nie pamiętamy paniki w sklepach i robienia zapasów. Tak samo jak radości latem 2020, że wszystko mija i bolesnego rozczarowania jesienią 2020, że wszystko powraca…

Urszula Lajfert: Wiele osób utraciło bliskich, inni swoje zdrowie, interesy, inni pasje, itd. Dla niektórych był to, rzekłabym nawet traumatyczny czas. Byliśmy wystraszeni, pogubieni, poddawani ciągłemu chaosowi, w dużym napięciu i lęku.

Marcin Michał Wysocki: W pewnym sensie nadal jesteśmy…

Urszula Lajfert: Uwidoczniły się także czasami nasze skrywane czy też „pozamiatane pod dywan” problemiki. Bo już np. trudno już było uciec z domu na siłownię, do kina, pracy, teatru i, co gorsza, do galerii :). Trzeba było stanąć „oko w oko” z tym, co się dzieje w naszych systemach: rodzinnych, zawodowych, itd.

To jednak, co mocno zarysowało się w tym czasie, to indywidualny sposób funkcjonowania. Pokazało się nasze ja – wewnątrz- lub zewnątrzsterowne.

Marcin Michał Wysocki: Co to oznacza?

Urszula Lajfert: Oznacza to tyle, że mogliśmy zobaczyć, czy moim „ja” steruję ja sam/-a czy świat, media, radio, inni ludzie. Czy sam sobie daję spokój, poczucie bezpieczeństwa. czy zależy ono od innych? Oczywiście nie mam na myśli tutaj skrajnych sytuacji, tj. pobyt w szpitalu i covidowej śpiączki. Wtedy to ciężko zrobić coś samemu.

Marcin Michał Wysocki: Prawda…

Urszula Lajfert: Jednak, myśląc o pandemii, zauważam również jej plusy. Zaczęliśmy wychodzić do natury. Nie pamiętam, kiedy tylu ludzi chodziło po lasach. Zaczęliśmy oddychać ciszą i świeżym powietrzem. Zaczęło nam brakować prostych rzeczy, których na co dzień nie widzieliśmy.

Marcin Michał Wysocki: Masz rację. Niby to takie oczywiste, a jednak inaczej, jak się o tym świadomie pomyśli.

Urszula Lajfert: Zatem być może zauważyliśmy, że mamy więcej, niż nam się wydawało. Odnoszę także wrażenie, że doceniliśmy kontakty międzyludzkie. Dawno nie widziałam, żeby ludzie tak chętnie zaczepiali siebie nawzajem do rozmów. Nie wiem jak jest u Was, ale mnie nawet w sklepach ludzie zaczepiają choćby na malutki „small talk”😉.

Marcin Michał Wysocki: Mnie nikt nie zaczepia, bo wyglądam jak wkurzony Wiking, hahaha.

Urszula Lajfert: Wikingowie, to byli podobno bardzo zacni mężczyźni. Tylko już kwestia wkurzenia jest dyskusyjna😉.

Marcin Michał Wysocki: Hahaha!

Urszula Lajfert: Zapytałeś mnie również, jak i czy pandemia zmieniła nasze/moje życie. Trochę tak. Najbardziej zawodowo, gdyż z gabinetu musiałam przejść na pracę online. Wcześniej rzadko pracowałam w takiej formie choć zdarzały się wyjątki. Np. osoby mieszkające za granicą/Polacy inaczej nie mogliby skorzystać z moich usług. A słyszę, że terapeuci innych narodowości czasami jednak nie do końca trafiają w gust i naszą polską mentalność.

Zatem skoro zmieniła się forma mojej pracy, to także zmienił się schemat codzienności. Nie było dojazdów do pracy, a za to było biuro w domu. Ciekawi mnie jak to wyglądało u Ciebie zawodowo?

Marcin Michał Wysocki: Och, nie chcę narzekać, ale przestały funkcjonować tragi książki, wiele księgarń padło, a inne przeszły do netu. Biblioteki pracowały na pół gwizdka. Spotkania z czytelnikami on-line nie zawsze się sprawdzały. Tak, to były i nadal są, ciężkie czasy dla artystów. Może nie dotyczy to tych najbardziej poczytnych autorów, ale mimo zwiększonego czasu spędzanego w domu, Polacy nie zmienili się w gorących czytelników, lecz sięgnęli po jeszcze większą dawkę telewizyjnego świata. Zwielokrotniły się przecież obroty kanałów filmowych… Ale wróćmy do Twojej sytuacji, która zapewne była podobna w przypadku wielu Twoich koleżanek i kolegów psychoterapeutów…

Urszula Lajfert: Po pewnym czasie stwierdziłam, że koniecznie muszę wydzielić w domu część na gabinet i część na życie prywatne. Bardzo ważne stało się zarządzanie przestrzenią, również tą zewnętrzną. Sypialnia, kuchnia, itd. to nie są miejsca pracy.

Marcin Michał Wysocki: Okej. Ważna sprawa. Dotyczy każdego, kto pracuje zdalnie. Ja niestety nie mam takiej świątyni, lecz kąt :). W sumie też coś…

Urszula Lajfert: Dodatkową zmianą, która wpłynęła na mnie był zakaz wyjazdów, które są ważnym elementem mojej higieny psychicznej. Ja muszę oczyszczać umysł po sesjach z pacjentami i to była jedna z form. Musiałam znaleźć inną. Choć nie ukrywam, że i tak czasami wyjeżdżałam. W moim zawodzie zdarzają się interwencje kryzysowe, które muszą się odbyć na żywo, bo ktoś np. planuje odebrać sobie życie… Jadąc tam, mogłam jednocześnie zmienić moje otoczenie, itd.

Ostatnią covidową zmianą we mnie, o której tutaj wspomnę, stał się fakt, iż stałam się jeszcze bardziej wewnątrzsterowna i świadoma siebie w tu i teraz. Musiałam dbać bardziej o swoje wnętrze, ciało, aby móc pomagać innym. Jeśli ja bym osłabła, straciła odporność, inni nie otrzymali by mojej pomocy. A ta, w pandemii była jeszcze bardziej potrzebna.

Marcin Michał Wysocki: No tak, ktoś kto niesie pomoc, musi samemu być w dobrej formie. Mieć do tego odpowiednie pokłady spokoju, cierpliwości, potrzebnych do pracy; do koncentracji na problemach innych ludzi. Możliwość regeneracji sił, aby robić to skutecznie i nie zaszkodzić samemu sobie. Przypominamy sobie o tym dopiero, gdy w mediach pokazywane są wstrząsające relacje o warunkach pracy, wysiłku i poświęceniu lekarzy czy ratowników medycznych.

Urszula Lajfert: Podsumowując. Na szczęście inna, ale jednak nastąpiła, pewna normalność i już można do pewnych wcześniejszych przyzwyczajeń, rytuałów czy też hobby w tej chwili powrócić😊.

Marcin Michał Wysocki: No, nie wiem. Nie pamiętasz, jak odetchnęliśmy latem 2020 r., licząc, że to koniec zmagań? W każdym razie, że najgorsze za nami. Nawet premierę książki wyznaczyliśmy z wydawczynią na listopad, gdy już będzie „po wszystkim”, nie mając pojęcia, że trafimy ponownie w sam środek kolejnej fali i związanych z nią obostrzeń.

Urszula Lajfert: Mimo wszystko, jestem optymistką. Mam ogromną nadzieje, że ten covidowy czas pokazał nam jak ważna jest psychika, spokój, dbanie najpierw o samego siebie. Ale też przynależność, współpraca i wspieranie siebie nawzajem.

Ciekawa również jestem, czy zostało dostrzeżone przez Was bardziej ciało, które znacznie dłużej przebywało w tym zamknięciu na kanapie. Czy ono rzeczywiście tak odpoczywa? Lub, czy jak będę biegać codziennie na siłownię, to rzeczywiście rozwiążą się moje problemy niecielesne? Zatem, czy człowiek przypadkiem nie jest istotą holistyczną, gdzie i ciało, i dusza są ważne, gdyż na siebie wpływają? Jak boli jedno, to boli drugie?

Myślę sobie, Marcinie, że to był trudny czas, ale też mógł być owocny w doświadczenia, refleksje, a nawet działania polepszające jakość naszego życia. Niektórzy o tym głośno mówią, że zmienili pracę, odnaleźli pasje, zbliżyli się z rodziną, bardziej poznali naturę, itd. Czy zatem covidowy czas to tylko zło? To pozostawiam już Waszej ocenie😊.

Marcin Michał Wysocki: Naprawdę podoba mi się Twoje podejście. Wszyscy wiemy, co było złe. Wyciągnijmy wnioski, co było dobre i poprawmy jakość swojego życia, Kochani!

***

Urszula Lajfert psycholog, certyfikowana psychoterapeutka i www.psychoprzemiana.pl. W ciagu kilkunastu lat pracy zawodowej, ukończyła taką liczbę studiów, kursów i szkoleń, że szkoda czasu na ich przytaczanie. Zdecydowanie woli Ulę od Urszuli😊. Od wielu lat związana prywatnie i osobiście z rozwojem wewnętrznym. Zainteresowana człowiekiem jako całością.