Go to content

Trzy tysiące lat historii smoczka, czyli od ceramiki do kauczuku

Smoczek HEVEA odlany jest w całości z jednego kawałka kauczuku
Fot. Materiały prasowe / Smoczek HEVEA odlany jest w całości z jednego kawałka kauczuku

Stosowany w domach na całym świecie smoczek to nieodłączny towarzysz pierwszych miesięcy życia dzieci już od 3000 lat! Zanim przybrał współcześnie dobrze nam znaną formę, potrafił wyglądać naprawdę zaskakująco. Był na tyle powszechnie stosowany, że uwieczniali go na obrazach klasycy malarstwa. Co obecnie jest nie do pomyślenia, dla zwiększenia jego skuteczności maczano go w… alkoholu. Przyjrzyjmy się, jak przebiegała ewolucja małego uspokajacza.

Zanim w wychowywaniu małych dzieci pojawił się smoczek, stosowano różne rozwiązania zaspokajające naturalną potrzebę ssania. Już starożytni Rzymianie, ponad 3000 lat temu, używali do tego glinianych przedmiotów w kształcie zwierząt – świń, krów czy żab. Archeologowie znaleźli wiele takich egzemplarzy w dziecięcych mogiłach na terenie dzisiejszych Włoch. W takich przedmiotach wydrążano po obu stronach dziurki, aby wlać do środka miód lub wsypać cukier. Przez otwór z drugiej strony maluch wysysał jego zawartość. Powszechnie także używano np. kolb kukurydzy, które dzieci mogły ssać.

Walka z demonami i usypiająca moc brandy

Coś już znacznie bardziej przypominającego dzisiejszy smoczek funkcjonowało w postaci drewnianych grzechotek. W antycznym Rzymie rodzice używali ich, by dostarczać dzieciom rozrywki i… odpędzać złe duchy. Do końca takiej grzechotki przymocowany był kawałek koralowca, który dziecko mogło ssać. Koralowce zresztą od prehistorii przyciągały uwagę ludzi, którzy widzieli w nich cechy zarówno minerałów, jak i roślin czy zwierząt. Dlatego były tak powszechnie stosowane w kulturze śródziemnomorskiej. Czasami do grzechotki dodawano drewnianą lub kamienną kulkę, przewiązywano szmatkę albo nawet… zwierzęcą kość.

W późniejszym czasie zmieniał się jedynie materiał – smoczki tworzono ze złota, srebra czy nawet pereł. Co brzmi dziś szokująco, w średniowieczu – żeby przyspieszyć efekt uspokojenia dziecka – maczano je w… brandy.

W historii smoczka nie brak wątków polskich. „W okresie średniowiecza do uspokojenia dziecka wykorzystywano nie tylko bujanie w kołysce. Alternatywą była sysułka czyli kawałek materiału, najczęściej płótna, zwinięty w kulkę z wypustką do trzymania. Środek wypełniano makiem albo miodem. Prawdopodobnie właściwości maku, a raczej opium, które jest z niego otrzymywane, znane były już za czasów Homera. (…) Papaver somniferum, czyli mak lekarski zawiera alkaloidy działające uspokajająco i przeciwbólowo, stąd ssanie sysułki dawało pożądane efekty i uspokajało dziecko.” – czytamy w artykule naukowym Marty Gudowskiej pt. „Codzienność najmłodszych dzieci w polskim malarstwie religijnym 1400-1550” z archiwum Wydziału Teologii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Do rodzimych przykładów można zaliczyć malowidło nieznanego artysty pt. „Św. Anna Samotrzecia” ze Strzegomia (ok. 1400 r.), które można oglądać w Muzeum Narodowym we Wrocławiu. Przypuszcza się, że zobrazowana sysułka wypełniona była makiem i nasączona mlekiem. Podobnym polskim dziełem  jest „Madonna ze szczygłem” z Dębna koło Kalisza (ok. 1450 r.).

Nieznany malarz z artystycznego środowiska Pragi, „Święta Anna Samotrzeć”, koniec XIV w., źródło: Muzeum Narodowe we Wrocławiu, fot. Wojciech Rogowicz

Uwiecznioną na obrazach sysułkę nazywano także  „susułka”, „sosułka”, a po śląsku „waczek”. Motyw smoczka w malarstwie był bardziej typowy dla sztuki europejskiej niż polskiej. Znalazła się on nawet na obrazie „Madonna i Dzieciątko z czyżykiem” z 1506 r. autorstwa niemieckiego renesansowego malarza i rysownika Albrechta Dürera. Ten jeden z najwybitniejszych przedstawicieli swojej epoki zobrazował w ręce Dzieciątka Jezus kawałek związanej tkaniny, wypełnionej ziarnkami maku.

Wynalazcy i krytyka

W XIX wieku wielu rodziców dawało dzieciom smoczki i akcesoria do zabawy, wykonane z korka, kości słoniowej, srebra, złota, miedzi, cyny, szkła lub drewna. Zdjęcia brytyjskich złotych i srebrnych grzechotek ze smoczkiem z koralowca z tych czasów można zobaczyć choćby w internetowych archiwach Victoria and Albert Museum.

W tamtych też czasach Amerykanin Elijah Pratt opatentował w 1845 r. pierwszy smoczek do butelek, który wykonał z indyjskiej gumy pochodzenia roślinnego.

W 1901 r. amerykański aptekarz Christian W. Meinecke opracował pierwszy „uspokajacz” (ang. – pacifier). Jego opatentowany wynalazek składał się z przeznaczonej do ssania końcówki z indyjskiej gumy, połączonej z tarczą z kości słoniowej lub aluminium. Taka konstrukcja zapobiegała ryzyku połknięcia małego smoczka przez dziecko. W kolejnych latach pojawiło się wiele innych podobnych rozwiązań. Niektóre z nowszych projektów i patentów zawierały pierścienie, które umożliwiały rodzicom większą kontrolę nad smoczkiem, gdy trzeba było go szybko wyjąć. Wiele z nich jednak zawierało w sobie siarkę, co powodowało, że nieprzyjemnie pachniały i miały zły posmak.

Na początku XX wieku pojawiły się pierwsze głosy krytykujące smoczki – absurdalne i z reguły bazujące na niewiedzy. Dla przykładu w 1909 r. na łamach prestiżowego dziennika „The New York Times” ukazał się list zbulwersowanego czytelnika, który nazwał smoczki „paskudnym wynalazkiem”, odpowiadającym za pogrubianie języka i deformowanie ust. W tamtych czasach, na liście oskarżeń, pojawiło się powodowanie skoliozy, problemów psychologicznych i rozprzestrzeniania różnych chorób. „Pediatrzy i zwolennicy karmienia piersią ostrzegali, że smoczki powodują niechęć do ssania sutka i uniemożliwiają karmienie dzieci. Najnowsze badania obaliły te zarzuty, pokazując, że smoczki mogą faktycznie pomóc w karmieniu piersią” – napisano w artykule pt. „Kto wymyślił smoczek?” na portalu „The New York Times”.

Czerpać z dobrodziejstw natury

W ostatnich latach na rynku dostępne są syntetyczne smoczki z silikonu i plastiku, ale także naturalnego pochodzenia – kauczukowe. Jednak te pierwsze zawierają szkodliwe dla organizmu substancje chemiczne, jak polichlorek winylu, bisfenol A i ftalany. Zdecydowanie lepszym wyborem są smoczki z kauczuku naturalnego pobieranego z wiecznie zielonego drzewa kauczukowca brazylijskiego (Hevea brasiliensis). Taki pochodzenia roślinnego popularny smoczek duńskiej marki HEVEA odlany jest w całości z jednego kawałka kauczuku. Nie rozpadnie się na części i nie stworzy zagrożenia zadławienia się. Nie ma w nim szczelin, w których odkładać mógłby się brud, prowadząc do rozwoju pleśni i bakterii. Jest ekologiczny i w pełni biodegradowalny, bo po wyrzuceniu po 10-15 latach zostanie rozłożony przez mikroorganizmy. W ofercie marki HEVEA mamy smoczki anatomiczne (łagodne dla zębów i dziąseł), symetryczne (przeznaczone dla niemowląt karmionych piersią) i okrągłe (dla dzieci karmionych butelką).

Smoczek HEVEA odlany jest w całości z jednego kawałka kauczuku

Fot. Materiały prasowe / Smoczki HEVEA są w pełni pochodzenia roślinnego

Jak informuje serwis Encyclopedia of Children’s Health, obecnie ponad 75 proc. dzieci w zachodnich krajach korzysta ze smoczka. Żłobki szpitalne często dają je noworodkom, zaś wcześniaki wydają się lepiej dzięki nim rozwijać. Dziś specjaliści polecają smoczki dzieciom do 3 roku życia i potwierdzają, że pomagają im one przejść okres ząbkowania. Zgodnie podkreślają kojące walory smoczków, które ułatwiają maluchom dostosowanie się do nowych sytuacji i łagodzą nerwy.


Artykuł sponsorowany