Go to content

Zamiast chronić i kontrolować, zbuduj w dziecku pewność, że świat jest przyjazny. Ty, możesz dać mu to, co najlepsze

Fot. iStock/AleksandarNakic

Siedzimy wieczorem w kuchni, rozmawiam z mężem i nagle ŁUP! Przez sekundę, może dwie, zastanawialiśmy się, co się stało. Krzyk od razu postawił nas na nogi.

Moi synowie mieli wtedy dwa i cztery lata. Siedzieli u siebie w pokoju na łóżku i nagle ni stąd ni zowąd półka, która wisiała nad nimi, obluzowała się na jednym haku. Młodszy dostał nią w głowę. Krew wszędzie. Łazienka… Szybki ogląd sytuacji. Nie muszę wam mówić, co zobaczyłam? Rana na czole taka, że nogi się pode mną ugięły. W jakimś nadludzkim spokoju zarządziłam wyjazd do szpitala, młodego owinęłam kocem i pamiętam tylko, że w aucie modliłam się, żeby nie stracił przytomności. SOR, szycie, zdjęcie – nie pamiętam w jakiej kolejności. Wróciliśmy do domu i kiedy puścił stres, a syn już spokojnie spał, zalałam się łzami.

Rodzic chyba niczego nie boi się tak bardzo jak tego, że jego dziecku coś się stanie. Najchętniej chodzilibyśmy za nimi krok w krok pilnując, żeby się nie potknęli, nie wywrócili, nie zrobili sobie krzywdy.

Dzwonek do drzwi, tym razem mój starszy syn (miał może pięć lat) rusza z kanapy, żeby sprawdzić kto to i… ląduje czołem na drewnianej szafce. Powtórka z rozrywki – panika zaraz po niej spokój. SOR – szycie, zdjęcie, głowa cała. Tylko ja myślałam, że odlecę, jak już lekarz zrobił mu zastrzyk przeciwbólowy, żeby założyć szwy… I ten płacz dziecka – tego się nie zapomina.

Oczywiście, że na tym nie koniec. Wyrwana ręka z barku. Skręcony nadgarstek i gips. Rozcięta broda i szycie po jeździe na jakimś festynie na byku – imitacja rodeo. Dodać jeszcze mogę tic taca w nosie, pozdzierane kolana na rowerze, podczas spaceru, na placach zabaw. Codzienność z dziećmi.

Młodszy rok temu na lodowisku złamał stałą jedynkę. Zawsze na łyżwach jeżdżą w kaskach, o ochraniaczach na zęby w życiu bym nie pomyślała.

Tak, są takie momenty w życiu każdego rodzica, które chciałby wykreślić z pamięci, zwłaszcza, gdy chodzi o bezpieczeństwo dzieci. I jak tu puścić samodzielnie do szkoły, pozwolić pójść z kolegami na rolki? Przecież w końcu musi nauczyć się samodzielności i poczuć, że mu ufamy. Z drugiej strony, bardzo często towarzyszy nam strach o to, czy wróci całe do domu, czy nic złego mu się nie przytrafi. Dzieci jednak wyfruwają z naszego gniazda chcąc zachwycić się światem i życiem. I jakbyśmy się przed tym nie bronili – są zupełnie odrębnymi od nas jednostkami, których nie jesteśmy w stanie nieustannie kontrolować.

Jasne, że możemy chodzić za nimi krok w krok, trzymać za rękę, nie pozwalać na uprawianie kontuzyjnych sportów, ale, powiedzmy sobie szczerze – w ten sposób wyrządzamy dziecku prawdziwą krzywdę. Mówiąc: „Uważaj, to niebezpieczne”, „Nie wchodź tam, bo sobie zrobisz krzywdę”, „Lepiej idź na szachy niż piłkę nożną” – dajemy dziecku sygnał, że świat jest niebezpieczny, a na każdym rogu czeka na niego zagrożenie. Jak ono ma pójść w świat pewne siebie i wiary w to, że wszystko, co najlepsze cały czas przed nim, jeśli przejmie nasze lęki (a to, że przejmie jest niemal pewne na 100%)?

Chronimy te nasze skarby najlepiej jak umiemy, ale są rzeczy, których nie unikniemy, nie przewidzimy, co widać choćby na przykładzie mojego rodzicielstwa. Co możemy zrobić? Na pewno nie załamywać rąk i czekać na najgorsze.

Rzadko kiedy lubimy rozmawiać o ubezpieczeniach, bo te rozmowy zawsze rozsnuwają przed nami wizje, których nigdy byśmy nie chcieli zobaczyć i mówią o rzeczach, o których my nawet nie chcielibyśmy myśleć. Jednak w przypadku dzieci warto się przełamać, ponieważ , jeśli już dojdzie do wypadku, to miejmy poczucie, że zrobiliśmy wszystko, by naszemu dziecku w powrocie do zdrowia dać to, co najlepsze.

Czy wiecie, że Nationale Nederlanden w ramach ubezpieczenia „Na dziecięce wypadki” wypłaca do 75 000 złotych na powrót dziecka do zdrowia? Złamana ręka – to pieniądze z ubezpieczenia na lżejszy gips i UWAGA na korepetytora, który pomoże w nadrobieniu szkolnych zaległości. To także ochrona przez 24 godziny siedem dni w tygodniu – przecież wiemy, że wypadki zdarzają się dzieciom wszędzie, nie tylko w szkole czy w przedszkolu. Wiem, że ubezpieczenia odstraszają ze względu na uciążliwą biurokrację, ale nie w Nationale Nederlanden – tutaj rodzice mają indywidualnego opiekuna, który, w momencie nieszczęśliwego wypadku, zadba o to, by pomóc jak najszybciej dziecku.

Nie ma co się oszukiwać, nie jesteśmy w stanie non stop kontrolować naszego dziecka i zapewnić mu 100% ochrony przed różnymi wypadkami, zwłaszcza, gdy jest ono ciekawe świata i nieustannie je eksploruje. Więc może zamiast drżeć z niepokoju wyglądając przez okno, czy syn lub córka wracają cali i zdrowi do domu, warto pomyśleć o tym, by zapewnić im idealne warunki pomocy i wsparcia, gdyby rzeczywiście coś im się przytrafiło. Oczywiście oby jak najrzadziej.


Artykuł powstał przy współpracy z Nationale Nederlanden