Go to content

Zakochaj się w Portugalii z fotografką Kat Piwecką

Dawno temu podczas pierwszego pobytu w Portugalii na plaży zobaczyłam łódź ze słowami „If You Can Dream It, You Can Do It”, a dwa tygodnie później w innym miejscu „Live Your Dreams”. Jako że całe życie szłam za głosem swojego serca, już wiedziałam, że wrócę tutaj, i już zawsze będę wracać. I nagle zaczęła się dziać magia…

Zawsze miałam marzenie … marzenie, żeby przenieść się na kilka tygodni lub miesięcy do małej wioski na południu Europy i pobyć trochę sama ze sobą. Uciec i zaszyć się, po to aby porozmyślać o swoim życiu, o tym, co było i o tym, co przede mną. Wynajęcie małego domku w tradycyjnym portugalskim stylu na dwa miesiące w małej portugalskiej wiosce było dokładnie tym, czego potrzebowałam. I bardzo ucieszył mnie fakt, że byłam pierwszą w historii turystką w tejże miejscowości.

Wciąż pamiętam twarze zdziwionych mieszkańców, kiedy po trzech dniach męczącej drogi na trasie Polska-Portugalia wjechałam w końcu do wioski moim samochodem na polskich rejestracjach. Nie dość, że pierwszy turysta w ich wiosce, to jeszcze z tak daleka! To było takie cudowne budzić się codziennie w tak spokojnym miejscu w środku pustkowia, w otoczeniu rozległej wyschniętej od słońca sawanny, bez ludzi i turystów, bez hałasu i pośpiechu miasta.

Czas się tutaj zatrzymał. We wsi pozostali jedynie emeryci, którzy całymi dniami pracowali we własnych ogródkach, dostarczając sobie w ten sposób zajęcia oraz własnych owoców i warzyw. Nie potrzebowałam budzika. Zasypiałam i budziłam się razem z piejącymi kogutami i ryczącymi owcami i baranami.

 

Właścicielka domu, który wynajęłam – Dona Dolores otoczyła mnie także szczególną opieką. Mieszkając niedaleko, codziennie przynosiła mi świeże warzywa i owoce z własnego ogródka. Codziennie wyczekiwałam z wielką radością na przepyszne pomidory, papryki, ogórki i figi. Mój sąsiad Senhor Antonio nauczył mnie oglądać codziennie zachód słońca. Każdego wieczora o stałej porze zwykł wystawiać przed dom małe krzesełko i zasiadać przed swoim domem wraz ze swoimi psami w oczekiwaniu na zachód słońca.

W ten sposób kończył każdy dzień – siedząc w ciszy i podziwiając piękny zachód słońca. I w podobny sposób także ja kończyłam każdy swój dzień – siedząc na plaży zamykałam oczy i wsłuchana w szum fal odpoczywałam po całym dniu. I każdego dnia czułam się szczęśliwsza i szczęśliwsza. Teraz już nie mogę sobie wyobrazić życia bez oceanu, który daje niesamowitą energię.

Ale od początku. To było naprawdę wiele lat temu, kiedy zobaczyłam kultowy film Wima Wendersa „Lisbon story”. Dwie rzeczy w filmie szczególnie zwróciły moją uwagę i zostały na lata w mojej głowie.

Pierwsza z nich to samochodowa podróż głównego bohatera przez całą Europę – z Niemiec do Portugalii oraz stacje radiowe w różnych językach, które zmieniały się, kiedy przekraczał kolejne granice: z Francją, Hiszpanią, Portugalią. Wtedy nawet się nie spodziewałam, że w dalekiej przyszłości ja sama będę każdego roku odbywać dokładnie taką samą podróż, w trakcie której będę słuchać niemieckiej stacji radiowej pierwszego dnia, francuskiej stacji radiowej drugiego dnia i hiszpańskiej stacji radiowej trzeciego dnia.

Drugą rzeczą, która wyjątkowo mnie poruszyła w filmie Wima Wendersa był głos Teresy Salgueiro – ówczesnej wokalistki zespołu Madredeus oraz wszystkie utwory wykonane w filmie przez zespół Madredeus. To było moje pierwsze spotkanie z fado. Ta muzyka złamanych serc i wielkiej tęsknoty totalnie mnie zauroczyła. I znowu, wtedy nawet nie przyszło mi do głowy, że w dalekiej przyszłości będę fotografować najsłynniejszych muzyków tego gatunku, a jeden z nich zaśpiewa mi „Parabéns P’ra Você” na moje czterdzieste urodziny (dziękuję Pedro Moutinho – nigdy tego nie zapomnę).

Pierwszy raz do Portugalii przyjechałam jako dziennikarz podróżniczy, żeby zrealizować materiał na artykuł podróżniczy dla polskiego magazynu. Wylądowałam w Faro i rozpoczęłam moją podróż od regionu Algarve, poruszając się w kierunku północnym, po drodze odwiedzając wszystkie ważne miejsca, aż dotarłam do Porto na północy kraju. W pierwszym dniu mojego pobytu na plaży zobaczyłam łódź ze słowami, które szczególnie przykuły moją uwagę: „If You Can Dream It, Yoiu Can Do It”, a dwa tygodnie później w Nazare słowa: „Live Your Dreams”. Jako że całe życie szłam za głosem mojej intuicji, poczułam głęboko w sercu, że właśnie znalazłam swój drugi dom. I nagle zadziała się magia … Już wiedziałam, że wrócę. Że zawsze będę wracać.

Od tego czasu jestem podzielona pomiędzy dwa kraje – pomiędzy moje dwa domy – Polskę i Portugalię. Każdego roku przenoszę się do Portugalii na 4 miesiące, a kiedy moje dzieci „opuszczą gniazdo”, będę mogła ten czas jeszcze zwiększyć.

Od tego czasu wielokrotnie przejechałam całą Portugalię od południa aż po północ – zrobiłam prawie 30 000 zdjęć, odwiedzając ponad 300 miejsc (miasta, wioski, plaże, zamki, pasma górskie, wyspy).

Od tego czasu opublikowałam ponad 20 artykułów o różnych regionach Portugalii w polskich i portugalskich magazynach.

I wreszcie od tego czasu – przejechałam sama moim samochodem ponad 10 razy dystans 3000 kilometrów z Polski do Portugalii i z powrotem.

Album zatytułowałam „In Love with Portugal”, bo to historia miłości opowiedziana pięknymi kolorowymi zdjęciami. Powodów do zakochania się w tym kraju miałam mnóstwo:

  • sentymentalna Lizbona z zabytkowymi żółtymi tramwajami, wijącymi się pod górę brukowanymi uliczkami i melancholijnymi pieśniami fado,
  • klimatyczne Porto położone nad rzeką Douoro z licznymi piwnicami winnymi, tętniącą życiem nadrzeczną Ribeirą i pięknymi mostami,
  • wszechobecne ceramiczne płytki azulejos, które zdobią każdą niemal kamienicę i słynne kolorowe parasolki zawieszone nad ulicami,
  • dziesiątki kilometrów piaszczystych plaż i wydm na nieodkrytym jeszcze wybrzeżu Costa Vicentina ciągnącym się na południe od Lizbony aż do Przylądka Świętego Wincenta,
  • skaliste klify, zaciszne zatoczki i skały o najróżniejszych kształtach z tajemnymi tunelami prowadzącymi do dzikich plaż w Algarve,
  • urokliwe małe miasteczka z białymi domami ozdobionymi niebieskimi i żółtymi paskami w regionach Alentejo i Centro,
  • gigantyczne oceaniczne fale i raj dla surferów,
  • najpyszniejsze na świecie słodkości, cukiernia na każdym rogu i aromatyczna kawa popijana tak często, jak się tylko da.

Album w rozmiarze A4 zawiera ponad 330 stron kolorowych zdjęć najpiękniejszych miejsc, które warto odwiedzić podczas wyprawy do Portugalii. Podzieliłam go na 5 rozdziałów odpowiadających głównym regionom: Algarve, Alentejo, Lisboa, Centro i Norte. Album można zakupić w moim studio lub w sprzedaży wysyłkowej na mojej stronie: WWW.KATPIWECKA.COM. Organizuję też warsztaty fotograficzne w Portugalii śladami mojej książki, terminy oraz program warsztatów znajdują się także na stronie WWW.KATPIWECKA.COM.