Go to content

„W życiu boję się szarości. Ludzi którzy nie mają żadnej pasji. Nie podejmują próby jej znalezienia”. Rozmowa z Karoliną Hamer

Fot. Archiwum prywatne / Karolina Hamer Facebook

Wierzy w energię. „Tyle ile daję, tyle dostaję”, mówi. To, gdzie dzisiaj jest zawdzięcza ludziom spotkanym w swoim życiu. „Dali mi tyle wsparcia i bezwarunkowej akceptacji, że czerpię z tego do dzisiaj. To jest prawdziwa moc”.

Kocha ludzi. Ma poczucie misji. Swoją energią mogłaby obdarzyć wielu. Mówi, że siłę i inspirację czerpie od innych kobiet. – Niczego nie udaję. Moje życie to upadki i wzloty. Z każdej sytuacji wyciągam jednak to, co dobre dla mnie, co prowadzi do mojego rozwoju. O tym chcę mówić innym. Że nie warto się poddawać. Że warto iść swoją drogą. Jeśli masz w głowie cel i scenariusz na jego realizację, to działaj wbrew wszystkiemu – mówi Karolina Hamer, szesnastokrotna medalistka Mistrzostw Świata i Europy w pływaniu, paraolimpijka.

Na głęboką wodę

Rodzice chcieli, by została księgową lub tłumaczem angielskiego. – Tata nauczył mnie pływać, kiedy miałam cztery lata. Mama od zawsze powtarzała: „Pływaj tylko tam, gdzie masz grunt”, po sekundzie, byłam już, na głębokim. Dzisiaj wiem, że pływanie to była dla mnie wolność. Miejsce, gdzie miałam spokój, gdzie nikt nic ode mnie nie chciał. Wychodziłam, jak byłam sina z zimna – opowiada Karolina. Pierwsze siedem lat jej życia, to nieustanna rehabilitacja. – Nie zdawałam sobie sprawy, w co jestem wtłoczona. Mama całkowicie poświęcił się mojemu usprawnieniu. Mówiono, że nigdy nie będę chodzić. A ja miałam konkretny cel: Nigdy nie usiąść na wózku. – Rodzice mnie usprawnili, potem walczyłam o swoją odrębność i podążanie własną drogą. Wiedziałam, że to co chcę robić, to pływać.

Karolina nie lubi mówić o swojej niepełnosprawności. Urodziła się z niedowładem nóg. – Ja po prostu chodzę trochę wolniej niż inni. A że zawsze się wszędzie spóźniam, to moje nogi są doskonałym usprawiedliwieniem. Jeszcze w życiu do głowy mi nie przyszło, żeby być gdzieś wcześniej – śmieje się. – Uważam, że niepełnosprawność tkwi w głowie. Nieszukanie celu i pasji w życiu to prawdziwa ułomność. Ktoś marzy o byciu dziennikarzem, a zostaje księgową. Nie realizuje swojego planu na życie tylko cudzy.

Jedna wielka impreza

– Miałam wielkie szczęście – mówi. – Wierzę w energię, którą dostajemy od ludzi. W to, że jeśli dajesz, to też odbierasz. A ja spotkałam fantastycznych ludzi. Karolina chodziła do państwowej podstawówki. – To była jedna wielka zabawa. Nigdy nie dotknął mnie brak tolerancji. Wręcz przeciwnie. Kiedy w czwartej klasie wychowawczyni powiedziała: „Karolina jedziemy w góry, ty nie jedziesz”, moja klasa powiedziała: „Jeśli Karolina nie może, my też nie jedziemy”. I pojechałam.

– Myślę, że gdy na tym wczesnym etapie dostajesz tak niewiarygodną akceptację, to potem już niewiele jest w stanie cię złamać. Robiłam wszystko to, co moi rówieśnicy. Ja wiem, że to brzmi jak bajka, Ale tak naprawdę było. Chodziłam na koncerty, na imprezy. Kiedy trzeba było nieść mi plecak, koledzy nieśli. Zadzwonić z prośbą o miejsce siedzące na koncercie – żaden problem. I tak naprawdę dzisiaj, z perspektywy czasu widzę, jakie to było niesamowite. A jednocześnie w moim postrzeganiu świata całkowicie normalne.

Fot. Archiwum prywatne/ Karolina Hamer / Facebook

Fot. Archiwum prywatne/ Karolina Hamer / Facebook

Poczucie misji

Poważne pływanie zaczęła w wieku 17 lat. Pierwsze sukcesy przyszły bardzo szybko. Dziś ma 16 medali mistrzostw świata i Europy. Na swoje pierwsze Igrzyska pojechała w 2004 roku. O sobie mówi, że jedną nogą jest sportowcem, a drugą społecznikiem. – Rodzice zaszczepili we mnie gen walki, wyssałam go z mlekiem matki. Mam też charakter pokojowego rewolucjonisty. Wychowałam się na muzyce Kasi Nosowskiej i za nią powtarzam, że jeśli się już wypowiadać, to po coś. Zawsze występuję w mediach w jakieś roli. Igrzyska w Londynie uświadomiły mi, że paraolimpijczycy mogą być tak „ widoczni” jak sportowcy sprawni. Postanowiłam zawalczyć o transmisję Igrzysk Paraolimpijskich w Telewizji Polskiej aby udowodnić naszą atrakcyjność i zjednoczyć Polskę w kibicowaniu.

Niektórzy dziennikarze przypisują jej łatkę skandalistki. – Kiedy po Igrzyskach w Londynie okazało się, że nie otrzymam stypendium sportowego rozpoczęłam akcję: „Karolina Hamer sponsoring”. Szukałam sponsorów, którzy umożliwią mi dalsze trenowanie. Ma poczucie misji. – Mam radochę, kiedy mogę przechytrzyć system. Kiedy osiem na dziesięć osób mówi mi, że czegoś się nie da zrobić, to znaczy, że się da, tylko trzeba się do tego lepiej przygotować. Obok planu A mieć też plan E. A ja chcę pokazać, że niepełnosprawny zawodnik może być partnerem marketingowym dla sponsorów. Siła polskiego paraolimpizmu tkwi w paraolimpijczyku. I to on musi być świadomy swojej wartości

Mówi o sobie: – Jestem raczej nieułożona. Ale zobacz, im dłużej się ze mną rozmawia, tym mniej tego skandalu, a raczej więcej pewności siebie. Może nie powinnam tego mówić, ale jest mi bardzo miło, kiedy gdzieś słyszę: „Głośno o paraolimpijczykach zaczęło się mówić od Karoliny Hamer”.

Arch. prywatne Karoliny Hamer

Arch. prywatne Karoliny Hamer

Woman power

Ponad wszystko ceni wolność. – Jeśli spytasz mnie: „Wolność czy miłość”, to odpowiem wolność. Ale nie wiem, czy za dziesięć lat nie zmienię zdania. To kobiety stanowią o jej sile, wytrzymałości. – Mam grono „sióstr” , na które zawsze mogę liczyć. To dziewczyny, z którymi znamy się od ponad siedemnastu lat. Każda w swojej dziedzinie sięga po mistrzostwo. To w kobietach tkwi wielka siła.

Karolina pomimo energii którą emanuje i uśmiechu, który jej właściwie nie opuszcza mówi, że nie wierzy w amerykański „keep smiling”. – Nikt nie może być szczęśliwy i radosny przez 365 dni w roku. Ja też mam swoje wtorki czy czwartki, kiedy oglądam Almodovara, beczę w poduszkę i dzwonię do bliskich mi kobiet. One w momentach kryzysowych dają mi zrozumienie i akceptację. To taki bandaż na serce.

Karolina milknie, gdy pytam o mężczyzn. Szuka słów. – Zdarzali mi się faceci, którzy czekali, aż ja się nimi zaopiekuję. A to nie dla mnie. Czy się boję? Mam 34 lata i oczy szeroko otwarte.

Opowiada, że skończenie 30. lat było trochę, jak przejście pewnej granicy. – To taki moment pogodzenia się ze sobą. Stałam się bardziej świadoma siebie. Kiedy wiem, że przychodzi gorszy czas, to on dzieje się po coś. Jestem uważna. Dbam o swój rozwój. Dużo czytam, analizuję, próbuję siebie zrozumieć. Chcę moje życie przeżyć naprawdę. A jeszcze dużo przede mną do zrobienia do przemyślenia, do przeanalizowania.

Karolina spotyka się na warsztatach motywacyjnych z różnymi kobietami. – Nie, nie jestem żadnym mentorem. Jestem Karoliną Hamer, która przeszła wiele wzlotów i upadków, z których się jednak podnosiła. Rozmawiamy i okazuje się, że udziałem każdej kobiety jest podobna historia, osadzona w innych realiach – czy to matki, żony, czy pracownika. Moja historia jest autentyczna pokazuje, że jeśli tylko chcemy można naprawdę wiele. I że za każdą zmianą, choćby nie wiem, jak źle nie wyglądała na początku, jest coś dobrego. Że warto podążać za marzeniami i pragnieniami. Że drzemie w NAS wielka siła.

10351910_874508545904832_6350771491729559190_n

Fot. Archiwum prywatne/ Karolina Hamer / Facebook

Hamer  kobieta

W ostatnim czasie zaczęła dostrzegać w sobie kobietę. – Natalia Przybysz śpiewa: „Jak to się stało, że zapomniała o swoich piersiach. To o mnie. Zdałam sobie z tego sprawę, dlatego teraz staję przed lustrem i mówię: „Karolina, świetna z ciebie babka”. Przypomniałam sobie ostatnio, jak bardzo lubię chodzić do kina. I teraz między treningami idę często na jakiś film. Wiem, że ja też jestem ważna. Jako kobieta. Dlatego daję sobie wiele mniejszych i większych przyjemności. Na przykład wysypiam się. Pierwszy trening mam na dziesiątą, więc nie wstaję przed ósmą. Dużo czytam, kupuję sobie kremy, dbam o skórę, cerę. Spotykam się z ludźmi, ale nie na chwilę. Zawsze na ciut dłużej. Kocham podróże. Kiedyś będę mieszkać w Rio de Janeiro. Tam jest moja energia. Tam też zaczęły się moje pierwsze sukcesy na mistrzostwach świata – śmieje się.

Karolina Hamer lat 70. Co widzisz? – Widzę kobietę w podeszłym wieku (śmiech). Dojrzałą, tak dojrzałą kobietę, która uśmiecha się do siebie i mówi: „Kurde miałam fajne życie…”. A teraz, zaraz skończę 35 lat i muszę zasuwać, żeby takie było – śmieje się.

Rozmawiałam z Karoliną. Myślałam, jak pokierować rozmową, by nie skupiać się na niepełnosprawności. Niepełnosprawności w naszej rozmowie w ogóle nie było. Spotkałam kobietę, która inspiruje, zaraża miłością do życia i do drugiego człowieka. –Tam, gdzie nie znajduję zrozumienia, nie zatrzymuję się. Szkoda energii. Lepiej dawać ją tam, gdzie wiesz, że wróci do ciebie. Wierzę w to całym sercem.