Go to content

Tydzień samotnej matki na kwarantannie – czyli rzecz o nieogarnianiu

Fot. iStock

Za mną tydzień kwarantanny. Nie ogarniam niczego. I nie pojmuję jak to w ogóle fizycznie możliwe…? Dlaczego wcześniej, po dojazdach do pracy (3 godziny w ciągu dnia), generalnie wszystko szło jak w zegareczku… ? Dzisiaj nie wyrabiam się z większością podstawowych rzeczy. Jak ugotuję, to chałupy nie posprzątam, jak wypiorę, to pizzę muszę zamówić na kolację. Pies zwariował, ciągle chce na dwór, że o lekcjach z dzieckiem nawet nie wspomnę… Co robię nie tak?

Wstaję rano, może ciut później niż zazwyczaj. Mój pies od tygodnia kompletnie nie rozumie dlaczego wszyscy zostajemy z nim w domu. Nie kuma ale jest najszczęśliwszy na świecie, w związku z czym – nieustająco chce wyjść na dwór i się bawić, jakby chciał sobie odbić za wszystkie czasy.

Ja na przykład tak mam, że nie usiądę spokojnie przed komputer kiedy gary w zlewie zalegają… Też tak macie? No nie mogę i już. Robota też nie idzie, jak naczynia niewyjęte z suszarki. Nie ruszysz, nie ma opcji. Każda porządna gospodyni to zrozumie. A swoją drogą, nigdy wcześniej nie zauważałam tylu natręctw u siebie…

Jak ogarnęłam zlew, przeleciałam podłogę, bo przecież syf się rozniósł po zmywaniu, to zobaczyłam JE. Oblepione tłuszczem, ofaflunione, jakby się odbywał na nich taniec godowy, a przecież nikt z gębą do nich się nie przykleja… Okna. To dobry czas na wypucowanie okien. Najlepszy, nie będzie lepszego. Rzuciłam się im na ratunek, każda normalna kobieta mnie w tym momencie zrozumie! Nie mogłam udawać, że tego nie widzę! A jak uratowałam okna, to firanki też musiałam, tu bez gadania, wiadomo. Słońce oczywiście złośliwie waliło po oczach i z premedytacją obnażało  kolejne ciemne zakamarki. Wieczorem jakoś to wszystko lepiej wygląda 😉

Sprawdzam grupę szkolną na FB. My z lekcjami w lesie. Ale nie one! A jakże! Już pierwsze wzorowe uczennice posłały zlecone rankiem zadania. Konkurs na najszybsze zameldowanie rodzica z zadaniem trwa w najlepsze!

I tak every day, jak mnie to wnerwia… Tego konkursu nie wygramy raczej nigdy. To niewiarygodne, że ten nieustający wyścig na informacje, kto pierwszy dzwonił, rozmawiał, wie co zadane, gdzie wysłać, skąd wydrukować – frustruje mnie i totalnie demotywuje. Po cichu, bez ostentacji napisałam do wychowawczyni, że idziemy własnym programem nauczania i tyle. Co ja będę z nimi w szranki startować, z czym do ludzi… Moje dziecko od rana w klockach, mobach, minecraftach, właśnie projektuje swoją grę planszową pytając – co ja zrobię ze swoją wyobraźnią… No właśnie, niech robi, co chce, w konkursach nie startujemy, powtarzamy, czego nie umiemy, uczymy się życia…

Kolejny tydzień zaczynam dla lampką wina do śniadania. (Napisałam czy pomyślałam?). Nie no dzisiaj nalałam, bo z kolei przywitała mnie sterta ciuchów do prania, a przyjaciółka zaleciła (chyba) mądrze, żeby zawsze po przyjściu ze spaceru prać wszystkie rzeczy! No to już chodzimy w krótkich spodenkach, bo to człowiek nie nadążyłby przecież z praniem…

Jedyny plus to taki, że przestałam prasować. Tak, przestałam. Wcześniej, kiedy każdego dnia wyjeżdżałam do pracy, a muszę napomknąć po raz drugi, że dojazd ten zabierał mi trzy godziny w ciągu dnia, bo to istotna wiadomość, zawsze w weekend prasowałam… Wszystko, co wyprane. Dzisiaj, kiedy dzień podobny do dnia, a ja mam te godziny zaoszczędzone, ze stertą do prasowania zostałabym na drugi rok, więc nauczyłam się – składać. I całkiem, całkiem wygląda. Nawet nie widać, że nieprasowane. Że też ja na to wcześniej nie wpadłam, to brak słów po prostu, co ta izolacja z człowieka robi…

Konkursu na najszybciej odesłane zadania nie wygramy, ale nauczyłam się piec chleb! Pomyślałby ktoś wcześniej?  A jaka jestem pomysłowa w kuchni. Odkąd regularnie wertuję portale z przepisami, co również zajmuje trochę czasu, świat kuchni nie ma dla mnie tajemnic. Bardzo proszę przepis mojej koleżanki:

https://www.facebook.com/slodkiesmakiswiata/videos/2550437835274835/

 

Podobno rozmawianie z meblami, dopóki nie zaczną odpowiadać, jest dzisiaj całkiem normalne. I nie ma co niepokoić specjalistów. Każdy znajdzie drogę do samego siebie.      Z garami w zlewie lub bez. Przyznam szczerze – nie spodziewałam się, że zorganizowanie swojego życia poza korporacyjnym, zawodowym kieratem będzie tak trudne.