Go to content

Tato, o jedno tylko cię proszę – zakochaj się. Pora, żebyś pozwolił komuś zaopiekować się tobą

Fot. iStock/svetikd

Kochany Tato, u mnie dobrze, nie martw się o mnie!

Pamiętasz? Tak zaczynały się wszystkie moje listy do ciebie. Wiem, że trzymasz je ciągle w niebieskim pudełku po butach, razem z moimi pierwszymi rysunkami. Na tych rysunkach same kotki, pieski i królewny. Panie z przedszkola dziwiły się, pamiętasz Tato? Jak to możliwe, że tak jak inne, „normalne” dziewczynki, uwielbiałam rysować królewny, projektować im suknie i wycinać z papieru korony? Jak to możliwe, że przychodziłam codziennie na czas, ubrana w czyste i pachnące sweterki, spódniczki, rajstopki w serduszka? Jak to możliwe, że włosy miałam zaplecione w dwa, idealnie równe, cienkie warkoczyki? Jak to możliwe, że znałam tak dużo bajek i tak szybko składałam literki w wyrazy? Jak to możliwe, że jestem uśmiechniętym i szczęśliwym dzieckiem, skoro nie miałam mamy, miałam tylko… ciebie?

Dużo później, chyba kiedy zdawałam do liceum, opowiadałeś, żeby mnie rozbawić, jak nocami ćwiczyłeś te warkoczyki na mojej Barbie. Jak dzwoniłeś do znajomych z pracy i pytałeś, jak sprać jagody z mojej ukochanej sukienki. Jak kupowałeś różne poradniki i czytałeś o świnkach, różyczkach i pierwszych miesiączkach. Ojcowie moich koleżanek nigdy nie rozmawiali z nimi o miesiączkach, wiesz?

A jeszcze wcześniej, Tato? Zaraz po tym, kiedy zabrakło mamy? Mogłeś oddać mnie do babci, rzucić w wir pracy, zamknąć się w sobie. Przecież wiem, że cierpiałeś. Nie potrafię sobie nawet wyobrazić twojego cierpienia. Nikt z nich nie potrafił, nawet babcia, która straciła córkę.

Kochałeś swoją żonę ze wszystkich sił, mieliście zbudować dom i pojechać w podróż do Nowej Zelandii. Mieliście się razem zestarzeć i patrzeć na nas – mnie i mojego brata, który nigdy się nie urodził. Mama odeszła, ty zostałeś tutaj, ze mną. Małym, wrzeszczącym, kilkumiesięcznym zawiniątkiem. Nie poddałeś się. Stałeś się dla mnie wszystkim, czego mogłoby mi brakować. Dałeś wszystko, za czym mogłabym zatęsknić, choć nigdy przesadnie nie rozpieszczałeś.

Podjąłeś decyzję, która wywróciła twój świat do góry nogami: przeniosłeś swoje biuro do domu, bez chwili zastanowienia zrezygnowałeś z życia, które miałeś wcześniej. To ja byłam przez te lata twoim życiem. Ustaliłeś zasady, z których jedna, najważniejsza, pomagała ci dokonywać zawodowych wyborów i podejmować decyzje: moja córka jest dla mnie na pierwszym miejscu – mówiłeś kolegom, którzy proponowali ci kilkumiesięczne, intratne wyjazdy daleko od domu.

Kiedy zaczęłam chodzić do szkoły, babcia pytała mnie, jak sobie radzisz. Nie rozumiałam, co to znaczy „jak sobie radzisz”. Nie wiedziałam, że ty możesz sobie nie poradzić. Dla mnie byłeś najwspanialszy i nigdy nie zawaliłeś, Tato. Ty pewnie sobie myślisz, że takich sytuacji, w których mnie zawiodłeś było mnóstwo. Wiem, że długo przeżywałeś, kiedy zapomniałeś o sukience na bal przebierańców i o urodzinach mojej przyjaciółki. I to jedno zebranie w szkole, na które nie mogłeś pójść. I wiem, że nigdy nie wybaczysz sobie, że nie mogłeś uratować mamy. Ale dla mnie jesteś bohaterem.

Widziałam twoje łzy i wiem, że słabość i strach  są bardzo ludzkie i bardzo męskie. Widziałam złość, kiedy cierpiałam z powodu choroby, albo złamanego serca i wiem, że rolą ojca jest być przy córce w trudnych chwilach. Widziałam szczęście i wzruszenie, gdy pewnego sierpniowego popołudnia odbierałeś mnie z autokaru. Wyjechałam na kolonie jako mała dziewczynka, a wróciłam jako świetnie radząca sobie nastolatka z patentem żeglarza.

Dziś jestem już całkiem dużą dziewczynką, ale chyba jeszcze bardziej niż kiedyś potrzebuję czuć, że jesteś.

Pamiętasz? Mieliśmy swoje święta, swoje małe rytuały. Rok otwierały imieniny mamy, dzień, w który wyjmowaliśmy wszystkie albumy ze zdjęciami z waszego ślubu i górskich wycieczek. W Wigilię, w każdą rocznicę jej śmierci, opowiadałeś mi o niej zabawne historyjki i o tym– ciągle chciałam tego słuchać – jak zobaczyłeś ją pierwszy raz.

Przez te wszystkie lata Tato, nie pojawiła się w twoim życiu żadna inna kobieta. Wiem, co mówili inni: „Powinieneś sobie kogoś znaleźć. Dziewczynka potrzebuje matki, ty potrzebujesz kobiecej ręki w domu”. I wiesz co? Już wtedy wiedziałam, że tego nie zrobisz. Kochałeś ją cały ten czas. A twoja miłość, do niej i do mnie, starczała nam z nawiązką.

Dziękuję ci za to, że kiedy brałam ślub, nie chciałeś odprowadzić mnie do ołtarza. Powiedziałeś: „Nie należysz do mnie, nie jesteś dla mnie rzeczą, którą można oddać innemu mężczyźnie. Będę dziś szczęśliwy, bo ty jesteś szczęśliwa, ale pamiętaj – należysz tylko do siebie”.

Kochany Tato, śmiałeś się ze mną, kiedy oglądaliśmy razem „Amelię”, pamiętasz? Jej ojciec latami pielęgnował pamięć o swojej żonie. Ja chciałabym dziś mieć w sobie odwagę Amelii by powiedzieć ci, że nadszedł czas na zmiany. Pora Tato, żebyś się zakochał i wyruszył w podróż marzeń. Pora, żebyś pozwolił komuś zaopiekować się tobą. Proszę cię tato, zrób to dla swojej córki.