Go to content

Sprawdź, czy masz syndrom Bridget Jones. Plaster na złamany palec i dziura w rajstopie zamalowana markerem? Witaj w klubie!

Fot. Screen/You Tube

Nieidealne kobiety, gdziekolwiek jesteście, wyjmijcie ołówek z bałaganiarskiego koczka, podrapcie się po uwolnionym od stanika cycku, wyjmijcie palce z zapienionych garnków i ocierając mokre dłonie o spodnie z plamą od domestosa usiądźcie, czytajcie. Pamiętajcie, że jest nas wiele. Nie ma potrzeby oszukiwać się, że rzeczy, które robicie na co dzień za zamkniętymi drzwiami mieszkań, nie dzieją się w innych domach. Nie ma sensu wpychać się w kompleksy, bo oto powiadam wam – to się dzieje też u mnie i u koleżanek w domach za zakrętem.

Paznokcie

Z historii o paznokciach można by napisać małą mitologię. Tu nie chodzi już nawet o długość tych paznokci. Ostatnio widziałam panią z czymś na kształt wierteł do betonu, obok których moja wyobraźnia zerwała się z łańcucha i urodziła wizję jej porannej toalety, podnoszenia pięciogroszówki z chodnika tymi łodygami i obsługę smartfona, ale przecież kobiety z krótkimi paznokciami też się malują. Nie bądźmy stronnicze. Noszą starannie dopieszczane dzieła, zmywają talerze na raty, nie namaczają zbyt długo prania przy użyciu własnych dłoni, ewentualnie gniotą majtki przy pomocy puszki lakieru do włosów (czy to tylko u mnie?) żeby coś, co dało się względnie ulepić między dzwoniącym telefonem, siku, a „mama wytrzyj mi pupę” dało się donosić do weekendu. Dało się pokazać w jednym kawałku na imieninach koleżanki. Żeby to „czerwone wino ze wschodniego wybrzeża ” za trzy dwadzieścia z kiosku pod blokiem nie wyglądało jak po ciężkim zakrapianym melanżu, gdzie do domu wracało się z obcasami powieszonymi na palcu i bez jednego paznokcia właśnie.

I już się witamy z gąską drogie panie, już mamy refresh manicure za trzy dni i żyjemy wizją cudownie bezsensownie sprzedawanych ploteczek, donosów na inne panie nad lampką UV, kiedy to właśnie rączka zabłądzi między szafką na buty, a ścianą i połamie w pizdu resztki waszej godności. Co robi nieidealna kobieta? Co robię ja i ty? Oczywiście. Plaster! Udajemy że urwałyśmy sobie pół palca przy obieraniu ziemniaków, przecież to logiczne. Naklejka na popękanej gracji  gościła i u mnie, chyba już na każdym palcu. Inna sprawa – ładniejsze złamania, tipsy, żele można pokleić na porządny klej. To też jest popularny sposób na zachowanie krzty godności u kobiet z syndromem Bridget Jones. Nie wspomnę o chowaniu palców w tramwaju trzymając się uchwytu . W zależności od tego co złamałaś, albo pokazujesz fakju, albo czcisz szatana, albo oddajesz w zastaw ciężar własnego ciała balansując jedynie na wskazującym…

Marker do wszystkiego

Podarłaś czarne rajstopy? Zdarłaś czubek pantofelka ze skóry, a nie ma w domu pasty do butów – spoko. Zamaluj i po problemie. Sam Karol Wojtyła przyznał się kiedyś, że na przedstawieniu zamalował sobie nogę czarnym mazakiem tylko po to, żeby nikt z widowni nie zauważył oczka. Tylko nie zapomnij żeś się naznaczyła rozbierając się do spania przy jakimś ciepłym jeszcze ogierze. Trudno później wybrnąć sensownie z zamalowanego dużego palca u stopy, kiedy  wyszła ci klasyczna „cebula”. Niełatwo romantycznie i zachęcająco ubrać w zdanie fakt, że oto właśnie opędzlowałaś palec na czarno.  A może się da, tylko ja nic jeszcze nie wiem o życiu… w każdym razie jestem tam z tobą, też tak robię, a zauważoną przez koleżankę w pracy dziurę pod pachą w bluzce zawsze nazywam świeżą sprawą. Piąteczka, koleżanko!

Kuchenne rewolucje

Przyznam bez bicia i mam nadzieję że ktoś za mną pójdzie jak w dym – namaczam patelnię po jajecznicy do następnego zmywania, a później nie podchodzę do następnego zmywania. Jestem kuchennym trolem i już nawet z tym nie walczę. Tym samym zastawiam świadomie wnyki na kolejnego człowieka, który staje do zlewu, a zza ściany, kiedy słyszę, że ów zbliża się do opłukania ostatniej szklaneczki wołam tylko: „ekhm, jeszcze patelnia!”.  Niech ktoś poprze tę tezę, bo będzie mi strasznie żyć ze świadomością, że tylko mnie przerasta zeschnięte jajo na warstwie tefalu. Więc? Czy ktoś tu jeszcze namacza?

Zostając w kuchni. Skoro odpracowałyśmy już staż na zmywaku, zahaczmy o kunszt kulinarny. Która pani nigdy nie nakłamała na oficjalnym przyjęciu, że upiekła ciasto będące obiektem zachwytu gremium, a które to przed chwilą opuściło tekturowe pudełko z logo osiedlowej cukierni, niech pierwsza wystąpi przed szereg! Ja to akurat o ciastach nie mam nic do powiedzenia, bo najbliżsi do tej pory pamiętają serniki, na których odklejały się babci protezy, ale idealnie brnę w zaparte, kiedy pytają o świąteczną sałatkę warzywną. Co poradzę, że nie mam czasu. Skoro i tak ta marketowa wszystkim smakuje… Co do przesalania potraw gram dzielnie, że przesada odprawiając rodzinę sprawnie do innych jadłodajni hasłami „jak się nie podoba to, nie jedz”. Przyznaję im rację dopiero wtedy, kiedy sama czuję że cierpną mi usta i za chwilę wypadną zęby. Przyznam również, i  to w ramach ostrzeżenia, że takie gry mogą uprawiać tylko osoby z idealnie wyćwiczoną twarzą pokerzysty. Pa-pa-pa poker face i tłumaczysz teściowej, jak długo temperowałaś czekoladę na tak idealne kształty muszelek z mlecznej! Cześć kłamczucho, ja też to robię.

Dzieci i psy lepsze od sprzątania

Można się uwiesić nad lekką prozą życia singla, albo nawet pary bez dzieci. Że chodzą sobie na spacery kiedy chcą, jedzą pogryzione kotlety, nie spożywają posiłków na zmianę jak na warcie i piją zawsze ciepłą kawę. Jest jednak jeden plus z posiadania potomstwa (jest ich więcej w sumie, ale nie o tym dziś), którego singiel nie posmakuje. Którego singiel nam nie odbierze. Atut stawiający  nas wyżej w hierarchii chytrości niż chytra baba z Radomia i Lisek Chytrusek. Obciążanie dzieci winą za bałagan.

Kiedy w  naszą najbliższą przestrzeń wchodzą obcy i głośno komentują napotkany stan rzeczy śmiało walimy: „sorry człowieku, ale ja mam dzieci”. O ile przejdzie w samochodzie w przypadku chrupka flipsa z zielonym meszkiem i parą kończyn, który ucieka spod fotela pasażera już od pół roku, o tyle meksyk w pokoju dorosłych jest mocno naciągany. Psy odpowiedzialne za niemiły zapach w pokoju też podszyte są ściemą. Powiecie: „o Chryste, psie, coś ty jadł”, a ten biedny spode łba zerknie na knowania z odległej kuchni. Ale ludzie, kto z nas nigdy nie oskarżył psa o oczywiste…

Poplamione feng shui

Poduszkę stawiasz na lewą stronę, kiedy wylała się zupa. Albo na prawą, kiedy okazuje się, że brudna prawa mimo wszystko czystsza od brudnej lewej, tej po zupie. Sprzątacie, pierzecie, nie zarastacie mchem, a jednak z sofy w pokoju możecie odczytać historię działań kulinarnych i zabawowych ostatnich kilku dni. Tak oto, mistrzynie miny do złej gry, rzucacie na łóżko zmięty kocyk na styl skandinavian, albo przesuwacie jasiek o dwa centymetry w prawo. Wspomniane metody idealnie współgrają z zaklejonym paznokciem i zamalowanym czubkiem zdartego kapcia z eko skórki. Spokojnie, jest nas więcej, a to tutaj to taktyka przetrwania na polu walki w dorosłość.

Na koniec dołożę jeszcze mały gwóźdź do trumny. Wyciągam pełny worek ze śmieciami i stawiam go na balkonie wierząc, że wyrzucę przy okazji spaceru z psem. To chyba nie działa, kiedy się nie ma psa, prawda? 😉

Tak czy inaczej, drogie panie, wszystkie mamy w sobie syndrom Bridget Jones. Ale o ile jeszcze we krwi naszej płynie strumyczek dystansu do rzeczywistości i samych siebie – przeżyjemy. Czasem warto po prostu zaśmiać się w głos zamiast obwiniać za zło całej planety. Macie jeszcze jakieś przywary, którymi chciałybyście się podzielić? Proszę bardzo. To jest wasze pięć minut. Nie krępujcie się.