Go to content

PRZEMYŚLENIA Z ŁÓŻKA

Nie wyobrażajcie sobie za wiele, jestem chora. Leżę i zdycham od paru dni, zapominając o świecie. Całe szczęście świat o mnie nie zapomniał i pod postacią błogosławionej A. zesłał mi naleśniki, które w duecie z maminymi powidłami powinny postawić mnie na nogi.
Kiedy jednak człowiek nie wychodzi z łóżka przez kilka dni, nadmiernie myśli. Szczególnie o swojej dojmująco podłej i rozgorączkowanej egzystencji. O tym, czy na starość będzie kto miał te naleśniki przywieźć. Czy w ogóle będę jarzyć, że to naleśniki? Czy ważne wtedy będzie to, czym teraz najbardziej się przejmuję, że stara jestem i że zmarszczek ciut za dużo?
Bez zbędnych ceregieli, ukochany J., powiedział mi ostatnio, że na starość będę wyglądać staro. No jakby niedziwne, wszak trudno o odwrotność. Skórę mam wredną. Cienką, suchą, delikatną jak pergamin. Cała dość sucha jestem, co potęguję regularnym podwędzaniem (no coś z życia trzeba mieć!). Zmarszczki już mam i mniemam, że raczej będzie mi ich przybywać. J. krzyczy: strzykawka! A ja potwornie boję się igieł. I patrzę na tę mniej niż kiedyś naciągniętą skórę… Włączam net. Oglądam zdjęcia starych kobiet. I co? Widzę starość ale nie brzydotę. Widzę dojrzałość a nie szkaradztwo. Czy mam zgubić dowód osobisty, by już na zawsze zapomnieć datę swojego urodzenia? Czy robić coś, czego nigdy nie umiałam, udawać kogoś kim nie jestem?
I czuję się trochę jak feministka z włosami pod pachą, protestując przeciwko wszechobecnym strzykawkom. Przeciwko temu, że piękno może być tylko młode. A mlode to takie nie przekraczające dwójki z przodu, z infantylnym wyrazem nieruchomej twarzy.
Nie mogę tego zrobić samej sobie, bo nie chcę. Bo chcę się dobrze czuć sama ze sobą. Bo chcę widzieć na twarzy swoje doświadczenie. Bo zamierzam być podłą, zmarszczoną, żylastą staruszką i nie mieć z tym problemu. A jeśli świat go będzie miał, powiem mu to, co mówiłam wielokrotnie: sp…j!