Go to content

Po co nam małżeństwo? Po co druga osoba? Żeby rozczarowywać, ranić, nie spełniać naszych oczekiwań? Małżeństwo to przede wszystkim spotkanie

Fot. iStock/Geber86

Sziti mąż w swoim ostatnim wpisie (tutaj możecie do niego zajrzeć) odwołał się do słów, które gdzieś kiedyś przeczytał. Postanowiłam je odszukać i tak dotarłam do historii Seth’a Smith’a. Przeczytajcie, proszę.

 

Będąc żonatym dopiero od półtora roku, niedawno doszedłem do wniosku, że małżeństwo nie jest dla mnie.

Zanim zaczniecie mnie oceniać, przeczytajcie moją historię do końca.

Poznałem moją żonę w szkole średniej, kiedy mieliśmy jeszcze po 15 lat. Byliśmy przyjaciółmi od dziesięciu lat do czasu aż… postanowiliśmy nie być już dłużej tylko przyjaciółmi. Wspaniałe jest to, kiedy przyjaciele się w sobie zakochują. Zapowiada to cudowne chwile.

Niemniej jednak to, że zakochałem się w swojej przyjaciółce nie spowodowało, że zapomniałem o niepokoju i obawach związanych ze ślubem. Wraz ze zbliżającym się ślubem, byłem coraz bardziej wypełniony paraliżującym strachem. Czy byłem pewien tej decyzji? Czy dokonałem odpowiedniego wyboru? Czy Kim była odpowiednią osobą? Czy dzięki niej będę szczęśliwy?

Jednej, pamiętnej nocy, podzieliłem się tymi przemyśleniami i obawami z moim tatą.

Chyba każdy z nas ma w swoim życiu taki moment, kiedy czuje, jakby czas nagle zwolnił albo powietrze znieruchomiało i wszystko wokół nas zaczyna się walić – takiej chwili nigdy się nie zapomina.

Odpowiedź taty na moje pytania okazała się być w moim życiu bardzo ważna. Z porozumiewawczym uśmiechem powiedział, „Seth, jesteś całkowicie samolubny. Dlatego odpowiem bardzo prosto: małżeństwo nie jest dla Ciebie. Nie żenisz się, żeby uszczęśliwić siebie, tylko po to, aby uszczęśliwić drugą osobę. Co więcej, wchodzisz w związek małżeński dla rodziny. Nie tylko dla teściów i innych bzdur, ale dla Twoich przyszłych dzieci. Kto ma Ci pomóc w ich wychowaniu? Kto ma mieć na nie wpływ? Małżeństwo nie jest dla Ciebie. Nie chodzi o Ciebie. W małżeństwie chodzi o osobę którą kochasz i z którą postanawiasz spędzić resztę swojego życia.”

To był ten moment w którym uświadomiłem sobie, że Kim jest właściwą osobą. Zrozumiałem, że chce ją uszczęśliwiać: widzieć uśmiech na jej twarzy, sprawiać aby się śmiała każdego dnia. Chciałem zostać częścią jej rodziny i moja rodzina chciała, aby Kim została częścią naszej. Przypomniałem sobie, kiedy te wszystkie razy widziałem ją bawiącą się z moją siostrzenicą, wtedy wiedziałem, że jest tą jedyną osobą z którą chcę założyć i zbudować naszą własną rodzinę.

Rada mojego ojca była dla mnie zarówno szokująca jak i odkrywcza.

W prawdziwym małżeństwie (i prawdziwej miłości) nigdy nie chodzi o Ciebie. Związana jest natomiast z osobą, którą kochasz – jej potrzebami, zachciankami, nadziejami i marzeniami. Egoiści pytają, „A co ze mną?”, podczas gdy prawdziwa miłość pyta, „A co ja mogę dać drugiej osobie?”

Jakiś czas temu, moja żona pokazała mi co oznacza bezinteresowna miłość. Od wielu miesięcy moje serce było hartowane mieszaniną strachu i złości. Ciśnienie rosło nieustannie tak bardzo, że żadne z nas nie mogło tego wytrzymać, aż w końcu emocje eksplodowały. Byłem nieczuły. Byłem egoistą.

Uświadomiłem sobie, że zapomniałem o radach mojego taty. Kim przez ten cały czas była wspaniałą żoną, mocno mnie kochała, w czasie kiedy ja skupiałem się tylko na sobie. Ta okropna rzeczywistość doprowadziła mnie do łez. Obiecałem Kim, że postaram się być lepszy.

Do wszystkich tych, którzy czytają ten artykuł – po ślubie, przed ślubem, single, czy zaręczeni – chcę, żebyście wiedzieli, że małżeństwo nie jest dla Was. W prawdziwym związku i miłości nie chodzi o Was, tylko o osobę którą kochacie.

I paradoksalnie, im bardziej kochasz tę osobę, tym więcej miłości otrzymujesz. Nie tylko od drugiej połówki, ale od jej przyjaciół, rodziny i setki innych ludzi, których nigdy byś nie spotkał, gdyby Twoja miłość pozostała samolubna.

Szczerze? Miłość i małżeństwo nie są dla Ciebie. Są dla innych. *

Faktycznie, takie spojrzenie na małżeństwo daje do myślenia. Co więcej – nie dotyczy jedynie mężczyzn, powinno być ważnym przesłaniem także dla kobiet. Przecież, jak bardzo byśmy się nie zarzekały, to jednak na pewnym etapie naszego życia marzymy o tym księciu, który się nami zaopiekuje, przy którym nasze życie będzie łatwiejsze, bardziej znośne, który rozwiąże wszystkie nasze dotychczasowe problemy. Nie jest tak? Jest, dopóki nie dojrzejemy, dopóki nie zrozumiemy, że małżeństwo składa się z dwóch osób. Z dwóch zupełnie od siebie odrębnych bytów, gdzie żaden nie ma obowiązku (a nawet nie powinien) być uzupełnieniem dla drugiego. Tymczasem my tak łatwo oczekujemy, że nasz związek będzie jakiś, że on będzie takim, jakim go sobie wymarzyłyśmy, że my będziemy czuć się szczęśliwe i kochane. Tymczasem rzeczywistość rozczarowuje zawsze. Bo zawsze przychodzi kryzys, bo zmieniamy się, a z nami priorytety i wartości.

To nie ktoś powinien być dla nas, ale my dla tej drugiej osoby. Nie w służalczy sposób, nie w zależności, nie po to, by coś dostać w zamian, ale dlatego, że tak chcemy. Że sprawia nam przyjemność dzielenie swojego życia i czasu z drugą osobą. Że chcemy, by ona była szczęśliwa, rozumiejąc, że jej szczęście jest naszym szczęściem. Jej uśmiech, wywołuje w nas radość.

Spotkaliśmy się po to, by dzięki sobie nawzajem stawać się coraz lepszymi ludźmi – to jest dla mnie istotą małżeństwa, by uczyć się o sobie także od siebie nawzajem, by przeglądać się w oczach męża czy żony i zrozumieć kim jestem i kim chcę być, a może kim być nie chcę. Małżeństwo to radość dzielenia się miłością, która jest w nas i swoim szczęściem, do którego nie potrzebujemy drugiej osoby, bo szczęście znaleźliśmy sami i zrozumieliśmy, jak cudownie jest je dawać temu, kogo kochamy.

*Wpis Seth’a Smith’a pochodzi ze strony sethadamsmith.com