Go to content

Stary, przestań być cholernym egoistą. Kiedy w końcu zrozumiesz, że małżeństwo nie dotyczy ciebie, tylko osoby, którą kochasz?

Fot. iStock/gilaxia

Wiesz, jak często twoja żona płacze w łóżku, bo chce spędzić czas z tobą, a ty wolisz robić coś innego. Tak, ja wiem, jesteście już tyle lat po ślubie, macie dzieci, nie jesteście już jak te dwa gołąbki. Znam te tłumaczenia, tobie się wydaje, że już za rękę jej trzymać nie musisz, bo po co.

Błagam cię, stary, tylko nie mów, że chcesz z nią być. Bo to kłamstwo. Ty lubisz oglądać mecze, pograć z kumplami w kosza czy w tenisa, wyjść na ryby, pić alkohol, obejrzeć film albo inny program telewizyjny. Lubisz to zdecydowanie bardziej niż bycie z nią.

I nawet nie wiesz, jak ją to boli, jak bardzo ona czuje się opuszczona i samotna.

Jasne, już słyszę te twoje: „Nie przesadzaj, to nie tak”. Serio? To może powiesz mi jak? Przecież tak naprawdę nie chcesz być nawet w tym samym pomieszczeniu co ona. Zostajesz z nią w kuchni, gdy przygotowuje obiad czy kolację, żeby porozmawiać, spytać, czy w czymś pomóc? A nie daj Boże, jeśli ona zacznie cię wypytywać, jak ci minął dzień, co w pracy. Nie chce ci się z nią gadać. Nie chce cię się jej słuchać, bo czasem wpadnie na pomysł, żeby opowiedzieć ci o swojej kłótni z matką czy przyjaciółką albo o tym, że się czymś martwi. Wolisz te wszystkie – co kupić, gdzie dzieci, rachunki zapłacone.

Jedyne czego chcesz, to czasu dla siebie, prawda? Zastanawiasz się, czemu do cholery ona nie lubi tych samych rzeczy, co ty, dlaczego nie może myśleć, tak jak ty. Wtedy świat byłby prostszy – oczywiście dla ciebie.

Jasne, że nie jest tylko źle. W końcu mieliście świetny seks, jakoś się dogadywaliście. A teraz masz poczucie, że ty jesteś maszynką do robienia pieniędzy, płacisz za wszystko, za mieszkanie, jedzenie, może myślisz, że płacisz także za jej fryzjera, jej samochód, jej dom, wasze dzieci.

W końcu ciężko pracujesz, więc masz święte prawo do odpoczynku, co nie? I dlaczego ona nie może tego docenić, dlaczego nie może cię wystarczająco szanować.

To coś ci powiem – ona wpada w panikę. W ten rodzaj paniki, kiedy jesteś tak przerażony, że twoje włosy dosłownie stają ci dęba. Nawet nie wiesz, jak ona się boi, boi się, że wasze dzieci zauważą, że coś jest nie tak, chociaż ty tego w ogóle nie widzisz, tobie się wydaje, że wszystko jest w porządku. Dom czysty, pachnący, dzieci zadbane, ty przed telewizorem – wszystko okej.

Stary, nic ku*wa nie jest okej. Odsuwasz ją od siebie, twoje przerośnięte ego nie pozwala na obecność nikogo innego oprócz ciebie samego.

A ona myśli, że może jest dla ciebie za gruba i brzydka.

Zastanawia się, czy masz romans, czy może o takowym marzysz.

Boi się, że odejdziesz.

Jedyne czego chce, to żebyś traktował ją tak, jak kiedyś, szanował, kochał i pragnął.

Im bardziej ona naciska, im bardziej daje do zrozumienia, że coś między wami jest nie tak, tym mocniej się izolujesz, wycofujesz się.

Chcę wierzyć w to, że kochasz ją na swój własny sposób, że nie chcesz, by twoja rodzina się rozpadła. Tyle, że to wszystko ma się dziać na twoich zasadach. Nawet nie wiesz, kiedy przestajesz być jej przyjacielem, kiedy ona nie chce już czuć się przy tobie niewystarczająco dobra, bo jak inaczej ma tłumaczyć fakt, że jesteś już tak daleko?

Rozwód lub romans wiszą w powietrzu.

Ja i moja żona nie lubiliśmy tych samych rzeczy. Kiedy już wpadliśmy w rytm małżeństwa i rodzinnego życia, często nie wiedzieliśmy, jak wspólnie spędzać czas.

Ja lubię oglądać sport.

Ona lubi programy kulinarne.

Ja lubię oglądać thrillery, i filmy fantastyczne.

Ona lubi komedie romantyczne komedie.

Ja lubię grać w tenisa.

Ona lubi narciarstwo.

Ja lubię biegać.

Ona lubi tańczyć.

Zawsze uważałem, że najbardziej sprawiedliwa, najprostsza i najbardziej dyplomatyczna decyzja to ta, kiedy każdy robi to, co chce i jedno drugiemu nie wchodzi w paradę. Wszyscy są szczęśliwi.

Tyle, że rzeczywistość wygląda inaczej. Ponieważ wiele rzeczy, których oczekiwała ode mnie moja żona, wymagały wysiłku. Zaplanować weekend z rodziną, pomyśleć nad remontem, mieć zdrowe życie seksualne. Jakaś masakra. Myślałem, jak prawdziwy dupek: dlaczego ja mam tak się męczyć, to nie jest w porządku, niech ona da mi spokój. Jak często słyszysz te słowa? Mówią to twoi koledzy w pracy? Kumple od tenisa?

„Moja żona sprawia mi kłopot” – bo czegoś od ciebie chce. Tak to refren dupków na całym świecie: „Co jest złego w tym, że chcę trochę czasu dla siebie?”.

Przeczytałem kiedyś bardzo mądre słowa o tym, że małżeństwo nie jest dla ciebie. Nie żenisz się po to, by uszczęśliwić siebie, ale po to, by uszczęśliwić drugą osobę. W małżeństwie nie chodzi o ciebie, tylko o rodzinę, którą staje się twoja żona, w przyszłości matka twoich dzieci. Prawdziwe małżeństwo (i prawdziwa miłość) nigdy nie dotyczy ciebie. Chodzi o osobę, którą kochasz – o jej potrzeby, pragnienia, nadzieje i marzenia. Egoizm pyta: „Co w tym jest dla mnie?”, a miłość: „Co mogę dać drugiej osobie?”.

Widzisz w końcu różnicę?

Myślę, że wielu ludzi bierze ślub tylko dlatego, że wydaje im się to naturalnym krokiem po skończeniu szkoły czy studiów.  Widzimy to w telewizji, robią tak nasi znajomi.

Większość facetów myśli: „Ślub? Nie ma sprawy! To tak, jakby mieć dziewczynę na zawsze! Mogę to zrobić”.

Tyle, że to nie tak. Małżeństwo NIE jest po prostu umową, na podstawie której nie można uprawiać seksu z kimś innym. To zadanie polegające na dawaniu czegoś więcej niż ty sam – na spędzaniu czasu pomagając twojej żonie najlepiej jak potrafisz.

I zrozum w końcu, że tak – czasami to oznacza siedzenie cicho przy stole i słuchanie jej opowieści, które mogą cię nie interesować, ale dla niej ważne jest, że słuchasz.

Czasami oznacza oglądanie filmu, który nie jest twoim ulubionym.

Czasami oznacza, że kładziesz się spać i kochasz się z żoną zamiast oglądać mecz.

Pytasz: „Co będę z tego miał?”. Nie wiem. Mogę jedynie zgadywać, bo jestem pewien, że dostaniesz to, czego najbogatsi ludzie nie mogą sobie kupić. Radość. Spokój. Szczęście. Miłość.

Co się dzieje, kiedy małżeństwo nie dotyczy ciebie, ale ludzi, których kochasz?

Wszystko.

Długo i szczęśliwie.


inspiracja: Shity Husband