Go to content

My, córki złych ojców. Całe życie szukamy miłości i własnych granic

Patrzę na mężczyznę śpiącego na łóżku. Siwa głowa, broda. Ręka bezładnie spoczywająca na kołdrze. Jego bezradność, zależność od mojej opieki i pamięci. Gdzie położyłem okulary? Jadłem już śniadanie? Jak się nazywał ten aktor? Kim pani jest, proszę pani? Zamglone spojrzenie, czasem przebłysk: „O córeczko, tu jesteś”. Mężczyzna z demencją. Mężczyzna bez przeszłości. Bez ofiar zostawionych po sobie.

Czasem ma przebłyski. Kiedyś tu byliśmy na nartach, jak miałaś dwa lata zawiozłem cię do ciotki Janki, a pamiętasz najbardziej z owoców lubiłaś gruszki. I to ciasto czekoladowe. Gdy widzę jego walkę ze wspomnieniami, podróże w czasie – zazdroszczę. Dobra pamięć jest wybiórcza, mówił kiedyś. Nawet teraz, w chorobie, wciąż pomaga mu umysł. Daje wspomnienia tylko dobre i czułe. Wspomnienia z bycia ojcem, nie katem. Człowiekiem, nie potworem.

Tak, wyobrażałam sobie tę historię dziesiątki razy. Że tak siedzimy. On słaby, ja już silniejsza. Być może nawet, siłą swojej nienawiści poplątanej z miłością i żalem, sprowadziłam na niego chorobę, która więzi go przy mnie. W jego mieszkaniu, wśród jego rzeczy, wciąż na jego warunkach, bo przecież robię wszystko, żeby się nim dobrze zaopiekować. Dla kogo to robię? Może dla oszukania własnej pamięci. Dla nadziei, że to pozwoli nam domknąć tę nieszczęsną historię niedobrej miłości. Niewłaściwą relację ojca i córki.

My, córki złych ojców długo się boimy

Lęk jest naszym DNA. Lęk przed wyzwaniami, surowym szefem, szefową. Sytuacjami. Życiem. Nikt nam przecież nie powiedział, że jesteśmy sprawcze i że potrafimy. Nikt nie dopingował. Same pokonujemy ten labirynt prowadzący do osobistego sukcesu. Gdzieś po drodze próbujemy lęk rozbroić. Ale nasza pamięć długo broni się przed faktami. Bo co innego powiedzieć głośno: „Mój ojciec mnie zostawił”, „Mój ojciec wchodził po pijaku do mojego pokoju i mnie bił”, „Krzyczał przy każdej okazji”, „Obiecywał i zawodził” , co innego do tego wrócić i to poczuć. Zrozumieć, że nie możemy nie czuć lęku, jeśli jako dziewczynki tak bardzo się bałyśmy. Nie miałyśmy poczucia bezpieczeństwa. Byłyśmy ofiarami.

My, córki złych ojców długo nienawidzimy swojego ciała

Ta nie-akceptacja jest nam najbliższa. Czy można kochać ciało, które było nadużywane przez pierwszego mężczyznę? Bite, popychane? Czasem molestowane? Czy można kochać ciało, które bywa słabe, a pierwszy mężczyzna w życiu nie nauczył nas, że słabość jest jego siłą.

Czy można kochać ciało, które było wyśmiewane? Za gruba, za chuda, co masz takie długie ręce, nieciekawe nogi. Wyprostuj się, zobacz jak tamta dziewczynka ładnie wygląda. Kobieta musi być szczupła, musi być umalowana. Ale delikatnie, zmyj tę tapetę. W końcu czy można kochać ciało, którego nie akceptowała matka, a ojciec nie zrobił nic, żeby nas przed nią obronić?

My, córki złych ojców długo sobie nie ufamy

Bo czy możemy ufać sobie jeśli byłyśmy porzucone, niezauważane, zapomniane? Czy możemy wierzyć, że nasz głos jest ważny? Nasze myśli, emocje, wrażenia skoro to od zawsze było spychane na margines. Zły ojciec to nie tylko przemoc fizyczna, czy słowna. To też niedocenienie, bagatelizowanie przez lata naszych potrzeb. Pouczanie, moralizowanie. Wiedzenie lepiej. I nie pozwalanie nam na dorastanie. Ile znam ojców, którzy kochali swoje małe dziewczynki, ale gdy spotkali w niej kobietę, nie potrafili temu sprostać. Ranili, uciekali,
odpychali, a przede wszystkim nie akceptowali.

My, córki złych ojców długo pozwalamy, żeby przekraczano nasze granice

W końcu doświadczamy tego przez lata. Jak mamy stawiać granice, jak nikt nam nie pokazał, gdzie są. A gdy próbowałyśmy je budować, jak mur, cały czas je burzono. Ktoś nas szarpał, popychał, wpadał do pokoju, wywalał rzeczy z szafy, wypraszał naszych znajomych albo obdarzał ich zimnym spojrzeniem.

Ktoś nas porzucił dla innej kobiety, dla innych dzieci, nie miał czasu, przestałyśmy być ważne. Długo o niego walczyłyśmy, o czas, obecność, dobre słowo. Nauczyłyśmy się przekraczać swoje granice, żeby dostać cokolwiek skoro nie możemy dostać wszystkiego. Dziś też robimy, tyle że w innych relacjach.

My, córki złych ojców pragniemy miłości, ale dobrych mężczyzn często niszczymy

Nie wiemy kim jest dobry mężczyzna, działamy po omacku. Łatwo nas kupić komplementami, omamić słowami. Przez seks, szukanie akceptacji próbujemy łatać dziurę nie do załatania. Z mężczyznami nie potrafiącymi być blisko, narcystycznymi odtwarzamy wciąż tę samą historię. Blisko, daleko, blisko, daleko. Ranienie. Ale jesteśmy przecież mistrzyniami „wytrzymywania” w trudnych relacjach. W końcu niemal od początku życia tkwimy w jednej, trudnej relacji z mężczyzną. Mamy więc wiedzę i doświadczenie.

Dobrzy partnerzy to obcy świat. Tacy przewidywalni, słowni, kochający. Przez chwilę się nimi sycimy, a potem szukamy tego, co znamy najlepiej– walki i braku prawdziwej bliskości. W końcu dobry dotyk budzi nasz ból.

My, córki złych ojców bardzo długo chcemy wybaczyć

Często jesteśmy dla ojców bardziej pobłażliwe niż dla matek. I kiedyś, i dzisiaj. Gdy docierają do nas trudne sceny z dzieciństwa, gdy już je odtworzymy, poczujemy i tak jesteśmy gotowe walczyć o tę relację od nowa. Bywa, że i matki nas w tym wspierają: bo on taki jest, kiedyś mężczyźni byli inni, nie było tak źle, coś ci się wydaje, chyba nie pamiętasz przeszłości za dobrze, to ci się śniło, dramatyzujesz. A nawet jeśli matki uznają naszą krzywdę, ojcowie rzadko to robią. „O czym ty mówisz? Coś ci się pomieszało” słyszymy.

To nas nie powstrzymuje. A nawet jeśli zrywamy na jakiś czas kontakt i tak tli się w nas nadzieja, że ten nieszczęsny ojciec w końcu nas przeprosi i zrozumie. W końcu będzie dobrym ojcem, który zapyta, jak nas wesprzeć, powie, że jesteśmy fajne, takie jakie jesteśmy.

Tłumaczę to mojemu ojcu nawet, gdy już leży i pyta, co on tu robi, co ja tu robię, który jest rok, dlaczego walają się maseczki do twarzy i kto nami rządzi, czy wciąż premierem jest Tusk. Czasem tłumaczę ostrzejszym tonem, Zwykle wtedy, gdy on dostaje kolejnego ataku i rzuca we mnie butem albo wywala rzeczy z biurka, które dzień wcześniej pieczołowicie układałam. Opiekunka próbuje mnie zatrzymać: „On jest chory” tłumaczy. Ale dla mnie jego rzucanie butem to kolejna przemoc, którą chcę zatrzymać. Ona tego nie wie. Ojciec ze zdjęć jest przystojny i roześmiany. Nawet teraz, w lepszym momencie, potrafi zażartować, błysnąć inteligencją i urokiem osobistym. Opiekunka jest urzeczona. Czasem, więc czekam aż ona wyjdzie i mówię do niego w nocy. Nawet, gdy śpi albo czuwa. Są to pytania raczej bezsensowne, na które nie usłyszę odpowiedzi.

Dlaczego mnie biłeś?
Dlaczego zdradzałeś moją matkę?
Dlaczego nigdy nie powiedziałeś, że jestem fajna
Dlaczego odszedłeś.
Dlaczego?

Zdarza się, że podczas tych monologów ojciec się przebudza. Patrzy nieprzytomnym wzrokiem i pyta: „A dlaczego ty tyle mówisz? Zrób lepiej coś do picia”. W sumie szczęśliwy ten, kto nie wie, ile złego zrobił innym, czyż nie? Może świadomość tego, jak się skrzywdziło dziecko jest dla niektórych nie do udźwignięcia?