Go to content

Maria Nurowska nie żyje. Znana pisarka, która po stracie ukochanego zaczęła wszystko od nowa

Maria Nurowska

Odeszła Maria Nurowska, pisarka, którą czytało kilka pokoleń. 3 lutego 2022 roku dokładnie miesiąc przed swoimi 78 urodzinami. O śmierci pisarki napisał dziś na swoim profilu na Facebooku Ryszard Żelazny, jej zięć.

Autorka takich książek, jak m.in „Rosyjski kochanek”, „Hiszpańskie oczy”, „Miłośnica”, „Sprawa Niny S”, czy „Nakarmić Wilki”. Jej książki przetłumaczono na 16 języków, choć najbardziej popularna była w Niemczech. „W Polsce jestem persona non grata” powtarzała.

 

Maria Nurowska długo chorowała, była po dwóch udarach…

Jeszcze niecały rok temu pisała na swoim Facebooku: „ Od roku jestem tzw. niepełnosprawna. Udar głowy, ze wszystkim można sobie poradzić, ale nie z udarem po godzinach nocnych. Budzisz się i nie bardzo wiesz, co cię obudziło. Po chwili czujesz ból rozsadzający połowę czaszki. (..). Budzisz opiekunkę, ona mierzy ci ciśnienie, pani Mario, wysokie ciśnienie, chronimy wątrobę. No jasne, znosić te igły na połowie głowy, które są jakieś nie z tego świata. Może uda się zasnąć… wiem, że nie będę jakimś strzępem ludzkim, który musi doczekać godziny, żeby wziąć lek”.

Gdy pod tym postem Dorota Stalińska, aktorka zaproponowała jej lek, który pomaga wszystkim i poprosiła o adres pod który można go przesłać, pisarka odpisała. Tam, gdzie jestem „nie ma adresu”, jest piękny las.

Ten wpis, podobnie jak inne zamieszczane na FB, pokazują jaka była. Zbuntowana, pełna emocji, nieprzejmująca się tym, co pomyślą inni. Zawsze idąca swoją drogą. Gdy wiele lat temu pisałam do magazynu Pani jej portret i wysłałam do autoryzacji, zdenerwowała się i powiedziała: „No nie! Ja tego nie puszczę! Ja taka nie jestem!”. Dopiero jej córka, Tatiana namówiła ją na publikację. „No skoro nawet moja córka uważa, że taka jestem, to proszę bardzo” zadzwoniła do mnie.
Ale taka była: emocjonalna, ale tak naprawdę serdeczna i oddana.

Osoba z jej bliskiego otoczenia mówi, że Maria dopóki mogła, żyła polityką, interesowały ją sprawy społeczne, sprawy kobiet. Nie chodzi tylko o to, co pisała w mediach społecznościowych. Chodzi o to, czym żyła jedząc śniadanie, czy pijąc herbatę. To też ją ogromnie stresowało.

Maria Nurowska nigdy się nie zestarzała

Gdy dziennikarka spytała ją o starość, odpowiadała: „Jaka starość? Moi bohaterowie mają koło pięćdziesięciu lat, czyli są dziesięć lat starsi ode mnie. A ja nie zdążę się chyba zestarzeć, bo jestem młoda duchem. Zresztą nie ma czasu, jest tyle rzeczy do zrobienia”.

O jej życiu można pisać tomy. Wszystko podporządkowała pisaniu. Tatiana opowiadała, że całe dzieciństwo słyszała w nocy stukot maszyny. Pisarka dużo pisała o miłości, ale choć spotykała w życiu wielu mężczyzn, twierdziła, że na tego właściwego wciąż czeka. I miała 56 lat, gdy ta miłość przyszła. Przynajmniej tak uważała przez sześć lat, dopóki nie odkryła, że jej ukochany, młodszy o 14 lat prawnik, ją okrada. Wyciąga z karty kredytowej jej pieniądze, podsuwa do podpisania akty notarialne. Potem mówiła: „Byłam taka głupia, taka zakochana”. Nie wstydziła się opowiadać w mediach o tym, co ją spotkało. Otwarcie przyznawała, że straciła niemal cały majątek, że zaczyna od zera. Chciała ostrzec inne kobiety. Była na skraju rozpaczy i sądziła, że już się z tego nie podniesie  nigdy. Najbardziej przejmowała się Tanią i Maćkiem, swoim wnukiem. „Ja im ten majątek zabrałam, czuję się taka winna” mówiła.

I wtedy trafiła do Bukowiny, to znajomy namówił ją, żeby zobaczyła to miejsce. Był sierpień, pachniała trawa, cykały świerszcze. Wiedziała, że tu zamieszka, widok zabierał dech w piersiach. Sprzedała wszystko, co miała i zaczęła budowę domu. To ją uratowało, choć mówiła potem, że cienka linia dzieliła ją od bankructwa.

Żeby stanąć finansowo na nogi, postanowiła napisać powieść „Nakarmić wilki”, książka okazała się hitem.  Całe honorarium poszło na dom. Pieniądze ze wznowień również. Dom budowali górale, czym często chwaliła się w wywiadach.

To właśnie tu „W domu pod smokami” Maria Nurowska znalazła szczęście

Jeszcze dwa lata, też w lutym, przyjechałam do jej Domu pod Smokami z rodziną. Pani Maria zaprosiła nas na herbatę, była tak samo radosna, jak zawsze.
„Czekamy jeszcze na książkę” zaśmiałyśmy się z Tatianą, jej córką
„Ja już nic nie będę pisać! Zmęczyło mnie to pisanie” odpowiedziała.

Dziś w jej domu w Bukowinie jest tak samo pięknie. Wokół biały śnieg, widok na góry wciąż tak samo wspaniały.

Jest tylko bardzo cicho. Wyjątkowo nie ma gości, poza nami. Historia zatacza koło. Pani Mario, bardzo żałuję, że nie napijemy się już herbaty i nie powie Pani, że trzeba w życiu być odważną. Będziemy pamiętać.

 

 

„Krystyna mężczyzn sobie brała i porzucała, gdy przestawali ją fascynować albo po prostu być potrzebni”