Go to content

„Ludzie są moją największą pasją, ale po kilku spotkaniach potrzebuje samotności, aby znowu naładować baterie”

Fot. Materiały prasowe

Seep. ma 25 tysięcy użytkowników, ale jest nadal świeżynką na zatłoczonym rynku. Co wyróżnia Pana aplikację?

Przede wszystkim zacznę od rynku – uważam, że wbrew pozorom zatłoczenie nie jest  aż tak mocno odczuwalne w naszym przypadku, ponieważ takiej aplikacji jak nasza po prostu nie ma. Nasz produkt wyróżnia hybryda – trzy aplikacje w jednej i jest to bardzo mocno przemyślana idea. Dlaczego? To proste. Dzisiaj posiadanie tej, czy inne aplikacji społecznościowej określa nas jako danych odbiorców, grupę docelową. Natomiast 3 w 1 powoduje, że nie da się przypisać nas do żadnej konkurencyjnej aplikacji. Kwestią, która nas wyróżnia jest niewątpliwie zupełnie nowatorskie podejście do aplikacji. Posiadamy kilka innowacyjnych rozwiązań jak np. Mapa Miejsc, gdzie znajdziemy osoby o podobnych pasjach, z którymi możemy porozmawiać, czy umówić się na kawę.

Czym jest dla Pana konkurencja?

To bardzo ciekawe pytanie. Myślę, że jest to dla mnie swego rodzaju katalizator. Dzięki niej , każdego dnia myślę o zupełnie nowych rozwiązaniach, funkcjach. Konkurencja pozwala mi być nieustannie stymulowanym w kwestii kreatywności, jest ona pewnego rodzaju wyzwaniem, a ja uwielbiam wyzwania i rywalizację. To mnie nakręca do tworzenia.

Aplikacja seep. ma zmieniać przyzwyczajenia Polaków. Za cel postawił sobie Pan wyciąganie ich z domów oraz przekonanie, że randkowanie w sieci to dzisiaj norma. Czy to zadanie Pana zdaniem wykonalne?

Randkowanie to jedno. Moim większym i myślę, że jeszcze trudniejszym celem jest wyciągnięcie ich z domu na spotkanie i rozmowę w celach totalnie nie randkowych. Brzmi jak misja utopijna, ale rzeczy wielkie wymagają cierpliwości. Mógłbym stworzyć kolejną ciekawą aplikację, jasne, ale wolałem wykreować zupełną nowość, całkowicie odmienną od reszty. Jak wiemy, w Polsce hasła zmiana, czy nowość potrzebują dużej ilości czasu. Wszystko po to, aby pokazać, że my, Polacy jesteśmy fantastycznymi ludźmi, tylko brakuje nam odrobiony pewności siebie. seep. ma być właśnie taką  formą pomocy, miejscem, gdzie po prostu będą mogli być sobą, bez obaw o opinię innych.

Stworzenie aplikacji od zera wymaga niesamowitego zaangażowania, profesjonalizmu i pasji. W jaki sposób znajduje Pan w sobie pokłady energii, mimo dnia tak wypełnionego zadaniami?

Patrząc z perspektywy czasu myślę, że trzeba być pewnego rodzaju szaleńcem, aby porywać się na stworzenie takich rzeczy. Wymaga to tytanicznej ilości pracy, pełnego zaangażowania i przede wszystkim kreatywności. Jestem ogromnym fanem Murakamiego i przyświeca mi podejście z jednej jego książki: „Albo zrobię coś na 200%, całkowicie się temu oddając, albo z biegiem lat mogę żałować, że nie dałem z siebie maksa.” . Ludzie są moją największą pasją, ale po kilku spotkaniach potrzebuje samotności, aby znowu naładować baterie. Określam siebie mianem zdrowego introwertyka, czyli osoby, która uwielbia ludzi, rozmowy i spędzanie z nimi czasu, ale tylko na jakiś określony czas. I to się świetnie sprawdza, bo wtedy wymyślam najlepsze koncepcje. Przy wyłączonym telefonie, melancholijnej muzyce zapisuję wszystkie doświadczenia z danego dnia, spędzonego z ludźmi i staram się stworzyć na ich bazie ciekawe rozwiązanie.

Co najbardziej motywuje Pana do działania?

Dla twórcy najlepszą motywacją jest szczera krytyka jego odbiorców. Przeświadczenie, że to, co robi ma sens i sprawdza się pośród innych osób. To trochę tak jak kucharz, który gotuje przez kilka godzin. Całe zmęczenie znika wraz z zachwytem nad jego daniem i znów może kreować nowe smaki, z nową energią i pasją.

Najważniejsza zasada, którą kieruje się Pan w życiu?

Hm. Mam dwie. Jedna jest stricte zawodowa i polega na dawaniu z siebie 200%, ponieważ czasem 198% to za mało, tak aby nie żałować braku zaangażowania. Druga natomiast, to idea, która mówi, że w życiu najważniejsze są emocje i dla mnie, mówiąc szczerze liczą się one najbardziej. Nie planuje, co będzie za tydzień, ba, nie planuje nawet kolejnego dnia.

Czy w prywatnych social mediach dzieli się Pan swoją codziennością?

Tak, jak najbardziej. Choć dla wielu często są to przekazy zbyt melancholijne, czy wręcz utopijne. Wszystko dlatego, że SM są dla mnie pewnego rodzaju oczyszczeniem, miejscem, gdzie mogę wyrzucić swoje myśli.

Czy uważa Pan, że upublicznianie swojego prywatnego życia w social mediach jest dziś bezpieczne?

Muszę być szczery i powiem, że dla mnie nie ma to znaczenia, czy ktoś odbierze mnie w ten, czy inny sposób. Nie przejmuje się nigdy opinią innych, zwłaszcza tych, którzy nie wnoszą nic do mojego życia. Myślę, że każdy powinien tak myśleć, bo za dużą wagę przywiązujemy do tego, jak oceniają nas inni. Choćby 1000 osób skrytykowało, czy zachwalało moją osobę to i tak najważniejszy głoś mam ja i moja osobista ocena, która jest jedynym wyznacznikiem.

Jaki jest Pana przepis na sukces?

Jeszcze go nie poznałem, bo daleko mi do miana człowieka sukcesu. Dopiero podążam drogą, która ma kiedyś mnie do tego sukcesu doprowadzić. Natomiast to, czym kieruje się w jej trakcie to zaangażowanie, pasja i poświęcenie. Nie da się niczego osiągnąć, nie ryzykując całego życia, czy robiąc coś na pół gwizdka. Trzeba być odpornym na krytykę, na brak czasu, na niezadowolenie bliskich, czy nawet na samotność. Sukces wymaga całkowitego poświęcenia.

Jaką radą podzieliłby się Pan z młodymi ludźmi, które dopiero chcą osiągnąć sukces w biznesie?

Zdecydowanie powiedziałbym im tak: albo dajecie całych siebie, poświęcacie się czemuś całkowicie, nie zważacie na porażki, czy krytykę, albo nie zaczynajcie w ogóle się starać. Dzisiaj rynek jest brutalny i czasem jeden błąd sprawia, że przegrywamy. Wystarczy moment nieuwagi i mamy koniec gry. Jednak najbardziej zwracałbym uwagę na ludzi, którymi trzeba się otaczać. Jeśli nie rozumieją oni naszego podejścia, czy sytuacji ani nie wspierają nas w naszych marzeniach to szkoda czasu na takich. Będą nam zabierać tylko niezwykle cenną energię. Jestem fanem Steve’a Jobsa i jego podejścia do biznesu. To był fanatyk, perfekcjonista, który wiecznie miał pod górkę, był niesamowicie krytykowany, ale gdzieś w tym wszystkich nigdy nie przestał wątpić w to, co robi i oddał się temu całkowicie. Moim zdaniem dzisiaj tylko tak można odnieść sukces, a nawet jeśli się nie uda to niczego nie będziemy żałować, bo daliśmy z siebie ile tylko mogliśmy.

Fot. Materiały prasowe


Artykuł powstał we współpracy z seep.