Go to content

Kochanki spędzają święta same. Obejrzę „Listy do M i zrobi mi się niedobrze

Fot. iStock/lechatnoir

Popijam łyk kawy, za chwilę ukroję sobie kawałek makowca. Powoli, ziarnko po ziarnku strzepnę jego okruszki z piżamy. Co dziś w telewizji? „To właśnie miłość?” „Listy do M”? Święta są chyba dla tych, którzy życie uczuciowe mają ułożone. A  z całą pewnością nie są dla kochanek. Pomijając całą moralną stronę sprawy, samotność w Boże Narodzenia uwiera mocno z innego powodu. Bo chociaż teoretycznie nie jestem sama, nie mam prawa spędzić tego czasu z tym, kogo kocham.

Wiem, to żałosne. Rozbijanie rodziny, kłamstwa, oszustwa, ukrywanie się, wyrzuty sumienia. 5 lat to wystarczająco, by przywyknąć do całej gamy emocji i uczuć, które towarzyszą mi od początku związku. Jednak to ty prowadzisz podwójne życie, to ty okłamujesz swoją żonę i dzieci, ja jedynie utrzymuję cię w przekonaniu, że jesteś wyjątkowy i staram się być niewidoczna, przezroczysta. Staram się nie przeszkadzać.

Kochasz mnie, tak twierdzisz. Jednak kiedy nadchodzą święta, urodziny dzieci, urodziny żony, rocznica ślubu twoich teściów, twoja rocznica ślubu, urlopy, wakacje, wywiadówki, szkolne przedstawienia, ważne zakupy, spotkania z żoną i przyjaciółmi ferie – znikasz. Mówisz, że musisz być z dziećmi, z rodziną, że nie możesz ich zawieść. Że żona bardzo dba o tradycję, więc wspólne wybieranie choinki, zakupy przed wigilią. Że nie wybaczyłbyś sobie, gdybyś z nimi nie spędzał tych świąt tak, jak zawsze. Że dla nich nic nie może się zmienić.

To nic nowego, nic niezwykłego. Tak jest od samego początku. Jesteś tam, nie tu. Tutaj bywasz, bywasz moim kochankiem, przyjacielem, chłopakiem na kilka godzin. Twoje życie jest tam. To, co mamy to seks, kradzione chwile szczęścia i lęk że ktoś cię zobaczy, kiedy wchodzisz do mojego mieszkania.

Nigdy nie zrobiliśmy razem zakupów, wiesz? Nigdy nie byliśmy razem w kinie, ani w teatrze. Nie wyjechaliśmy na weekend, nie pojechaliśmy na urlop. Jestem gdzieś na marginesie twojego życia, zawsze będę.

W Wigilię byłam u rodziców. W tym roku był tam jeszcze tylko mój brat z żoną i córką. Ja, jak zwykle przyszłam sama. Nie, nikt nie pytał o moje życie uczuciowe i dlaczego nikogo nie przyprowadziłam. Myślę, że jedynie moja mama czuje, że cierpię. Dyskretnie nie dopytuje o co chodzi. Twoje imię zna z moich opowiadań o świetnym koledze z pracy. Wie, że jesteś żonaty, że masz dzieci. Nie stawia pytań, ale martwi się o mnie. Pewnie czuję, że już dawno przekroczyliśmy granice koleżeństwa. Nie tego chce mama dla swojej córki, prawda? Ty też masz córkę. Pewnie nie chciałbyś, żeby była tą drugą…

To już piąte takie święta, wiesz? Samotne, pełne goryczy i wyrzutów sumienia. Ale chyba dopiero teraz zrozumiałam, że jestem wykorzystywana. Przychodzisz wtedy, kiedy ci wygodnie. Bierzesz tyle, ile chcesz, nic nie dając w zamian, poza iluzją, że może kiedyś coś się zmieni. Oboje wiemy, że nic się nie zmieni. Że od żony nie odejdziesz, bo może nawet w głębi, nadal ją kochasz. Na pewno jesteś do niej przywiązany. Dzieci  – wiadomo, nie chcesz niszczyć ich dobrego, spokojnego świata. W tym wszystkim nie ma dla mnie miejsca.

Przyszłą Wigilię spędzę inaczej, właśnie to sobie obiecałam. Żadnego ukrywania się, żadnej tęsknoty. U moim boku pojawi się ktoś, dla kogo będę priorytetem. Wierzę w to.