Go to content

Jacek Rozenek: Bardzo lubiłem swoje życie. To mnie uratowało

Jacek Rozenek
Jacek Rozenek

Miał dobre życie jak przyznaje. Główna rola w ukochanym serialu Polaków. Przepiękna rodzina. Same sukcesy do momentu, w którym zderzył się z udarem. Czy choroba zmieniła jego życie? Z Jackiem Rozenkiem w podcaście Lajf noł makeup rozmawia Małgorzata Ohme.

A gdybym ci opowiedziała o kimś, kto miał udar, ciężki udar i własną pracą, począwszy od 6 godzin wstawania z łóżka, wyprzedania wszystkiego, co ma, łącznie z mieszkaniem, samochodem, skończywszy na tym, że dojeżdżał do sklepu rowerem, ponieważ nie miał na autobus, bo tak walczył o siebie, tak bardzo walczył o swoją sprawność. To co byś o takiej osobie pomyślał?

Że bardzo chce żyć.

To bardzo dużo bardzo chcieć żyć.

Oczywiście, że tak, bardzo lubiłem życie swoje. Bardzo lubiłem życie. To mnie uratowało w ogóle. Ja się nie męczyłem życiem, mnie nie męczyła praca, chociaż pracowałem po 18 godzin na dobę. Uważałem, że to jest w ogóle skarb wielki, że pracowałem na bazie swojego talentu. Było mi po prostu szkoda. Po pierwsze, szkoda mi było zostawiać synów, którym trzeba było co najmniej parę lat jeszcze poświęcić. Już teraz właściwie chyba nie. Zresztą cudownie mnie odbierali w tej chorobie, cudownie. To właściwie oni, by wystarczyli za cały świat wokół. Tylko oni.

Wzruszające. Porusza cię to jak dzieci nam oddają. Musiałeś coś dać, żeby dostać. Rodzice, którzy nie dają, nie dostają w zamian.

Nie jestem przekonany, to byłoby zbyt proste. Mi się wydaje, że… ja nie mam żadnego poczucia, że coś dałem swoim synom.

Masz poczucie, że dawałeś komukolwiek? Masz poczucie, że coś robiłeś dobrego oprócz pracy?

Tak, ja robiłem bardzo dużo fajnych rzeczy, bardzo fajnych.

Dla przyjaciół, bliskich?

To byli bardzo ważni ludzie w moim życiu, no ale powiem o jednym przykładzie. Jest takie więzienie w Warszawie dla bardzo, bardzo niegrzecznych dziewczynek. Tam dziewczyny są po 15 lat, siedzą po 25/30 lat. I ja tam jestem. Będę z nimi
pracował nad dwoma uczuciami, nad wybaczeniem i wdzięcznością. I to jest sen pijanego idioty, pójść do więzienia i z nimi pracować, a mi się wydaje, że to jest coś, co pozwoli tym dziewczynom na powrót takiego naprawdę życia godnego. Jeżeli się to uda, wiesz, ja nie wiem jeszcze jak to będzie wyglądało.

Wybaczenie, czy ty sobie wybaczyłeś?

Mi się wydaje, że tak. Chociaż gdyby podejść do tego psychologicznie, to pierwsze pół roku mojego życia było fajne, bo było z mamą. Następne pół roku było spędzone w szpitalu. bez kontaktu z mamą, to wiem z opowieści. Całe pół roku, wiesz, to jest potwornie bardzo dużo. To było naznaczone jakąś traumą.

Dziwi mnie, że ja w ogóle funkcjonuję jakoś miarę dobrze. Tak mi się wydaje jakoś na razie. W społeczeństwie po takiej traumie.

Umiesz być tak blisko z ludźmi? Tak naprawdę blisko, tak dopuścić do siebie tak bardzo blisko? To jest trudne dla wielu z nas.

Mi się wydaje, że tak, że potrafię. Oczywiście to nie jest tak, że się do każdego tak zbliżasz. Takie zbliżenia miałem. Często bardzo.

Wróciłabym do tego co powiedziałeś, bo też mnie to poruszyło, że nie zmieniłeś myślenia po tym, co przeszedłeś. Co też jest można powiedzieć, w ogóle traumatyczne. Może jest to rodzaj traumy, której doświadczyłeś w przypadku udaru i tego wszystkiego, co się działo później. Miałeś dużo czasu, żeby myśleć. Żeby być ze sobą. Niektórzy w takich momentach bardzo przewartościowują swój świat. Miałeś dużo obserwacji co do tego, jacy ludzie są wobec ciebie, co do relacji. Z czym wyszedłeś?

Słabi. To była moja taka główna obserwacja. Trochę była pogłębiona przez ten udar, ale ona wiele nie zmieniła w moim patrzeniu na ludzi.

Posłuchaj całego wywiadu na kanale YT Gosia Ohme