Go to content

Czy mamy dziś czas na DUCHOWOŚĆ? Czy wolimy uciec niż zastanowić się, co takiego dzieje się w naszym życiu

Fot. iStock/Grandfailure

Bardzo trudno dziś o duchowość. Właściwie czym ona jest? Myślą? Uważnością? Wrażliwością? Wiarą? Przeciętny człowiek nie potrafi nawet tego sobie zdefiniować. To gdzieś głęboko w nas, kilka warstw wyżej niż myślenie, spostrzeganie, analiza? Może. Wartościujemy, więc lepiej o tę duchowość zadbać, ale jak, skoro nie mamy z nią kontaktu?

Duchowość jest problemem przede wszystkim z powodu braku czasu. Ktoś dziś ma jeszcze wolną przestrzeń na głębsze przemyślenia? Trudne to też z powodu niskiej efektywności. I co ja będę miał z tej tajemniczej duchowości? Jak podszkolę swoje umiejętności mówcze albo kooperacyjne, to przynajmniej będę lepszy w swojej pracy, zarobię więcej i tak dalej. Mogę się też skupić na aktywności fizycznej, bo dzięki niej będę zdrowszy i będę lepiej wyglądać. Albo zrobię coś ze swoim wyglądem zewnętrznym: schudnę, poprawię co nieco i efekt murowany. Albo jakaś konkretna pasja? Zawsze marzyłam o grze na pianinie, może wspinaczka? To konkrety. A duchowość? To tylko hamulcowy życia, bo siedzisz i myślisz i niewiele z tego wynika.

Piszę o tym, bo duchowość i święta to synonimy. Tak się utarło już, że to czas refleksji, a że i moment zatrzymania, to więcej przestrzeni na to. I co? Z moich obserwacji wynika, że znajdujemy różne rozwiązania (ucieczkowe): kompulsywne porządki, kompulsywne jedzenie, kompulsywne wizyty albo ostatnio modne wyjazdy. „Pojadę sobie do zamku nad Loarą i będę miała spokój z tymi świętami” albo „W przyszłym roku kupujemy last minute i lecimy na Kretę, dosyć tego siedzenia”. Ludzie narzekają na własne obżarstwo, zmęczenie i bezczynność. Wolą uciec niż zastanowić się, co takiego dzieje się w ich życiu, że święta, które mają tak piękną tradycję, przesłanie, mówią przecież o zmartwychwstaniu, o nadziei, nowej szansie, nowym życiu – dlaczego te święta męczą, straszą.

Ojciec Grzegorz Kramer w wywiadzie dla nas (przeczytajcie koniecznie jutro) mówi, że nie chodzi o to, by szukać wielkich emocji w przeżywaniu Świąt Wielkiej Nocy, że powinniśmy być po prostu obecni… I że to trudne dla współczesnego człowieka, który żyje w czasach szaleństwa natłoku informacji, relacji, produktów. Nie mamy czasu tego skonsumować, a przede wszystkim nie mamy czasu konsumować życia, prawdziwego życia. Takiego, w którym nic nie zastąpi drugiego człowieka, rozmowy, miłości. Gdy nie przegapiamy ważnych momentów, gdy kolekcjonujemy wspomnienia naszym dzieciom. Wiecie o czym mówię. Chodzi o zapachy, smaki, kolory. Aby nie być ślepym i głuchym.

I chodzi o duchowość. Jesteśmy obdarowani nią. Dzięki niej możemy zobaczyć sens gdzie indziej, niż inne stworzenia. Mamy potrzebę i możliwości dostrzegania sensu w tym, co robimy. Dzięki temu możemy przeżywać świat głębiej, dostrzegać więcej, rozumieć poezję, sztukę, muzykę klasyczną. Ale także łączyć się z innymi ludźmi na innych poziomach. Jak niezwykłe jest przecież wzruszenie z przeczytanej książki, obejrzanego filmu czy wysłuchanego koncertu, szczególne, gdy można dzielić je z drugim człowiekiem? Gdy razem rozumiecie, co się właśnie wydarzyło, gdy macie świadomość, że wystarczy moment, by zmieniło się wasze myślenie, postrzeganie świata tylko dlatego, że przeczytaliście wspaniałą książkę. Jak ogromna jest różnica, gdy drugi człowiek tego nie rozumie? Nie widział, nie usłyszał, myślami był gdzie indziej? Jak wiele to zabiera z naszych relacji. Duchowość to istota spotkania z drugim człowiekiem.

Życzę więc Wszystkim i Sobie Samej z okazji Świąt OBECNOŚCI.