Drogi były,
Dziś dowiedziałam się, że kogoś masz. Na poważnie masz. Powiedziałeś już wszystkim, ja dowiedziałam się chyba „ z obowiązku”. I tak by się „wydało”. Trochę się bałeś, bo może myślisz, że nadal cię kocham. Nie, nie kocham cię już, choć zajęło mi chwilę, zanim od tej miłości się uwolniłam. Bo oplotła mnie swoją toksyczną siecią i zabrała dużo. Zbyt wiele.
Nie wiem, jak się zachować, nie wiem co mówić. Mamy wspólne dzieci i ty chcesz, by i ona mogła być częścią ich życia. Rozumiem, nie mam pytań. No może poza jednym. Czy nie powinnam jej ostrzec?
Ktoś mi powiedział: „To już nie twoja historia, oni piszą ją sami. Nie mieszaj się w to, daj spokój, może jej to odpowiada?”. To prawda. Może między wami będzie inaczej. Może przy niej jesteś kimś innym. Może przy mnie udawałeś? Może ona cię nie prowokuje. Nie ma wad, które cię drażnią. Nie mam prawa wkraczać w jej życie i mówić: chcę cię ostrzec. Może nie ma już przed czym ostrzegać?
Szczerze? Nie wierzę w twoją zmianę. Wciąż biję się z myślami, przypominam sobie twoje raniące słowa i wybuchy szaleństwa. Absurdalne zarzuty, podejrzenia, oskarżenia. Nasze życie, które miało kilka jasnych momentów. I wielką, czarną plamę nieporozumień, kłótni i bólu. Bezradności wobec twojego zachowania. I jeszcze chwilę, w której poczułam się od tego wszystkiego wolna, bo odeszłam. Spokój.
Niejednokrotnie zastanawiałam się, jak to będzie, gdy się z kimś zwiążesz. Nie sądziłam, że to się stanie tak szybko, ale wiedziałam, że nie potrafisz być sam. Czasem wyobrażałam sobie, jaka ona będzie. I zawsze wydawało mi się, że jaka by się nie okazała, w końcu pozna twoją prawdziwą twarz. Że nie umiesz długo „grać” kogoś, kim nie jesteś. W końcu wybuchniesz. Nie zapanujesz nad sobą. Czy powinnam jej powiedzieć? I jeśli tak, to co? Ile z naszej historii powinna poznać? Jaką część?
A jeśli mi nie uwierzy? Na pewno cię kocha. Ty pewnie też jesteś zakochany. Być może starasz się, może się leczysz, próbujesz się tego nie zepsuć. Może nie powinnam robić projekcji. Uważać, że historia się powtórzy… Tylko… Tak dobrze cię poznałam. Tak mało czasu upłynęło.
Mówią mi: „to nie powinno cię obchodzić, nawet jej nie znasz, nie zbawisz całego świata”. Pewnie mają rację. Ale jakaś część mnie nie chce, by ona przeszła to samo. By powtórzył się ten sam scenariusz. Więc stoję w rozkroku i nadal nie wiem. Pewnie zostanę tu, gdzie jestem. Ale gdybym mogła przekazać jej kilka słów, powiedziałabym:
Nie daj się stłamsić
Reaguj na ironiczne komentarze. Słowa też ranią, jeśli słysząc je zaczynasz wątpić w to, co wiedziałaś o sobie wcześniej. Jeśli cierpisz, kulisz się w sobie, myślisz, że jesteś do niczego. Jeśli zaczynasz czuć się winna, bo on ma gorszy dzień. Nie pozwól sobie wmówić, że jesteś głupia, niezdolna, niezaradna.
Zadbaj o siebie
Chroń siebie i dziecko. To wy jesteście najważniejsi. Wymagaj poczucia bezpieczeństwa. Jeśli go nie masz, zastanów się, co jest tego przyczyną.
Nie bój się mówić
O tym, co jest „nie tak”. Nie pozwól, by obciążono cię odpowiedzialnością za niepowodzenie tego związku.
Nie bój się prosić o pomoc
Nie ukrywaj, nie udawaj, że jesteś szczęśliwa, jeśli tak nie jest. Nie kryj go i nie wierz w to, że jeśli stanie się coś złego, nie powinnaś nikomu o tym mówić. Rozmawiaj z nim, ale nie staraj się go uratować przed samym sobą. Nie izoluj się od bliskich.
Powodzenia. Dla was obojga.