Go to content

Daniel QCZAJ: nieustannie staram się ukochiwać siebie, tego małego chłopca, który krzywdzony był w dzieciństwie

– Znalazłem w sobie siłę, sam nie wiem skąd. Musiałem trzymać się dla moich sióstr, mamy. Zawsze miałem poczucie, że muszę ten dom trzymać w ryzach, zwłaszcza wtedy, gdy wracał do niego pijany ojciec– opowiada Daniel QCZAJ w szczerej rozmowie z Małgorzatą Ohme.

Małgorzata Ohme: Od samego początku nie miałeś łatwo. Start w życie był trudnym, nie miałeś wsparcia, jednak nie poddałeś się, osiągnąłeś wiele. Co było czynnikiem, który pomógł Ci wygrać szczęście, zdrowie, to kim jesteś?   

Daniel QCZAJ: Niesamowita wola walki. Nieustannie staram się ukochiwać siebie, tego małego chłopca, który krzywdzony był w dzieciństwie. Mnóstwo historii odnawia się, choć mnóstwo z nich wyparłem i wyidealizowałem. Dopiero podczas terapii zrozumiałem, że ta zgnilizna gdzieś we mnie siedzi, potem wychodzi i działa na mnie destrukcyjnie. Pamiętam, jak po smutnym wydarzeniu w moim życiu, gdzie zostałem wykorzystany, pobiegłem na strych naszego domu i krzyczałem na cały głos  – Boże, dlaczego ja?!

Znalazłem w sobie siłę, sam nie wiem skąd. Musiałem trzymać się dla moich sióstr, mamy. Zawsze miałem poczucie, że muszę ten dom trzymać w ryzach, zwłaszcza wtedy, gdy wracał do niego pijany ojciec. Pomogła mi osobowość, optymizm i pancerz, który chyba tak naprawdę uratował mi życie. Bardzo mocno wypierałem to co się działo, udawałem, że jest dobrze. Powiem otwarcie – jako siedmioletni chłopiec byłem molestowany i wykorzystywany przez jednego z pracowników mojego ojca. Ta chora relacja trwała kilka lat. Manipulował mną do tego stopnia, że to ja czułem się wszystkiemu winny. Nie poddałem się, bo wewnętrzna siła pchała mnie do przodu.

Chroniłeś siostry, mamę, a kiedy do Ciebie po raz pierwszy ktoś wyciągnął rękę?

Mam ogromne szczęście do ludzi, wierzę w to. Pierwszą osobą, która się mną zaopiekowała był mężczyzna, starszy ode mnie. Poznałem go na czacie. Było to ponad 20 lat temu. Pamiętam jak dziś, skłamałem imię i wiek. Opowiedziałem mu całą swoją historię i to on pomógł mi uciec z domu i wyprowadzić się do Krakowa. Był gejem, a tak dla niepoznaki i bezpieczeństwa, odwiedzał mnie ze swoją przyjaciółką. Moją babcia nie puściłaby mnie chyba wtedy nigdzie z gejem.

Jestem mu bardzo wdzięczny za wszystko. Pamiętam, zawiózł mnie na casting do Janusza Józefowicza do Katowic. Dostałem się do teatru. To było spełnienie moich marzeń. I właśnie wtedy moje życie powoli zaczęło się układać. Czułem się dowartościowany, potrzebny, uwierzyłem w siebie.

Miałeś problem z alkoholem, mówisz o tym otwarcie. Co było momentem, w którym zauważyłeś, że alkohol staje się niebezpieczny. Kiedy zrozumiałeś, że chcesz inaczej żyć?

Wkurzyłem się na siebie. Tak naprawdę. Poczułem, że targuję się z życiem, oszukuję sam siebie. Potrafię zakamuflować, że dzieje się coś negatywnego. Od zawsze musiałem się ratować i szukać światełka w tunelu, ale w pewnym momencie powiedziałem sobie STOP. Mam dosyć targowania się z destrukcyjnymi sytuacjami. Wziąłem sobie mocno do serca słowa, które często powtarzam – ukochaj się. Kiedy nadchodzą jakieś negatywne emocje, odsuwam się od nich.

Choć zawsze staramy się dać innym jak najwięcej i być jak najlepszymi to czasami po prostu nie mamy aż tyle by wszystkich obdarować. Zdarza Ci się rozczarowywać bliskich, ludzi którzy Cię otaczają?

Tak, rozczarowuję czasami. Zawsze wychodzę z założenia, że nigdy nie oczekuję niczego od ludzi. Wiele razy zostałem rozczarowany. Wychodzę z czystością do ludzi i każdemu daję kredyt zaufania. Zawsze sam chcę się przekonać jaka dana osoba jest dla mnie, nie słucham co mówią o niej inni. Nauczyłem się pozwolić odejść ludziom ze swojego życia. Nie trzymam się ich kurczowo. Dzięki temu, niektórzy są w moim życiu tylko na chwilę. Oni mają jakąś „rolę” do odegrania, a my też oczywiście im coś dajemy. Nie każda relacja musi być na całe życie. Staram się czerpać i dawać coś, co jest w tym momencie dobre, fajne. Jestem niezwykle otwartą osobą.

Zbyt często się rozczulamy nad sobą i płaczemy, że nie poukładało nam się w życiu, zamiast dzielnie iść do przodu. Dlatego w dowcipny, ale dość dosadny sposób swoim obserwatorom staram się przekazać pewne treści. Wyjdźmy z tych pieprzonych schematów i zróbmy coś inaczej. Wielokrotnie bałem się tego, ale robiłem. Potem okazywało się, że to coś naprawdę wspaniałego.

Ludzie często myślą, że takie osoby jak Ty, nie boją się. Sądzą, że masz jakieś nadzwyczajne właściwości i boskie dary. Jednak chyba te największe rzeczy robimy w strachu, nie takim z którym nie jesteśmy sobie w stanie poradzić, ale ten strach zawsze jest.

Podczas jednego z treningów wykrzyczałem – zamień frustrację w determinację. Największych zmian dokonałem, kiedy byłem pod murem i miałem nóż na gardle. Kiedy nagrałem swój pierwszy trening, postawiłem wszystko na jedna kartę. Trudno, jak chcą niech hejtują, ja to robię z serca. Zrobiłem to. Udało się.

Pojawiłeś się nagle i zawojowałeś świat. Tempo miałeś zawrotne.

Jestem z tego powodu szczęśliwy. Czuję, że nadchodzą kolejne zmiany, na które jestem gotowy. Podejdę do nich z większą dojrzałością, chłodniejszą głową. Wszystko robiłem z serca. Nie przeliczałem tego na pieniądze. Każdą rzecz, która mnie spotkała bardzo doceniam, ale wszystko robię zawsze totalnie z serca. Myślę, że to jest najważniejsze. Nie chce uprawiać czczego gadania. Jednak kiedy przyznałem się, że jestem gejem, w kraju, w którym geje są napiętnowani przez rząd, byłem miło zaskoczony przez ludzi, przez moją społeczność. Zobaczyłem ich miłość. Dla nich nie liczyła się moja orientacja seksualna, ale to jakim jestem człowiekiem. To dla mnie ogromny komplement, że zawsze mogę być sobą, a ludzie to rozumieją.

Powiedzenie w Polsce, że się jest gejem, wiąże się z dużym ryzykiem. Nie bałeś się, że stracisz obserwatorów, fanów?

Nie, w ogóle na to nie patrzyłem. Oczywiście niektórzy odradzali mi, żeby się przyznać. Jednak czułem taką potrzebę i tak zrobiłem. Kolokwialnie mówiąc – nie rzygam tęczą. Każdego ranka, kiedy się budzę nie krzyczę w głos – jestem gejem, jestem gejem. To mnie nie określa. Często powtarzam, że patrzenie na kogokolwiek przez pryzmat koloru skóry czy orientacji jest niepoważne, wręcz głupie i prymitywne.

Od kilku lat chodzisz na terapię. Jednak to nie tylko wspierająca rozmowa, ale niezwykle trudny czas.

Oczywiście, to czas, w którym ktoś twoje życie przewraca do góry nogami. Nagle te wszystkie klocki, które wydają się całością, rozwalają się. Nagle okazje się, ze połowa tych klocków to nie twoja historia, nie twoje przekonania. Niesiesz na barkach historię całej rodziny. Dodatkowo dotychczasowe życie często okazuje się zamkiem z piasku. Zanim staniemy się silni, musi upłynąć trochę czasu. Jednak pewnego dnia, kiedy poczujemy się silni, wystrzelimy. Powtarzam – wzmacniaj siebie, ładuj w siebie ile się da.

Jak to zrobić? Jak tego dokonać?

Starajmy się złapać jakiś balans. Pokochajmy siebie. Leżenie przed telewizorem, przełączanie kanałów i obżeranie się jest destrukcyjne. Ja lubię siebie jako człowieka. Jestem z siebie dumny. Przyciągam do siebie życiowych rozbitków, osoby które coś przeszły, z którymi czuję ogromną więź. Bólu, którego doświadczyłem w swoim życiu nigdy nie wykasuję ze swojej głowy. Często wracają lęki, koszmarne sny. Jeden komentarz potrafi ściąć mnie z nóg. Jednak potrafię się dźwignąć, ukochać i być szczęśliwym człowiekiem.

Pewnych rzeczy nie możemy się pozbyć, zawsze w nas będą. Musimy nauczyć się z nimi żyć.

Musimy nauczyć się nie stwarzać takiej presji. Presja społeczna wymaga od nas jeszcze więcej. Zróbmy tyle ile możemy, nie bierzmy na siebie zbyt dużo. Bierzmy na siebie tyle ile damy radę udźwignąć.

Często bardzo trudno jest wybaczyć ludziom, którzy cię skrzywdzili. Potrafisz wybaczyć? Wybaczyłeś?

Nie, nie wybaczyłem. Kultura, religia wymaga od nas abyśmy wybaczyli bliźniemu. Nie rujnuje mnie to wewnętrznie, ale mówię głośno – to był zboczeniec. Dla pedofila, który skrzywdził dziecko, nie mam  żadnego wytłumaczenia. Skrzywdził, wykorzystał moją naiwność. Wykorzystał, że nie było mojego ojca i jako siedmiolatek podczas wieczorynki siadłem mu na kolana. Brakowało mi przytulenia od strony ojca, a on mnie skrzywdził.

Nie próbowałeś ukarać tego człowieka?

Z tego co wiem, człowiek ten jest już na skraju życia. Od wszystkich komentarzy typu – a co, gdy krzywdzi inne dzieci – po prostu uciekłem. Po zgwałceniu siedziałem w wannie, słyszałem dzieci, bawiące się chowanego. Musiałam się uspokoić i dopiero wtedy mogłem wrócić do swojego dzieciństwa. Nie mam siły do tego wracać po raz kolejny.

Nie miałeś komu powiedzieć, z kim podzielić się krzywdą, jaką Ci wyrządzono?

Kiedy teraz rozmawiam o tym z moją mamą, to znajdujemy momenty, w których w jakiś sposób ją o tym informowałem. Obecnie moja mama także uczęszcza na terapię, bo szkoda nam życia, które nam zostało. Powtarzam mamie, że nie ma się czym zadręczać, to już za nami. Albo walczymy, albo się poddajemy. Zasługujemy na szczęście.

Powiedziałem mamie, że nie może się katować całe życie, że mogła mnie uchronić. Nie mogła. To początek lat 90. Gdzie, wtedy w małej wsi ktoś pomyślał, że babiarz może skrzywdzić dziecko. Nie mam do mamy żalu. Dzisiaj patrzę na swoje życie i jestem bardzo wdzięczny, że tak to się skończyło, bo naprawdę mogłoby się zupełnie inaczej wszystko potoczyć.

 

 Wywiad publikujemy dzięki uprzejmości platformy MINDGRAM.COM