Go to content

Co jest w życiu naważniejsze? Ciepła kołdra. I jeszcze, żeby czuć się dobrze ze sobą

Fot. iStock / Linda Kloosterhof

Co jest w życiu najważniejsze? Co to za pytanie! – powiecie. Banalne i sztampowe. Ale w ustach siedmiolatki, uwierzcie mi na słowo, nie brzmi ono tak trywialnie. A jeszcze zadane podczas zakupów w małym, osiedlowym sklepiku może wywołać nie lada dyskusję. Tu każdy chce choć przez chwilę być dla mojego dziecka przewodnikiem po życiu. Takim przewodnikiem, jakim życiowe doświadczenia pozwalają być.
Więc chcąc nie chcąc, oprócz jednej, konkretnej odpowiedzi otrzymujemy zaraz całą masę porad, refleksji i życiowych historii, a szybka wizyta w sklepie zamienia się w wizytę w poradni terapeutycznej.

– Najważniejsza jest forsa, dziecko – sapie tuż za nami, okrąglutki jak balonik, niewysoki pan w okularach. – Jak masz forsę, to resztę sobie kupisz, ha ha ha! – uśmiecha się pan „Balonik” szeroko. – Mój syn ma dużo pieniędzy, kupił sobie dom, do lekarza w kolejce nie stoi, tylko ma abonament w Enelmedzie. Dzieciom płaci, żeby piątki do domu przynosiły i ze szkołą ma spokój. A teraz żonę też kupił, żeby nie poszła do innego. – Zapada niezręczna cisza.

– Jak pan może takie bzdury dziecku opowiadać? – przerywa ją oburzona pani w średnim wieku, z siateczką pełną pomidorów malinowych. – Nie słuchaj, malutka. Rodzina jest najważniejsza. W rodzinie jest siła, wsparcie. Jeśli czujesz, że na najbliższych możesz liczyć, że mama zawsze jest obok, to wszystko ci się udaje i jesteś szczęśliwa. Wigilię na pewno spędziłaś z rodziną! – Tak. A pani? – odpowiada bardzo uprzejmie moje dziecko. – Ja… Nie, w tym roku, z mężem tylko. Córka wyjechała z dziećmi w góry, zmęczeni są.

– Ha, ha, ha! E, tam – Rubaszny Balonik to typ aktywisty, a przy okazji uparty osobnik, nie da za wygraną. – O, to i cała rodzina. Zostawiła panią w święta i wyjechała, co? Rodzinę można sobie kupić. I te wszystkie uśmiechy przy Wigilii i to całe „wsparcie bliskich”. Tylko pieniądze trzeba mieć, tak jak mój syn. Wtedy wszyscy są dla ciebie mili, mała. – Pan ma dużo pieniędzy? – rezolutnie pyta „mała”. –Wystarczy, żeby pana syn przyjechał na święta? – Ja to… Eh! – nie kończy Balonik i stoimy tak krótką chwilę w milczeniu. Czy to poświąteczny spadek nastroju? Czy szybki życiowy bilans?

– Miłość – uśmiecha się przemiła dziewczyna z jogurtem naturalnym i pęczkiem rzodkiewek. To nasza nowa sąsiadka, codziennie rano widzę jak wyjeżdża z domu na swoim niebieskim rowerze. – Miłość jest najważniejsza, zapamiętaj. – Ma pani tę miłość? – pada odruchowo, niedyskretnie z moich ust. – Miałam – mówi ona cicho. Do wczoraj.
Stare powiedzenie, że doceniamy najbardziej to, co już straciliśmy dogania nas tu wszystkich. Przez chwilę jesteśmy grupą na pozór obcych, a jednak bliskich sobie osób. Z zamyślenia wyrywa nas ciepły, miękki głos. – Najważniejsze w życiu jest to, kochanie, żebyś się zawsze dobrze czuła sama ze sobą, rozumiesz? – odzywa się milcząca do tej pory, elegancka pani w zielonym kapeluszu. – Żebyś wiedziała, że możesz się czasem pomylić, że nie zawsze musisz być najlepsza. I żebyś umiała docenić i pokochać siebie taką, jaka jesteś.

Pani w kapeluszu i mała dziewczynka uśmiechają się do siebie w milczącym porozumieniu. Obie wiedzą, że dalsze pytania są niepotrzebne. Ona TO już ma. A moje dziecko jeszcze TEGO nie zatraciło.

Płacę za sałatę, trzy pomidory i twarożek śmietankowy. Wieczorem, w domu wracamy do tematu. – Mamo, a dlaczego ty nic nie powiedziałaś, wtedy w sklepie? – pyta „mała”. – Nie powiedziałaś co jest najważniejsze w życiu. To prawda, podczas tamtej rozmowy nie odezwałam się słowem. – Ja się zgadzam się z panią w zielonym kapeluszu – mówię po chwili wahania. – Ale wiesz, dla każdego w życiu co innego jest ważne. Ty możesz myśleć zupełnie inaczej.  – Rozumiem – odpowiada moja mądra córka. – Ja myślę jak Ty i ta pani w zielonym. Ale są jeszcze inne rzeczy. To, jak przytulam mojego brata. I ciepła kołdra wieczorem. I twój uśmiech.