Go to content

Choć nie należysz do mnie, nie potrafię odejść

Fot. Picjumbo / Victor Hanacek / CC0 Public Domain

Mija północ. Nie mogę zasnąć. Wyszedłeś zaledwie godzinę temu, dziś nieco później niż zwykle. Nie wiem, co powiesz swojej żonie. Nie wiem, czy ona nadal wierzy w piwo z kolegami, raport dla szefa, wizytę u lekarza. Nie wiem, czy zobaczę cię za dzień, dwa, czy za tydzień. Nie wiem jak to możliwe, że ciągniemy to już trzy lata.

Od samego początku wiedziałam, że jesteś w związku. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Przeczytałam historii tych zdradzanych żon. Przeczytałam setki historii kobiet, które miały romans z żonatymi facetami. Wiedziałam wszystko. Wiedziałam, że one także myślały, że ich miłość jest inna, wyjątkowa. Że to jest PRAWDZIWA miłość, a nie przykurzone, przyblakłe uczucia przywiązania, które łączy ich ukochanych z żonami i „oficjalnymi” partnerkami. Że to wyrzutów sumienia można się przyzwyczaić.

Wiedziałam, że nigdy nie pokażesz się ze mną publicznie. Że nie pójdziemy na spacer, trzymając się za ręce. Że w telefonie nie zapiszesz mojego numeru pod nazwą „moja Kasia”. Co najwyżej zostanę Krzyśkiem, Piotrkiem lub w najlepszym przypadku KATARZYNĄ.

Wiedziałam, że jedyne, co dostanę to kilka godzin od czasu do czasu. To czułość w ukryciu, nie do końca moja. Dziwne prezenty, które przywozisz mi z delegacji. Magnes na lodówkę, breloczek z krzywą wieżą. Pocztówka z bezosobowymi pozdrowieniami podpisana „Pan W.”. Rozmowy telefoniczne od czasu do czasu, wtedy kiedy jesteś w biurze albo na zakupach. Ani jednego SMSa, żeby nikt się nie dowiedział. Ani jednego wspólnego zdjęcia, bo masz za dużo do stracenia. Czasem serial na Netflixie, ale tylko jeden odcinek, bo musisz wrócić do domu.

Mieszkasz zaledwie kilka ulic stąd. Nieraz widziałam Twoją żonę, kiedy wracała do waszego domu z pracy albo z waszą córką z przedszkola. Wiesz, jestem ich ciekawa. Jestem ciekawa tego, jak jest w waszym domu. Jak to jest mieć cię na wyciągnięcie ręki, kłaść się razem spać, dzielić z Tobą życie? Nie jestem naiwna. Wiem, że nigdy tego od Ciebie nie dostanę. Nigdy nie karmiłeś mnie nadzieję, że od niej odejdziesz. Mówiłeś, że jest wrażliwa, delikatna, że bez Ciebie sobie nie poradzi. Nie to, co ja. Ja jestem silna. Ona Cię potrzebuje.

Znam każdy rys jej twarzy, jej profilowe zdjęcie z Facebooka. I to, na którym jesteście razem, objęci, uśmiechnięci. Wiem, gdzie zostało zrobione, kiedy. Byliśmy już wtedy razem. Jak to możliwe, że wydajesz się na nim taki szczęśliwy? Przecież właśnie zaczął się nasz romans… A może dla Ciebie to nawet nie jest romans? Może to jednak tylko seks?…

Dlaczego się na to godzę? Dlaczego trwam w tym związku, dlaczego nie powiem ci „to koniec”? Utknęłam w relacji, która nigdy nie będzie prawdziwa. Z człowiekiem, który nie ma dość odwagi, by powiedzieć mi wprost: „to był błąd, nigdy nie powinniśmy byli tego zaczynać”. Ale tak jest Ci wygodnie. Masz mnie i ją. Może w odwrotnej kolejności. Najpierw jesteście Wy. Jest mieszkanie, kredyt, a przede wszystkim – dziecko. Nigdy nie poświęcisz swojej rodziny.

Wieczorem naciągam kołdrę na głowę. Chcę zasnąć jak najszybciej, nie myśleć. Może jutro przyniesie mi coś, co pozwoli mi odejść. Dziś jeszcze nie umiem.