Go to content

Bezinteresowne lwice. Silne kobiety, które nigdy się nie poddają

fot. iStock/berdsigns

Wystawne bale, piękne ubrania i cudowne życie pełne spełnienia. Tak właśnie postrzegane są w Polsce kobiety, które poświęciły się prowadzeniu organizacji charytatywnych. Nie wiem, czy to zasługa wielkich fundacji przy stacjach telewizyjnych.? Może po prostu lubimy myśleć, że inni mają lepiej? Prawda jest jednak nieco bardziej zagmatwana. Dzielenie się dobrem nie uszlachetnia. Ono doprowadza na skraj wytrzymałości, który przesuwasz coraz bardziej i bardziej.

Nieustraszona

Ponoć silne kobiety mają to do siebie, że zawsze płaczą w domowym zaciszu, kiedy nikt nie widzi. Nigdy się nie poddają i walczą do samego końca – jak lwice. Mają wspierających je facetów, niezależność i wiele innych rzeczy godnych pozazdroszczenia. Rzeczywistość nie jest jednak tak piękna, ale czy kiedykolwiek była? Miałam to ogromne szczęście, że mogłam czerpać przykład z takiej silnej, nieustraszonej kobiety w rodzinnym domu. Historia jakich wiele – cudowne małżeństwo zostaje rozdzielone przez śmierć, ale zostaje biznes, który jeden z małżonków musi prowadzić dalej. W naszym przypadku tym biznesem była organizacja charytatywna zajmująca się dziećmi z rodzin patologicznych. Wyspa. Tak, świadomie używam słowa 'biznes’. W 2016 roku biznesowo trzeba myśleć w każdej dziecinie życia. Zwłaszcza, kiedy na szali pojawia się dobro innych. Dobro niby nie ma ceny, ale potrzebuje pieniędzy. I to ogromnych. Warsztaty dla dzieci, węgiel, remonty, rachunki, jedzenie… To wszystko kosztuje. Sponsorzy? Dobre sobie! Ich zbierają ci najwięksi, najbardziej eksponowani przez telewizję. Dla tych, którzy zostają najbliżej potrzebujących są grosze. Mama każdego dnia ma łzy w oczach, kiedy podlicza rachunki. Mogłaby się poddać, rzucić to wszystko w cholerę i wyjechać. Zamiast tego obmyśla kolejne akcje, żeby tylko nie przerwać działaności. „Przecież tu nie chodzi o naszą rodzinę, poradziłybyśmy sobie. Dzieciaki miałyby gorzej.”

Bezinteresowna pomoc całkiem interesownym

Zastanawiałaś się kiedyś, jak odróżnić osobę naprawdę potrzebującą pomocy od tej, która chce się wykręcić od pracy? W kraju, gdzie tysiące kobiet zrezygnowało z pracy, żeby dostawać pieniądze z „500+”, naprawdę nie jest to łatwe. „Pomoże pani załatwić lekarza dla mojej córki? Bardzo tego potrzebuje” – zwraca się do mojej mamy dwudziestokilkuletnia kobieta. Oczywiście chodzi o lekarza z NFZ-u, jak najszybciej. Mała faktycznie okazuje się być chora. Ma problemy z psychiką, zespół Aspergera, a do tego chorą tarczycę. Nie było mowy o zostawieniu ich samym sobie. I wszystko byłoby dobrze, może nawet pojawiłaby się chwilowe spełnienie, gdyby nie jedno zdanie, które było dość wyraźnie słyszalne zaraz po wyjściu matki z córką: „Ty mały śmieciu! Miałaś się nie uśmiechać!” Kilka dni później dziewczynka przyszła na zajęcia. Była szczera do bólu, jak to dzieci mają w zwyczaju. Jej matka kupiła sobie nowego iPhone’a, a ona dostała konsole do gier. A lekarz? Lekarz musi być za darmo, bo przecież się należy!

fot. iStock/berdsigns

fot. iStock/berdsigns

Naiwne dobro

Ile razy ktoś prosił cię o pieniądze? Zazwyczaj na ulicy siedząc pod kolejną kamienicą z kartką, że dziecko potrzebuje leków, jedzenia, ubrania, mieszkania. Kilka miesięcy temu mężczyzna około 35 lat, poprosił mnie na ulicy o kilka złotych. „Brakuje mi na leki, niech pani pomoże!” Wyciągnęłam piątaka z portfela. Szkoda tylko, że w sklep za rogiem nie był apteką, a lekarstwo okazało się wódką. Zgoda, z jednej strony to obnażyło moją naiwność. Z drugiej uświadomiło, dlaczego tak wiele ludzi boi się pomagania. Do tego trzeba siły, ale i ogromnego zaufania do drugiego człowieka. Obawiamy się, że ktoś wyda nasze ciężko zarobione pieniądze na coś zupełnie niepotrzebnego. Tylko czasem ten „ktoś” i to „coś” to tysiące uratowanych dzieci, które nie poradzą sobie same. Ten „ktoś” to moja mama, która każdego dnia walczy o to, by pomóc innym. Czasami też naiwnie…

W nagrodę: nóż w plecy

„Co daje ci największą satysfakcję w prowadzeniu organizacji charytatywnej?”. Mama kiwa głową, znam doskonale jej odpowiedź. Uśmiech dziecka, które już nie boi się wracać do domu. Moment powrotu starych wolontariuszy, którzy kiedyś przeszli przez to samo, co aktualni wychowankowie. Są jednak momenty, w których ta cała radość i szczęście przechodzą w stan agonii. Bo pomaganie innym wcale nie wiąże się z wielkim zadowoleniem i jeszcze większymi pieniędzmi. Stan agonalny to ten, w którym ktoś wraca, żeby cię zniszczyć. W przypadku mojej mamy pojawił się stary, dobry przyjaciel z prośbą o pomoc. Życie mu się zawaliło, rodzina rozpadła, a długi nie pozwalały na normalne życie. Doskonale pamiętam jego pojawienie się. Mama była wyraźnie wstrząśnięta tym, co się stało. Pomogła, udostępniła pokój, wspierała. Aż tu nagle – niespodzianka! Gdy już stanął na nogi, postanowił przejąć cały spadek, którym dla nas jest Wyspa. Niemożliwe? Świat jest brutalny, zwłaszcza dla tych, którzy chcą dobra. Najłatwiej wbić nóż w plecy, gdy schylasz się wyciągając pomocną dłoń. Czy przeżyjesz? To zależy tylko i wyłącznie od ciebie.

Siła wyniesiona z domu

Selena Gomez, LittleMoonster96, Violetta i Ariana Grande – oto bohaterki dzisiejszych nastolatek. Na szczęście są jeszcze domy, w których obraz przesłodzonych dziewczynek przysłaniają waleczne matki. Niezależnie od tego, czy siła wychodzi z choroby, problemów rodzinnych czy wybicia się z depresji. W głowie młodej kobiety startującej w dorosły świat, nie ma piękniejszego i trwalszego obrazu niż matka, która walczy o dobro. W każdej kolejnej sytuacji, w której będzie potrzebować wygrzebania resztek sił, przypomni sobie o tej niezłomnej kobiecie, którą podziwiała będąc małą dziewczynką. Jak super bohaterka. Silne kobiety nie potrzebują seriali, książek i pomników. One potrzebują wsparcia i akceptacji.