Go to content

13 seriali, które musisz obejrzeć w tym roku… Bo warto!

Fot. iStock / lolostock

Pamiętacie jeszcze wypożyczalnie wideo? Ha, to były czasy! Można było się nawet zapisać w kolejkę na jakąś nowość. A potem pierwsze satelity, kablówki i pierwsze HBO? Jasne, że dla wybranych, ale zdarzały się promocje – odblokowany na próbny miesiąc sygnał, pamiętacie? Dziś mamy do wyboru naprawdę sporo, zwłaszcza biorąc pod uwagę platformy streamingowe i VOD. Dlatego, przygotowałyśmy dla was małą ściągawkę na początek tego roku – 13 seriali (i jeden film), które musicie obejrzeć… bo warto! Wybór bardzo subiektywny!

Santa Clarita Diet – Netflix

Zacznę nieco przewrotnie, bo Santa Clarita Diet to nie nowość, ale pozycja tak genialna w gatunku czarnego humoru, że nie sposób o niej nie wspomnieć. Tak, jest obrzydliwie, ale stopień zakręcenia i pomysłowości scenarzystów zasługuje na peany. Stworzono tysiące opowieści o zombie, ale jeszcze nikt tak trafnie i wciągająco tego nie obśmiał. Kreacja Drew Barrymore to istny majstersztyk – zresztą nie wierzcie mi na słowo, koniecznie zobaczcie! Dlaczego tak się nią zachwycam? Bo jest dla mnie ogromnym zaskoczeniem – wcześniej nie przepadałam za jej postaciami, jednak to, co pokazała w tym bardzo nietypowym serialu jest genialne!

Santa Clarita Diet wędruję na listę „do obejrzenia” z etykietą: „Odjechane – będziesz płakać ze śmiechu”.

Dracula – Netflix

Jeszcze cieplutki i pachnący nowością! Jeśli zastanawiacie się, czy warto zrobić sobie mini maraton z hrabią Draculą – podpowiadamy – tak, warto! Twórcy dobrze znanego serialu o Sherlocku Holmesie i tym razem oddali w nasze ręce świetnie opowiedzianą historię. Gwarantuje Wam, że takiego Draculi jeszcze nie znacie! Szkoda tylko, że produkcja tak szybko się kończy – ten dość nietypowy serial, składa się bowiem jedynie z trzech części (odcinków). Każdy z nich trwa około półtorej godziny.

Nie będziemy Wam spojlerować zakończenia – ale choć niektórych zakończenie jest nieco rozczarowujące, miałyśmy inne wrażenie. To nie rozczarowanie, a niedosyt. Całość jest świetnie zrealizowana, opowiedziana i zagrana. Warto było się nie wyspać!

Czarnobyl – HBO 

https://youtu.be/vYCDauFVkFk

Mini serial HBO od samego początku zbiera laury – i nic dziwnego! Jeśli jeszcze nie obejrzeliście tej produkcji nie traćcie czasu. Jestem zdania, że każdy, absolutnie każdy powinien go obejrzeć – co najmniej z kilku powodów. Historia, którą opowiedzieli twórcy to znacznie więcej niż relacja z największej katastrofy XX wieku, to opowieść o tym, co ludzie potrafią zrobić ze światem. Opowieść o kłamstwie.

Genialny od początku do końca na każdym poziomie! Aktorsko, scenariuszowo i inscenizacyjnie. Od kryształowej popielniczki cioci Wandzi po nakreślenie emocji, jakie towarzyszyły zwykłym ludziom żyjącym w strachu o represje ZSRR. Czarnobyl to pięć odcinków, które krok po kroku opowiadają, co kryje się za 26 kwietnia 1986 roku.

Oczywiście spotkacie się z opiniami – że nie wszystko jest prawdziwe. Jedyne, o czym warto pomyśleć to fakt, że to serial a nie film dokumentalny, a owe szczegóły są raczej zabiegiem fabularnym i nie zmieniają praktycznie nic w całym obrazie katastrofy w Czarnobylu.

Dobry Omen – Amazon Prime Video

https://youtu.be/hudFYrhaCdw

Błyskotliwy, przekorny i po prostu szalenie śmieszny. I obiecuję Wam, że żarty prezentują bardzo zadowalający poziom. Jeśli macie ochotę miło spędzić czas i nieco się pochichrać – Dobry Omen to strzał w dziesiątkę.

Anioł i Demon – co musiałoby się stać, żeby tacy jak oni trzymali sztamę? Coś do bólu prostego. Wyobraźcie sobie, że ta dwójka bardzo polubiła ziemskie uciechy, jedzenie, ludzi i to wszystko, z czym obcują od stworzenia świata. Wiecie, jak to jest w korpo, dostajecie przydział i ani się obejrzycie, jak wsiąkacie w stanowisko całym sobą. 😉 . Ale ktoś na górze (i na dole) już dawno zaplanował jakąś apokalipsę… Okazuje się, że i demon i anioł, mogą sobie nieco pomóc. Cel? Wyrolować szefów w tym wielkim, bosko-diabelskim korpo.

The Crown – Netflix

https://youtu.be/IrQ2K4JP1MA

Royalsi od zawsze wzbudzają emocje. A co, gdy nadarzy się okazja, żeby podejrzeć nieco więcej? Trzeci i wyczekany sezon The Crown, zabiera nas w dalszą podróż po życiu najsłynniejszej, współczesnej monarchini. Poprzednie serie tej produkcji zdobyły ogromną popularność. Za pewne ich istotnym atutem, było osadzenie rodziny królewskiej w świecie emocji.

Tych nie brakuje. Zdecydowanie warto spojrzeć na tzw. drugą stronę medalu, którą przedstawili twórcy w tej produkcji.

Czy nowa obsada daje radę? Choć trzeba się do zmiany przyzwyczaić, serial nie traci na jakości. Śmiało możecie zaplanować wieczór „z koroną”.

Zagubieni w kosmosie – Netflix

https://youtu.be/MUSkNhq_I0w

Oglądaliście pierwszą serię? Tak – cudownie! Nie? Jeszcze lepiej – czeka Was jeszcze więcej dobrego oglądania. Zagubieni w kosmosie to jedna z popisowych produkcji Netflixa i jak na dobry serial przystało – wciąga na całego.

Choć całość jest z gatunku fantastyki, nie brakuje tam dobrze rozplanowanej akcji i świetnie zbudowanych relacji. Jeśli wyklucz czynnik „kosmosu” – to tak naprawdę, dobre lustro rodzinnych relacji oraz zwykłe życia. Problemy, trudności i dochodzenie do ich rozwiązania, choć osadzone w realiach walki o życie, są bardzo uniwersalne. Uniwersalne, nie mylić z nudne! Akcja została dobrze zbudowana, a napięcie scenarzyści dawkują idealnie od pierwszych sekund serialu po finałowy odcinek.

Jeśli zagubić się w kosmosie – to tylko z Robinsonami!

Watchmen – HBO Go

https://youtu.be/cAOVSjr-aew

O rany! Watchmen to mnóstwo emocji i jeszcze więcej zwrotów akcji! Przy tym serialu nie będziecie się nudzić!

Świetna fabuła łącząca w sobie odpowiednią ilość akcji i genialnie wkomponowaną w zwykły świat fantastykę. Umiejętność pogodzenia ze sobą rzeczy zwyczajnych, dobrze znanych z tymi nierealnymi sprawiła, że Watchmen jest bardzo wciągający. Przez cały czas nie wiemy, dokąd zmierza finał, kto jest dobry, a kto zły. W dodatku zbudowanie świata fantastycznego na realistycznych kotwica, sprawia, że nawet największe abstrakcje nie są groteskowe, przerysowane.

W tej produkcji nie brakuje też bardzo ludzkich emocji i bagażu, który niosą na plecach bohaterowie.

Wiedźmin – Netflix

Jest i on, Wiedźmin… Najbardziej wyczekiwany i najbardziej obsmarowany serial ostatnich tygodni. Warto czy nie warto?

Myślę, że jestem jedną z niewielu osób, które dość bezstronnie to zarekomendują. 😉 Nie czytałam oryginału, nie grałam w Wiedźmina i nie obejrzałam polskiej ekranizacji. Zwyczajnie mnie to nie kręciło. Spotkanie  z Geraltem na Netflixie, było więc dziewicze. Może dlatego nie ani nie rwałam włosów z głowy ani nie piałam z zachwytu. Uważam, że obejrzeć Wiedźmina warto, choć początek tego serialu jest naprawdę kiepski.

Pierwszy odcinek był dla mnie męczarnią. Było zwyczajnie nudno – a że nie znałam fabuły, nie czekałam na wielkie bum. Jednak chcąc nie chcąc, jako nie jedyny użytkownik telewizora… sami rozumiecie. Drugi odcinek oglądałam jednym okiem, drugiem zajmowałam się czymś innym. Ale  w okolicach 4 odcinka zaczęłam się wciągać. I muszę przyznać, że ostatnie odcinki były naprawdę fajne! Nawet jeśli od razu się wam nie spodoba, warto zacisnąć zęby i przebrnąć do końca.

Mam kilku zarzutów i kilka pochwał. Początek był nudny – przegadany i jednocześnie słabo wprowadzający w historię. Nie urzekła mnie też gra aktorska i przedstawienie postaci – to słaba strona tego serialu, miałam wrażenie pewnej przaśności, niższego poziomu. Polski dubbing… po 5 minutach przełączyliśmy na lektora. Dramaturgia i egzaltowanie wręcz rozpraszały – ja osobiście tego nie lubię. Przerysowany. Ach i Yennefer – naprawdę piękna aktorka i bogata rola ale… Ogromnie przeszkadzał mi fakt ustylizowania jej a współczesną insta-lalkę. Przerysowaną, z wyeksponowanymi ustami, w teatralnym makijażu. Totalnie mi to nie pasowało – nie tak wyobrażam sobie femme fatale. Choć to oczywiście kwestia gustu. Mnie drażniło.

Dopiero teraz dodałam do planów czytelniczych Sapkowskiego – jestem szalenie ciekawa, czy rzeczywiście to taki hit i czekam na drugą serię w przyszłym roku – mam nadzieję, że tym razem nie powtórzą się błędy tego debiutu. Bo końcówka pierwszej serii była naprawdę obiecująca.

Irlandczyk – Netflix, to nie serial, ale warto 😉

Jeśli nie lubicie „Chłopaków z ferajny”, nie oglądajcie. To jedna z tych produkcji, do których trzeba mieć serce. Wyczekana i powalająca efektami nowa produkcja Martina Scorsese zasługuje jednak na szansę. Po pierwsze, ten film ma wszystko czego trzeba, by zostać tzw „klasyką kina”, po drugie, to pierwsza taka produkcja – jedyna, w której wszyscy główni bohaterowie, musieli zostać komputerowo odmłodzeni!

W rolach głównych zobaczycie dobrze znanych, filmowych mafioso, czyli: Roberta De Niro, Ala Pacino i Joe Pesci. Po raz pierwszy w tak klasycznym filmie, użyto takiej technologii. Efekt onieśmiela.

To długa i pięknie usnuta opowieść o amerykańskich gangstearch. Stara szkoła przestępców rodem z Ojca chrzestnego. I stara szkoła budowania fabuły. Irlandczyk to nie film z wielkim i przewidywalnym BUM na zakończenie. To bardzo dobrze opowiedziane historie kilku ludzi. Tu bohaterem jest sposób prowadzenia narracji.

Dobra, dobra, a teraz zapytacie, jak u licha je obejrzeć, gdy jeden serial tam, a drugi siam… Jak zawsze można i to pogodzić nie zakładając miliona kont do streamingu.

T-Mobile ma wyjątkowo fajną ofertą, która łączy wiele opcji. Jest Netflix i Amazon. Jest Ipla – gdzie znajdziecie do wyboru sporo klasycznych kanałów telewizyjnych – tak, nie musicie rezygnować z dostępu do tego, czego potrzebujecie lub lubicie. Dodatkowo jest i bonus w postaci sprzętu.  T-Mobile wyszedł naprzeciw potrzebom konsumenta. Mają mały, zgrabny dekoder do telewizora, dzięki któremu skorzystasz z dostępu do abonamentów czy aplikacji na telewizorze, bez potrzeby dodatkowego zakupu takiego streamera. Samo urządzenie jest niewielkie, a pakiety w bardzo korzystnych cenach. Sam abonament Netflixa na jedno urządzenie to ok.35 zł – w T-Mobile za 99 zł macie: Netflixa (lub Amazon do wyboru), abonament na telefon, 5GB internetu mobilnego i światłowód do 300 Mb. A jeśli wolicie wersję bez telefonu, to koszt pakietu Netflix lub Amazon+światłowód spada do 69 zł.

To zdecydowanie pozwala ciąć koszty! Zwłaszcza, że decydując się na pakiet z Netflixem możemy dokupić sobie za 26 zł dostęp do Amazon Prime Video – na jednym rachunku, bez niespodzianek związanych z przewalutowaniem (ceny za Amazon podawane są na platformie w euro – miesięczny dostęp kosztuje 5,99). Ułatwiajmy sobie życie!

Fot. Materiały prasowe

Dlaczego T-Mobile swoją ofertą rozbiło bank? Są co najmniej cztery powody!

  1. Najlepiej wyselekcjonowana rozrywka
  2. Wszystko w jednym miejscu i na jednym rachunku
  3. Najwyższa jakość usług komórkowych, internetowych i rozrywki
  4. Intuicyjny i szybki dekoder w pakiecie

A jeśli macie ochotę na jeszcze więcej, w zimne styczniowe wieczory – koniecznie zaplanujcie obejrzenie starych, dobrych hitów! 

Stare, dobre hity – jeśli jeszcze ich nie obejrzałaś, nie zwlekaj!

Są takie seriale, które zawsze są dobre 🙂 Kilka mniej lub bardziej oczywistych strzałów!

Stranger Things – Netflix

Serial, który śmiało zasługuje na miejsce wśród klasyków. Trzecia seria nie rozczarowuje, a ma w rękawie kilka asów. Dodajcie do swoich filmowych planów!

PS: no i oczywiście boskie lata 80-te skradną Wam serca!

https://youtu.be/XcnHOQ-cHa0

Jak poznałem waszą matkę – Netflix

Tego serialu nie da się nie kochać. Jest stary, oj tak. Ale uwierzcie, jest kultowy i przezabawny! Spokojnie może konkurować ze słynnymi „Przyjacielami”.

 

Wikingowie – Netflix, Ipla, History

Akcja, pikanteria i Wikingowie… czego chcieć więcej? Czy wiecie, że pierwszy sezon tej wyjątkowej produkcji wcale nie aspirował na serial wszech czasów? Obejrzyjcie koniecznie!

https://youtu.be/MuPsQIXzpCw

Narcos – Netflix

To ten typ story, który zawsze porywa. Zajrzyjcie do domu i życia Pablo Escobara. Uwaga, wciąga szybciej niż kokaina – a są aż cztery sezony!

Russian doll – Netflix

To moje odkrycie. Serial z gatunku bardzo czarnego humoru, po którego obejrzeniu pytasz sam siebie: „co trzeba mieć w głowie, żeby to wymyślić?!” – i nie wiesz. 🙂 Obejrzyjcie zwiastun!

 


Artykuł powstał we współpracy z T-Mobile