Go to content

„Jeśli boisz się tego, jak cię traktuję, to chyba nie jest odpowiedni czas na tę relację”

fot. Betul Aktas/iStock

„Jeśli się boisz tego, kim ja jestem i tego, jak Cię traktuję i tego, czego możesz doświadczyć i co możesz poczuć dzięki relacji ze mną, to dla mnie na ten moment znaczy tylko tyle, że to nie jest jeszcze właściwy czas na tę relację. Ja tu jestem i jak będziesz gotowy na mnie, to dopóki oboje istniejemy, zawsze możesz się odezwać. Ja podążam za sobą i zmierzam do wolności i nie boję się po to sięgnąć ,aby żyć tak, jak ja tego chcę. Na tyle, na ile mogę. A dokąd Ty zmierzasz?”

List przyszedł do naszej redakcji w odpowiedzi na konkurs: „Do utraty tchu, pomimo, na chwilę, na zawsze. Każdy kocha inaczej, ale zawsze mocno… #ListMiłosny

Wojtek,

Uważam, że świetnie nam wyszła wycieczka na Mnicha, że dobrze nam się razem wspinało. Że działaliśmy na siebie motywująco i dużo się dzięki sobie nauczyliśmy. Zgrany z nas team. Dobrze wspominam wspólne zgłębianie teorii psychologicznych i dzielenie się spostrzeżeniami. To było dla mnie pasjonujące. I brakuje mi tego, bo nie mam nikogo, kto byłby tak samo jak ja zafascynowany
psychologia i rozwojem i z kim mogłabym ta pasje dzielić. Dlatego traktowałam Ciebie jak kogoś wyjątkowego. Bo czułam że byleś mi pokrewną duszą. Bo przyjaźnie, takie prawdziwe i znaczące zwykle dobierają się podobieństwem genotypu. Jesteśmy po prostu do siebie bardzo podobni i ja traktowałam Cię, jak kogoś bardzo mi bliskiego.

Uważam tez, że zarówno Ty jak i ja wpłynęliśmy na pozytywne zmiany w naszych życiach i zarówno Ty, dzięki mnie, coś dostrzegłeś w swoim zżyciu, jak i ja, dzięki Tobie zobaczyłam cos u siebie. Wszystko dzieje się po cos.

Potrzebuję bliskich relacji z ludźmi. Bliskie relacje z ludźmi dają mi poczucie spełnienia i akceptacji. Dla mnie to jest normalne, ze doceniam ludzi spotkanych na swojej drodze, no bo kiedy jak nie teraz? Jak nie powiem komuś dziękuję i ze jest dla mnie ważny dzisiaj, to jutro może już go nie być. I to nie jest mrzonka, tylko autentycznie nie zdążyłam podziękować chrzestnemu za stworzenie mi w miarę normalnego dzieciństwa, spóźniłam się, a jego już nie ma.

Rozumiem, ze możesz odczuwać dyskomfort i ze może Cię to krępować, kiedy pisze Ci, ze cos dzięki Tobie w moim życiu się zmieniło i ze otwarcie mowie Ci o tym, ze możesz być istotna częścią tego życia. To wynika z wychowania, z kultury, z konwenansów, które karmią ten świat. Bo nie wypada, bo lepiej skrytykować, ocenić, rzucić uszczypliwy żart, żeby być dalej od własnych uczuć i dalej od siebie, taki mechanizm obronny. Sama odczuwałam dyskomfort, gdy Martina mówiła mi, że czuje się blessed (w dosłownym tłumaczeniu błogosławiona, w mniej dosłownym przeszczęśliwa) ze mnie spotkała i gdy po każdym spotkaniu dziękuje mi za mój czas i za wszystko i za to ze jestem. Ale wiesz co, daje jej być sobą i swobodnie się wyrażać i cieszę się, ze mnie docenia.

Mówisz, że chciałbyś kiedyś móc być dla mnie tylko przyjacielem, ale powiedz, czym jest dla Ciebie przyjaźń? Bo dla mnie przyjaźń jest bliska relacja dwojga ludzi, niezależnie od płci, oparta na budowaniu więzi, na zaufaniu, szczerości, otwartości, życzliwości, zrozumieniu, zaangażowaniu, wsparciu, akceptacji i jakiejś czułości na potrzeby i uczucia drugiej strony. Nie ma w niej toksycznej
zależności ani zazdrości. Nie ma tez lęku. Jest w niej wolność. Nie jest bardzo daleka od miłości ani też bardzo od niej różna. Jest tylko pozbawiona intymności i seksu w relacji. Cala reszta według mnie działa tak samo. I dla mnie przyjaciel to nie jest tylko przyjaciel, tylko to jest ktoś bardzo ważny.

Nie musimy robić razem kursu taternickiego. Byłoby fajnie gdybyś chciał, ale jeśli masz się obawiać ten cały czas przed, ze cos się wydarzy miedzy nami i jeśli cale 2 tygodnie trwania wyjazdu miałbyś być nieustannie nienaturalnie zdystansowany do mnie i zlękniony tym, czy ja czegoś do Ciebie nie czuje więcej, niż według Ciebie powinnam, to nie ma to kompletnie sensu i możemy zrobić to oddzielnie, bo będziesz się tylko męczył, a ja nie chce tego ani dla Ciebie ani dla siebie. To ma być przyjemność i zabawa. Zapytałam zupełnie niezobowiązująco, bo myślałam ze jesteśmy passed that point i myślałam, ze obydwoje umiemy traktować się po kumpelsku, ale może za wcześnie padło to pytanie. Albo może inaczej postrzegamy przyjaźń albo inaczej rozumiemy wolność. Poza tym, tez rozmawiamy o bliżej nieokreślonej przyszłości, a z medytacji wiemy oboje, ze jest tu i teraz, ale wiemy również, ze warto mieć marzenia i sięgać po nie, bo to tez bycie bliżej siebie.

Nie myślałam w kategoriach, że będziemy przez dwa tygodnie jeść razem śniadania, pakować się, jeść kolacje, spędzać razem cale dnie i rozmawiać. Nie przeszło mi to przez głowę. Raczej widziałam to jako fajną i ekscytującą wspólną przygodę, we wspólnej drodze do spełnienia kolejnego marzenia. Będą tam też inni ludzie, nie będziemy tylko we dwoje. I myślę, ze będziemy tak zajęci wykładami i zmęczeni wspinaniem, że może nie być czasu na subtelny romantyzm, bo skupienie będzie musiało być skierowane gdzie indziej.

Teraz o Twojej obawie, ja nie czułam potrzeby, aby się z Toba kontaktować. Doceniam to, ze się odezwałeś i to jest bardzo mile i cieszy mnie to i jestem Ci za to wdzięczna i daje Ci to odczuć. Było mi bardzo smutno przez pewien czas, ze tak to się skończyło miedzy nami, ale dosyć jasno się wtedy wyraziłeś, ze nie ma mnie i Ciebie, wiec nie ma co wyjaśniać. Brakowało mi Ciebie na kursie
zimowym, na który ostatecznie zapisaliśmy się głownie za Twoimi namowami. Lubiłam te rozmowy z Toba i czas z Toba spędzony, ale zdecydowałaś wtedy, ze potrzebujesz spokoju i dostałeś to czego potrzebowałeś. Ja nie czułam się wtedy Tobie potrzebna i zajęłam się swoim życiem. Uszanowałam Twoja decyzje. Mam teraz takie wrażenie, ze chyba nie byleś z nią do końca szczęśliwy, skoro się odezwałeś.

Teraz wróciłeś, piszesz, rozmawialiśmy z początku prawie codziennie, pytasz o sprawy w domu. Rozmawiamy na dosyć prywatne tematy. A jak niezobowiązująco proponuje kurs taternicki, to włącza Ci się lek. Czego się obawiasz? Że złapiesz mnie za rękę niby przypadkiem, ze położysz mi głowę na ramieniu? Że zbyt długo i zbyt odważnie według Ciebie popatrzę Ci w oczy? Ze to spojrzenie może być przez Ciebie odebrane jako prowokujące? Że mój zapach zawróci Ci w głowie i pobudzi wyobraźnie? Że będę Cię traktować z czułością i łagodnością? Że obudzą się w Tobie jakieś uczucia do mnie, dokładnie takie same jak na kursie skałkowym, bo było Ci dobrze wtedy ze mną i czułeś się jakoś spełniony i ważny, doceniony i widziany? To normalne ludzkie potrzeby. Ja też się tak czułam. Ja tez mam takie potrzeby. Powiedz mi czego się boisz Wojtek? I przejdźmy przez ten lęk rozmawiając, bo wiem, że się da.

Ja Ci obiecałam i sobie również przed moim pobytem u Ciebie w listopadzie, ze żadnego z tych gestów nie wykonam, ze nie wejdę Ci do łóżka, że nie będę dążyć do niczego romantycznego miedzy nami i nie wydarzy się nic, czego Ty nie będziesz chciał, ale nie odrzucę Cię, jeśli to Ty przyjdziesz do mnie, chyba ze poprosisz mnie bym pilnowała i Ciebie i siebie, ale w innym wypadku przytulę Cię, jeśli będziesz chciał się przytulic i odwzajemnię wszelką otrzymana czułość, nie dlatego ze mam ukryte zamiary i chce z Toba być i nie dlatego, ze mam do Ciebie uczucia natury romantycznej, tylko dlatego ze oddaje innym dobro, które od nich dostaje. To jest ryzykowne dla Ciebie. Bo jeśli wewnątrz siebie poczujesz, ze chcesz ode mnie czegoś więcej niż kumplostwo, to będziesz miał wyrzuty sumienia i przerzucisz je na mnie. Bo w myśl kulturowych zasad, nie powinieneś do mnie nic czuć będąc w związku. Ale ja nie przestane być życzliwa, czuła, troskliwa i empatyczna, nie przestane przenikliwie patrzeć w oczy, bo to jestem ja i traktuje innych tak jak sama chciałabym być przez nich traktowana.

Nie ma nic złego w tym, że ktoś mówi Ci „dziękuję, jesteś kochany, cudowny czy ważny, jest mi z Toba dobrze i miło, doceniam to, że jesteś i dziękuję Ci za to”. To jest piękne, że to zauważył. To znaczy tylko, że widzi poza schematami i patrzy sercem, a nie konwenansami i kulturowymi nakazami.

Jeśli się boisz tego, kim ja jestem i tego, jak Cię traktuję i tego, czego możesz doświadczyć i co możesz poczuć dzięki relacji ze mną, to dla mnie na ten moment znaczy tylko tyle, ze to nie jest jeszcze właściwy czas na tę relację. Ja tu jestem i jak będziesz gotowy na mnie, to dopóki obydwoje istniejemy, zawsze możesz się odezwać. Ja podążam za sobą i zmierzam do wolności i nie boje się po to sięgnąć aby żyć tak, jak ja tego chce. Na tyle, na ile mogę. Dokąd Ty zmierzasz?

Pozdrawiam Cię,

Z czułością, troska, empatia i miłością do świata, którego częścią jesteśmy wszyscy, także Ty.

Do zobaczenia.

K.


LIST ZOSTAŁ WYRÓŻNIONY W KONKURSIE #LISTMIŁOSNY