Go to content

„Równość, aktywność, demokracja”. Tylko po co, przecież mogło być gorzej… Smutna refleksja po 8. Kongresie Kobiet

Fot. Pexels

„Po jasnej stronie mocy… Równość, aktywność, demokracja” – pod takim hasłem rozpoczął się w piątek VIII Kongres Kobiet. I szybko okazało się, że z tą równością, a nawet z kobiecą solidarnością to my raczej stoimy po ciemnej stronie. Nie obyło się bez zgrzytów w postaci wystąpienia rządowego rzecznika do spraw równości, spektakularnej nieobecności Pierwszej Damy i smutnych happeningów (zainicjowane przez Manuelę Gretkowską nałożenie przez uczestniczki Kongresu papierowych toreb na głowę jako sprzeciw wobec całkowitego zakazu aborcji).

Postawa rządowego pełnomocnika do spraw równości, Wojciecha Kaczmarczyka bardzo nie zaskakuje (swoje konserwatywne poglądy, na przykład dotyczące równości na tle rasowym przedstawiał w mediach niejednokrotnie). Ale słowa, jakie skierował do kobiet tym razem, były co najmniej infantylne, o ile nawet nie krzywdzące dla intelektu zgromadzonych na Torwarze kobiet, oczekujących (oczywiście słusznie) poważnego podejścia do sprawy. „Należy doceniać piękne role kobiet, jak babcia, pielęgniarka czy zakonnica” – powiedział pan pełnomocnik, dodając, że Polska przestrzega przecież międzynarodowych postanowień dotyczących równouprawnienia, a jakiekolwiek nierówności są wytworem wyobraźni*. Wojciech Kaczmarczyk wystąpienie miał naprawdę emocjonujące. Sala buczała, gwizdała i przecierała oczy ze zdumienia, kiedy Pan Rzecznik udowadniał, że w zasadzie jego stanowisko jest kompletnie nieużyteczne, bo przecież wszystko u nas jest tak jak trzeba. (Przypomnijmy, że pierwowzorem obecnego urzędu Pełnomocnika Rządu do spraw Równego Traktowania był w latach 2001–2005 urząd Pełnomocnika Rządu do spraw Równego Statusu Kobiet i Mężczyzn, realizujący politykę w zakresie równego statusu kobiet i mężczyzn , walki z dyskryminacją na tle rasowym, religijnym, narodowościowym i tej związaną z orientacją seksualną).

Nie dziwi również postawa pana prezydenta Andrzeja Dudy, który przysłał list do uczestniczek Kongresu. Prezydent napisał w nim, że „kobiety mogą się w Polsce spełniać, realizować swoje marzenia (jakie to wspaniałomyślne! – przyp.red), zdobywać naukowe i zawodowe laury (…) Są szanowane i doceniane”, a pogląd o nierównościach jest mitem. Andrzej Duda zauważył ponad to, że „Polska należy od lat do światowej czołówki, jeśli chodzi o liczbę kobiet we władzach przedsiębiorstw” i mimo, że kobiety zarabiają mniej niż mężczyźni, to „nie powinniśmy mieć kompleksów”, bo w innych krajach jest jeszcze gorzej.

Co mówią fakty? Według badania Women in Business 2015** na świecie średnio 22 proc osób zasiadających na wysokich stanowiskach kierowniczych to kobiety. W Polsce to 37 % i to głównie w małych przedsiębiorstwach. Pamiętajcie jeszcze, co to znaczy „na świecie”: badanie dotyczy krajów zarówno wysoko rozwiniętych, jak i państw trzeciego świata. Biorąc pod uwagę ten fakt, oraz świadomość, że Polki owe kierownicze stanowiska piastują głównie w małych przedsiębiorstwach, w dużych, znaczących dla gospodarki ciągle jeszcze preferuje się je jako asystentki i sekretarki, nie ma powodów do wielkiej dumy. Panie prezydencie, skąd więc ten optymizm, to lekceważenie problemu? Nie mogę uwierzyć, że dla swoich wyborców, dla tych milionów Polek chce Pan jedynie tego, by zadowalały się tym, że „nie jest gorzej, niż gdzie indziej”.

Najbardziej jednak zastanawia i smuci odmowa udziału w Kongresie pani prezydentowej Agaty Kornhauser-Dudy. Pierwsza Dama nie przyjęła zaproszenia na wydarzenie, podczas którego rozmawia się na poważnie i z prawdziwymi autorytetami z różnych dziedzin o kluczowych sprawach dotyczących między innymi równouprawnienia na gruncie społecznym i zawodowym oraz komfortu życia Polek. Pani Agata Duda wybrała się zamiast tego na obchody 150-lecia Kół Gospodyń Wiejskich. To niezrozumiałe. Spekuluje się, że pani prezydentowa chciała uniknąć pytań o milczenie w sprawie ustawy antyaborcyjnej.

Pani Prezydentowo, szkoda, że nie zrozumiała pani idei Kongresu Kobiet. Dobre, kompromisowe rozwiązania oraz zrozumienie dla „drugiej strony” rodzą się w toku dyskusji. My, kobiety, wbrew obrzydliwym stereotypom potrafimy przecież prowadzić takie owocne dyskusje. Często dzielą nas poglądy, ale zapewne łączą pewne zbliżone doświadczenia (prawdopodobnie każda z nas spotkała się jakąś formą dyskryminacji, czy to na polu zawodowym czy społecznym). Wiele doświadczeń „typowo kobiecych”, fizjologicznych takich jak ciąża czy poród potrafi zbliżyć „ponad podziałami” . Dlaczego więc tutaj zabrakło nam wspólnego pola do dyskusji?

Członkinie Narodowej Organizacji Kobiet zorganizowały konferencję prasową. Powiedziały na niej, że “głos Kongresu Kobiet nie jest głosem Polek, działa na szkodę kobiet, forsując aborcje, antykoncepcję, niszcząc rodzinę”, i jest „obce Polce, która jest kobietą szczęśliwą, realizuje się w małżeństwie, w macierzyństwie, która widzi i rozumie wartość rodziny”***. Cóż, wydaje mi się,  „prawdziwych” głosów jest tyle, ile Polek… Każdy się liczy.  Różnimy się: jedne z nas realizują się jedynie w macierzyństwie, inne jedynie zawodowo, jeszcze inne łączą obie te sfery.

Tak jak przedstawicielki NOK mają prawo wyrażać swoje opinie i przekonania, tak nie mają prawa narzucać Polkom jednej słusznej i jedynej „właściwej” postawy. Co bowiem dobrego dla kobiet (a o to dobro przecież tu chodzi) może wyniknąć z myślenia, że bardziej polska jest Polka, która realizuje się w macierzyństwie niż ta, która wybiera jedynie karierę zawodową? Istotą demokracji jest wolność wyboru…

Pani Prezydentowo, drogie Panie z NOK! Dlaczego tak bardzo brak nam kobiecej solidarności i wyrozumiałości? Dziś, być może bardziej niż jeszcze 10 lat temu, kobiety potrzebują poczucia wspólnoty, solidarności niezależnej od poglądów. A nade wszystko wspólnej rozmowy o NASZYCH sprawach. Bo to jedyna droga, żeby było nas więcej tam, gdzie decydują się sprawy bliskie naszym sercom: w polityce, we władzach spółek, w zarządach. Bo bez jedności wśród kobiet, o sprawach dotyczących naszego zdrowia, urlopów macierzyńskich, sytuacji na rynku pracy i komfortu wynikającego ze świadomości, że jesteśmy pełnoprawnymi obywatelkami będą decydowali mężczyźni.

A tak, po ludzku, babsku, kto zrozumie lepiej kobietę i jej problemy niż druga kobieta?


*gazeta.pl, ** csr.forbes.pl, ***polska.newsweek.pl