Nie jestem „kobietą – niespodzianką”. Nie mam w sobie tej pociągającej tajemnicy, którą podobno kochają mężczyźni. Nie jestem też mocna w uwodzeniu, choć nie narzekam na brak zainteresowania. Ale lubię grę w „otwarte karty”. Mam 32 lata i chciałabym związać się z kimś na dłużej niż kilka tygodni i więcej niż niezobowiązujące seanse kinowe i kawa z ciastkiem, a od czasu do czasu spotkanie u niego lub u niego na lepszy lub gorszy seks. Dlatego błagam, nie każ mi odkrywać swojego bardzo skomplikowanego wnętrza. Jeśli jesteś facetem- zagadką, zdecydowanie nie jesteś mężczyzną dla mnie. Nie znoszę zagadek.
Nie widzę żadnej wartości, żadnej korzyści w tym, że próbujesz zataić coś o sobie, wchodząc w relację ze mną. Jeśli udajesz kogoś kim nie jesteś, przecież to zaraz wyjdzie na jaw. Jeśli masz dziewczynę, żonę – przecież nie uda ci się w nieskończoność oszukiwać nas obu. Tak, wiem, że pewnie myślisz – przynajmniej przez jakiś czas coś z tego będę miał. Ale na litość boską, dlaczego mnie mieszasz w swoją brudną grę?
A może boisz się, że taki, jaki jesteś naprawdę mi się nie spodobasz? Dlatego wymyślasz te brednie o swoich wielkich sukcesach, o samochodach, które ciągle zmieniasz i karmisz mnie złudzeniami o tym, co możesz mi dać, choć nic z tego nigdy nie miałeś i jeszcze długo nie będziesz miał?
Powiem ci szczerze, mój facet może nawet jeździć rowerem, jeśli jest szczerym człowiekiem o dobrym sercu i jeśli tylko umie kochać. Uwierz mi, byłam już na zbyt wielu kolacjach, z mężczyznami takimi jak ty. Każdy z nich był w swoich oczach ideałem, tylko niestety w miłości nie miał szczęścia. Biedacy – wszyscy źle trafili. Oni chcieli tylko wspaniałego związku, chcieli założyć rodzinę, chcieli dać z siebie wszystko, ale nie mogli. Chcieli, ale coś im nie pozwoliło. Wszystkie te opowieści miały jeden wspólny mianownik – nieodpowiednią kobietę. Bo każda z nich była okrutną materialistką, wymagającą rozpuszczoną księżniczką, która domagała się zbyt wiele i nie potrafiła docenić wszystkiego, czego od ciebie dostawała. O ile dobrze cię rozszyfrowałam, to wszystko, co masz do zaoferowania to puste obietnice, więc szczerze – nie dziwię jej się.
A może jesteś tym zagadkowym „milczkiem”, który właśnie mówi o sobie niewiele i chce być odkrywany i ratowany przez „wyjątkową kobietę”, tę jedyną, która będzie potrafiła go zrozumieć, pomóc mu poradzić sobie z jego demonami? O, nie, dziękuję bardzo. Ja się do tego nie nadaję. Ja nie jestem tą, która traci energię, emocje i czas na to, by dojrzeć w tobie to, czego inni nie dostrzegli, a na końcu zdobyć zasłużoną nagrodę – twoje, hmmm uczucie? Czy może raczej akceptację? Trudno określić, co właściwie możesz dać w zamian, skoro sam nie wiesz, czym jest związek i na czym polega „bycie razem”. Obawiam się, że twoja tajemnica oznacza jedynie problemy jakie masz z sobą samyn.
Wiem, że miłość wymaga podejmowania ryzyka – a kiedy podejmuję to ryzyko, daję z siebie wiele. Daję wszystko, co we mnie najlepsze. Ale nie potrzebuję w miłości niepotrzebnych komplikacji. Dla mnie bycie tajemniczym i zabawa w „odkrywanie dobra” tam, gdzie naprawdę niewiele go widać, całkowicie komplikuje sprawę. Miłość (związek z drugim człowiekiem) jest już i tak wystarczająco złożona.
Masz swoje tajemnice – zachowaj je dla siebie. Widocznie są powody, dla których jeszcze nigdy się przed nikim nie otworzyłeś. Może potrzebny ci ktoś, kogo zaintrygujesz na tyle, by na to „poszedł”, by zobaczył w tobie interesującego człowieka, by miesiącami i latami tego suzkał, czekając aż się łaskawie „otworzysz”. Na mnie nie licz.
Marzę o mężczyźnie prostolinijnym, otwartym, szczerym. Takim, który nie będzie oczerniał przede mną swoich byłych partnerek i uczciwie powie mi, że nie jest doskonały. Marzę o partnerze, przy którym nie będę się bała powiedzieć, że nie jestem doskonała, bo i on nie stworzy wokół siebie aury perfekcyjności.
Marzę o mężczyźnie, który będzie szczery sam ze sobą, który nie będzie tworzył bajek na swój temat, ani oczekiwał ode mnie, że w nie uwierzę.
Marzę o miłości prostej, wypływającej z serca, a nie z lęku przed byciem samotnym.
Czy nie ma już normalnych, szczerych mężczyzn?