Go to content

Niektóre podróże, trzeba w życiu odbyć, bo są bezcenne. Weekend z mamą i siostrą, to czasem więcej niż 2 tygodnie na Bahamach

Fot. Materiały prasowe - dzięki uprzejmości Hotelu Wierchomla

Są takie podróże, do których dojrzewamy całe życie i miejsca, gdzie nie można polecieć samolotem – i bardzo dobrze. Bo to co w nich najcenniejsze to czas. Ten skradziony na oglądanie mijanych mostów i na kawie na stacji benzynowej. Wybrałyście się kiedyś na „babski weekend”? Ja tak, po raz pierwszy i nie żałuję!

Dzisiaj już wiemy, że takie wyjazdy maja magiczną moc. Po raz pierwszy (w dorosłym życiu nas wszystkich) spędziłyśmy ze sobą tak wiele czasu. Po raz pierwszy uczyłyśmy się siebie trochę na nowo. Mama i dorosłe córki.

 

Fot. Materiały prasowe - dzięki uprzejmości Hotelu Wierchomla

Fot. Materiały prasowe – dzięki uprzejmości Hotelu Wierchomla

Nie pamiętam, kiedy ostatni raz tak dopisywał nam humor, mimo deszczu i katarów, które nie zwiastowały niczego dobrego. Plan był taki – wyjechać w piątek, jak najszybciej po pracy i… uwaga tu plan wycieczki, zwiedzania i wszystkiego inne zastąpiłyśmy sloganem „nie musieć nic”.

Kierunek góry – Piwniczna Zdrój, a dokładnie Wierchomla. Jak na trzy kobiety (i to mieszkające w trzech różnych miastach) poszło nam koncertowo. Pogoda była w kratkę, ale zupełnie nam to nie przeszkadzało, bo oto przed nami czekały piękne góry i lasy, cudowny hotel Wierchomla, gdzie przyjęto nas jak w domu i ziemia obiecana, czyli SPA… cały weekend SPA…

Choć na dojazd trzeba poświęcić chwilkę, bo w takie miejsca nie prowadzą autostrady, warto na taką podróż się zdecydować. Widoki, jakie zobaczycie pokonując charakterystyczne górskie drogi i dróżki, zapierają dech w piersiach. I ten majestat gór, piękny i uczący pokory. Już w drodze do hotelu rozbudziłyśmy swój apetyt przyglądając się nurtom Dunajca i Popradu.

Dojechałyśmy bardzo późnym wieczorem, na szczęście hotelowa restauracja czeka na swoich gości do godziny 22-ej, dzień zakończyłyśmy z pełnymi brzuchami (i ku naszemu zaskoczeniu, z każdym dniem dowiadywałyśmy się mocniej, jak pysznie można zjeść nie robiąc nic 😉 ) i planem, że nie będziemy gadać do późna, tylko odpoczniemy – jak się domyślacie, pierwsza część postanowienia odrobię nam nie wyszła.

Rano zaczęłyśmy dzień w dość egzotyczny, jak na mamy stosunkowo jeszcze małych dzieci, sposób. Czekało na nas śniadanie. Pyszne! Śniadanie w formie szwedzkie stołu i możliwość samodzielnego wyciśnięcia dla siebie soku z warzyw i owoców, sprawiła, że bardzo szybko zrewidowałyśmy postanowienie „nie będziemy się objadać”. Nigdzie nie trzeba było się spieszyć, więc siedziałyśmy na naszym śniadaniu z dobrą godzinę, bez zegarów, w doborowym towarzystwie i z gorącą, parującą owsianką, jajecznicą i herbatą.

Fot. Materiały prasowe - dzięki uprzejmości Hotelu Wierchomla

Fot. Materiały prasowe – dzięki uprzejmości Hotelu Wierchomla

 

Okolica Hotelu Wierchomla jest przepiękna. My postanowiłyśmy mimo małego deszczu wybrać się na spacer. Lasy i ten zapach! Dosłownie kilkaset metrów od budynku znajduje się wyciąg krzesełkowy. Podejście jest delikatne, łatwo dostępne. A wkoło… góry oczywiście, piękne chaty, owce – morze owiec pasących się na okolicznych stokach.

 

Jestem pewna, że widok, jaki roztacza się po opuszczeniu hotelu, zimą musi zapierać dech w piersiach. Miejscowość i sam hotel, ze względu na położenie, są zimową oazą dla narciarzy (i nie tylko). Jeśli szukacie swojego miejsca na nadchodzące ferie rozejrzyjcie się koniecznie na ich stronie internetowej (klik).

Fot. Materiały prasowe - dzięki uprzejmości Hotelu Wierchomla

Fot. Materiały prasowe – dzięki uprzejmości Hotelu Wierchomla

Schodząc nieco w dół od hotelu, trafiamy na szlak prowadzący do Schroniska Bacówka nad Wierchomlą – droga jest bardzo wygodna i bez obaw można się na taką wycieczkę wybrać nawet z małymi dziećmi. Szeroka, ubita droga prowadzi do miejsca, z którego można podglądać Tatry w całej swojej okazałości. Bacówka słynie z przepięknej panoramy Tatr. W jedną stronę trasa zajmuje około godziny.

Nie myślcie, że podczas prawdziwego „babskiego weekendu” w naszych głowach  była tylko przyroda, góry i spacery 😉 … oczywiście na końcu tego spaceru czekała na nas obietnica relaksu, czyli strefa Wellness i upragnione SPA…

W hotelu mieści się basen, studio cardio oraz strefa Wellness, do dyspozycji gości. Oprócz gamy zabiegów, takich jak zabiegi na twarz i ciało czy genialne masaże (ale o tym później) czekała na nas słoneczna łączka, łaźnia parowa, sauna sucha, kabina IR (och, dlaczego nie można jej zabrać do domu?) i jacuzzi.

Tak, przepadłyśmy tam na bardzo długo. Zaopatrzone w miękkie, hotelowe szlafroki i bardzo zachłanne na możliwość do odpoczynku i relaksu wypróbowałyśmy dosłownie wszystko ;).

 

Fot. Materiały prasowe - dzięki uprzejmości Hotelu Wierchomla

Fot. Materiały prasowe – dzięki uprzejmości Hotelu Wierchomla

To co ważne i bardzo komfortowe, to aranżacja tych pomieszczeń. Strefa Wellness jest bardzo kameralna, komfortowa. Przez okna wpada naturalne światło, nie brakuje roślin i szumu delikatnie płynącej wody (bo jedna z ścian zamieniła się delikatny wodospad, gdzie woda sączy się z kamienia na kamień). Jest pięknie. I spokojnie. Dokładnie tak, jak być powinno. Nie ma zgiełku, basenowych okrzyków.

Jedyne, co mogło nas wyrwać z objęć hotelowego SPA, to.. głód 😉

Fot. Materiały prasowe - dzięki uprzejmości Hotelu Wierchomla

Fot. Materiały prasowe – dzięki uprzejmości Hotelu Wierchomla

Obiadokolacja – przepyszny i sycący posiłek, każdy mógł odnaleźć coś, co trafia  jego gusta, smaki i kaprysy – wszystko z dużym poszanowaniem lokalnych zwyczajów, tradycji i aromatów. Zresztą po prostu musicie sami spróbować. Ale oprócz dań „bezpiecznych”, dobrze wszystkim znanych, można było spróbować smaków regionu.

Czym byłby babski weekend bez czegoś ekstra? Ach, skoro nie zdarza się często i jest czasem wyjątkowym, postanowiłyśmy, że nasz pobyt wymaga koronacji. Ceremonia dokonała się w gabinecie kosmetycznym i na masażu.

O genialności pani masażystki mogłabym się rozpisywać bardzo długo, ale doskonale wiecie, że to i tak nie odda dobrze czarów, które działy się za drzwiami gabinetu. Masaż chiński okazał się innym wymiarem relaksu do tego stopnia, że moja siostra zdecydowała się na to samo (a to zbyt często nam się nie zdarza 😉 ), więc domyślacie się, że nawet w półmroku nastrojowo gabinetu byłam żywą reklamą najlepszego sposobu na relaks.

Kiedy my się masowałyśmy, mama wybrała się na zabieg na twarz. Z szerokiej oferty wybrała zabieg dotleniający – i trochę jej pozazdrościłyśmy, bo gdy spotkałyśmy się w pokoju jej skóra była tak świeża i piękna, że dopadły nas malutkie kompleksy. Następnym razem na pewno zarezerwujemy sobie wcześniej więcej zabiegów i więcej czasu!

Fot. Archiwum prywatne

Fot. Archiwum prywatne

Weekend oczywiście skończył się za szybko…  choć wypoczęte i zrelaksowane, to jednak ciut ze spuszczonymi nosami musiałyśmy wracać, każda do swojego poniedziałku.

Czy warto? Może zabrzmi to jak wytarty banał,  ale wszystkie trzy zgodziłyśmy się w tej kwestii – to trzeba powtórzyć, ba!  powtarzać, najlepiej co roku. Życie składa się z takich banałów, to dobre życie, z ludźmi, z którym warto spędzać czas, częściej niż w weekend.

Co było najfajniejsze? Że trafiłyśmy do cudownego miejsca i na dobrych, ciepłych ludzi. Towarzystwo miałyśmy zapewnione najlepsze pod słońcem, ale z wyborem hotelu dopisało nam szczęście – bo przecież nawet najpiękniejsze plany można łatwo zepsuć drobiazgami. Tu każdy drobiazg pozwalałam nam odpłynąć myślami daleko od codzienności.

Do Wierchomli wracamy, ale następnym razem na dłużej…

PS: Cieszę się, że postanowiłyśmy się wybrać w miejsce wyjątkowe, z duszą. A jak jest na miejscu – zobaczcie sami. Zdecydowanie jest to jedno z miejsc, które warto odwiedzić!

Fot. Materiały prasowe - dzięki uprzejmości Hotelu Wierchomla

Fot. Materiały prasowe – dzięki uprzejmości Hotelu Wierchomla