O tym, że zwycięstwo i sukces jest ogromnym afrodyzjakiem wiemy wszyscy. Wszyscy słyszeliśmy też o wstrzemięźliwości seksualnej, którą mają zachowywać sportowcy przed ważnymi startami. Okazuje się jednak, że w świecie sportu seksu nie brakuje, także na Igrzyskach Olimpijskich. Międzynarodowy Komitet Olimpijski z okazji Igrzysk Olimpijskich w Rio zamówił 350 tysięcy zwykłych prezerwatyw, 100 tysięcy kondomów receptywnych oraz 175 tysięcy lubrykantów. Przy założeniu, że sportowcy spędzą w wiosce olimpijskiej 17 dni, każdy z nich dostanie 42 prezerwatywy! A idąc jeszcze dalej, każdy z nich będzie uprawiał seks 2,5 raza dziennie.
Zamawianie prezerwatyw do wioski olimpijskiej nie jest niczym nowym, już w Londynie pojawiło się ich 150 tysięcy. I choć dla przeciętnego kibica, który nigdy nie miał styczności ze światem sportu od kulis może to być wstrząsające, dla tych którzy w sporcie siedzą nie ma w tym nic dziwnego, wręcz przeciwnie – pytają dlaczego tak mało! Bo przecież na Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w Soczi większość żyła aplikacjami randkowymi, dzięki którym mogła umawiać się na szybki seks. Czy to coś złego? W końcu sportowcy to zazwyczaj piękni, młodzi, wysportowani ludzie, którzy są atrakcyjni dla płci przeciwnej (lub tej samej).
Bezpieczny seks to podstawa, a w tym roku do głosu dochodzi kolejny problem – wirus Zika, który przenoszony jest także drogą płciową, a powoduje deformacje płodu. Większość sportowców zdążyła się zaszczepić przed wylotem do Brazylii, ale tak jak wszystko, tak i szczepionka nie daje stu procentowej gwarancji, że do zarażenia nie dojdzie. Można różnie oceniać rozdawanie kondomów w prezencie tuż po przybyciu do wioski olimpijskiej, ale z drugiej strony lepiej tak niż w ogóle. Seks jest ludzki, a sportowcy to przecież ludzie potrzebujący bliskości, tylko mają silniejsze mięśnie i częściej występują w telewizji.