Go to content

Wspólnego śniadania nie będzie, czyli historia pewnej znajomości

Wspólnego śniadania nie będzie
Fot. Picjumbo / Victor Hanacek / CC0 Public Domain

„Gdzieś ty przepadła” – pyta przyjaciółka. „Zakochałam się” – odpisuję rozemocjonowana. „No to już wiem, ale trochę czasu minęło, my go nie poznaliśmy, a ty przepadłaś zupełnie”.

Hmm no tak, prawda. Spotykam się z W. od dwóch miesięcy, a w sumie nie było kiedy umówić się ze znajomymi. „Wiesz, jak to jest, jak się człowiek zakocha. Właściwie nie wychodzimy z łóżka” – piszę na usprawiedliwienie. I twardo postanawiam zainicjować spotkanie.

Tyle, że nie okazuje się to wcale takie proste. Bo W. właściwie wpada do mnie wieczorami, zawsze na ostatnią chwilę. Dawno nie czułam się tak pożądana, taka piękna i tak seksowna.

– Umówmy się z moimi znajomymi – zagaduję po kolejnym świetnym seksie, kiedy on już prawie zasypia. – Ale po co? – pyta. – Tak nie jest dobrze? I już śpi. A ja zostaję z lekkim szokiem w głowie. Halo. Hej. Kobieto – otwórz oczy. Czy tu nie chodzi tylko o seks?

No, ale przecież ten seks na początku jest na pierwszym planie, ta namiętność, ten głód za swoimi ciałami – jakby się chciało nasycić na zapas. I przecież on mi mówi, że jestem piękna, że wyjątkowa. Że kocha. Choć to „kocha” zawsze pada na początku, zwłaszcza gdy mówię – że zrobiłam kolację, że może do kina byśmy wyskoczyli. Tym „kocham” zatrzymuje mnie w domu i w łóżku.

Analizuję.

Zawsze dzwoni, że za chwilę wpadnie

I to „za chwilę” jest tu znaczące. Nigdy nie umawia się z wyprzedzeniem. Na moje SMS-y odpowiada lakonicznie: „Zobaczę”, „Jestem w pracy”, „Odezwę się później”, a ja nie chcę się narzucać, w końcu to początek naszego związku, wiec po co mam go odstraszyć osaczaniem. A jak już wpadnie, to tak się cieszę, że właściwie zapominam o tym, że nie umówił się wcześniej.

Nigdzie nie wychodzimy

Napisałam mu kiedyś, że zarezerwowałam bilety do kina. Tak spontanicznie i czy pójdziemy. „Dzisiaj nie mogę” – odpisał. Owszem było mi przykro. Ale przyjechał chyba po 22:00. „Mam nadzieję, że nie jesteś smutna”, rzucił w drzwiach. Jak mogłam być.

Nie poznałam jego znajomych

Ani on moich. Właściwie nasze spotkania ograniczają się do jego wizyt u mnie. On długo pracuje, nigdy nie wie, kiedy skończy, więc trudno mu się ze mną umówić w tygodniu u niego. Łatwiej, gdy po prostu wpada do mnie. Czasami weekend spędzamy u niego, ale w łóżku – to zrozumiałe, w końcu początki pełne namiętności

Spotykamy się wieczorami

Zazwyczaj jest już bardzo późno, gdy się widzimy. Nie wyszliśmy nigdy na kolację, bo o 21:00 żadne z nas nie ma już siły. Poza tym szkoda czasu na ceregiele, jak za chwilę i tak jestem rozebrana. Potrafi przyjechać po północy. I wymknąć się nad ranem. Takie romantyczne i takie… bezpieczne dla niego – teraz tak myślę.

Nie zostaje na śniadanie

Rano – jeśli w ogóle do rana zostaje, zrywa się szybko. Zawsze jakby się paliło. „Poczekaj, zrobię śniadanie, zjemy razem. Nawet nie wiesz, jak dobą jajecznicę robię” – próbuję go zatrzymać. A on tylko w pośpiechu wypija kawę tłumacząc się, że musi się jeszcze przebrać, jechać do siebie, że ważne zebranie, że miał maile wysłać jeszcze z domu w nocy, a zasnął. I… już go nie ma.

Właściwie niewiele o nim wiem

Jak zaczynam się nad tym zastanawiać, to dochodzę do wniosku, że właściwie to wiem, w jakie firmie pracuje. Ale na jakim stanowisku, czym się zajmuje? Nie mam pojęcia. Nie wiem, nawet czy ma rodzeństwo, czy jego rodzice żyją, gdzie mieszkają. Czy pochodzi z Wrocławia, czy nie? Kurczę. A co wiem? Że jest boski w łóżku. Że ma zniewalający uśmiech i ten głos, nim uwodzi mnie za każdym razem. I na pewno uprawia jakiś sport, to widać po jego ciele. Może po dwóch miesiącach nie muszę wiedzieć więcej?

Nie interesuje go, co u mnie

Właściwie nie pyta, jak minął mi dzień, co robiłam. Pyta na co ma ochotę, czy chcę, by we mnie wszedł, czy tęskniłam za nim – jego zainteresowanie moją osobą kręci się wokół seksu. Szczerze to nawet nie mam mu kiedy opowiedzieć co u mnie, bo kiedy? Między jednym orgazmem a drugim? Nim on zaśnie, albo wyjdzie? Nie rozmawiamy o niczym poza seksem.

Patrzę na zegarek. To już pierwsza w nocy. On śpi. Albo zostanie do rana – na szybki numerek w łazience i kawę pitą już w drzwiach, albo wymknie się wczesnym rankiem. Jak to jest, że my intuicyjnie czujemy, że to nie jest ten facet, a jednak tak bardzo chcemy w to wierzyć. Bolesna ta analiza. Bo to oczywiste, że jemu chodzi tylko o seks. Spytać wprost, pobawić się jeszcze trochę na jego zasadach, czy liczyć, że może jednak się mylę. Tak, to głupie, wiem. „Jutro wino” – piszę w środku nocy do przyjaciółki. „I to rozumiem” – odpisuje i jestem jej wdzięczna, że o nic nie pyta.