Czasem może lepiej „dać w szyję” (posługując się pańską nomenklaturą) i pójść spać niż wychodzić do ludzi i opowiadać o rzeczach, obok których nawet się nie stało – napisała na Facebooku Beata Sadowska. Nie chcemy rozbijać wypowiedzi prezesa na czynniki pierwsze, pastwić się nad nimi i po prostu po raz kolejny wkurzać. Ale Beatę Sadowską zacytujemy, bo po prostu na spokojnie trafia w samo sedno.
– Muszę pana zmartwić – pisze dziennikarka i wylicza:
- Uważam się za całkiem niezłą, świadomą i wystarczająco dobrą mamę.
- Do tańca trzeba dwojga: fajnie, jeśli tym drugim jest świadomy i dojrzały facet/kobieta (bo takie rodziny też są, czy pan to do siebie dopuszcza czy nie).
- Skoro tak świetnie nas pan zna, to niech pan sobie wyobrazi, że jest pan kobietą i musi pan donosić nieuleczalnie chory płód, który umrze od razu po przyjściu na świat, o ile wcześniej nie umrze kobieta, która nosi go w łonie. Dlaczego? Bo nie ma wyboru.
- Niech pan sobie wyobrazi, że rodzi pan nieuleczalnie chore dziecko i sam się boryka z jego rehabilitacją, utrzymaniem, walką o każdy dzień, bo państwo o panu zapomniało. Zna pan takie kobiety? Pomógł choć jednej z nich? Ja tak.
- Niech pan sobie wreszcie wyobrazi, że jeszcze nie każda wolność została nam zabrana: nie wszystkie kobiety chcą mieć dzieci, a te – które chcą – niekoniecznie planują je przed 25 rokiem życia. Z tysiąca powodów, do których mamy prawo.
I to właśnie o to chodzi. Czasem lepiej nic nie mówić, jeśli serio nie ma się pojęcia o tym, co się mówi.