„Dobrze siebie traktować, mówić o sobie z troską, czułością i wyrozumiałością. Nie przyzwalać na brak szacunku i, wreszcie, zdać sobie sprawę, że nie definiuje nas to, jak widzą nas inni, tylko to, kim jesteśmy i co MY o sobie myślimy”.
To się nie stało z dnia na dzień. Nie wierzyłam, że to w ogóle możliwe. To, kim jestem, jak siebie widzę, uzależniałam od tego, jak postrzegają mnie inni. Żyłam w przeświadczeniu, że na miłość trzeba sobie zasłużyć, że trzeba o nią zabiegać. Jeżeli facet w ogóle zwrócił na mnie uwagę (jak to, na mnie?), automatycznie czułam się zobligowana, aby odwzajemnić zainteresowanie. Tym sposobem
trafiałam na najróżniejszych modeli, którzy, ponieważ mnie zauważyli, z marszu dostawali zielone światło. Jak się można domyślać, nie były to wartościowe relacje. Dlaczego? Z tego prostego względu, że zapominałam w tym wszystkim o sobie. Na siłę próbowałam się przypodobać, spełnić oczekiwania, a już broń Boże zaliczyć jakiś nietakt. Koniec końców i tak nie wychodziło, a ja ocierałam łzy po kolejnej zakończonej znajomości. I znów robiłam sobie wyrzuty, że to moja wina, że byłam zbyt… (taka, siaka, owaka) lub nie dość… Że nie zasługuję na miłość. Że nic dobrego mnie już nie spotka.
To trwało latami, wyszłam za mąż (za jednego z tych, który mnie zechciał), urodziłam dziecko. Aż przyszedł rozwód. Z mojego wyboru. Syn dał mi motywację do działania i walki o interes jego, ale też swój własny. W końcu postanowiłam zadbać o SIEBIE. To był proces. Macierzyństwo uświadomiło mi, dość przewrotnie, że przede wszystkim trzeba pokochać siebie. Dobrze siebie traktować, mówić o sobie z troską, czułością i wyrozumiałością. Nie przyzwalać na brak szacunku i, wreszcie, zdać sobie sprawę, że nie definiuje nas to, jak widzą nas inni, tylko to, kim jesteśmy i co MY o sobie myślimy.
Stałam się niezależną, pewną siebie kobietą, znającą swoją wartość.
Jestem singielką (czy jak kto woli rozwódką z dzieckiem) i jestem szczęśliwa. Tak, sama i szczęśliwa. Kocham siebie, sprawiam sobie przyjemności, wierzę w siebie. Prowadzę ciekawe życie, mam dobrą pracę, cudownych przyjaciół, a Syn jest moim największym Skarbem, który był bodźcem do walki i zmiany. A szczęśliwa mama=szczęśliwe dziecko. Zacznijmy od miłości do siebie – reszta sama
przyjdzie. W odpowiednim czasie, miejscu i w najmniej oczekiwanym momencie. Pielęgnujmy miłość w sobie.