Wyobraź to sobie: dokładnie za rok, od dzisiaj, siedzisz w restauracji z przyjacielem lub przyjaciółką i mówisz, że to był najlepszy czas w całym twoim życiu! Co musiałoby się wydarzyć przez te kolejne trzysta sześćdziesiąt pięć dni, żeby to stwierdzenie było prawdziwe? Zacznij od pomyślenia o swoim celu, a potem cofnij się przez kolejne kroki, które musisz wykonać, żeby do niego dotrzeć. Może będzie to wymagało zmiany pracy albo rozpoczęcia treningów. Może musisz poznać nowych ludzi albo zdobyć nowe umiejętności, a może zacząć oszczędzać pieniądze. Cokolwiek musisz zrobić, żeby to się wydarzyło, zacznij robić już d z i s i a j. Tak, najlepszy moment na posadzenie drzewa był dwadzieścia lat temu, ale niewiele gorszy jest teraz.
Nie da się cofnąć w czasie – można tylko iść naprzód, począwszy od chwili obecnej. Nie pozwól, by nastawienie na trwałość albo negatywne przekonania uwięziły cię w powtarzającej się historii. Zacznij wykorzystywać swoją Godzinę Mocy, żeby stworzyć nową opowieść.
Twoja Godzina Mocy może wyglądać różnie, ale koniecznie powinna to być p i e r w s z a godzina w ciągu dnia. Dzięki temu, że będzie pierwszym, co robisz po przebudzeniu, podkreślisz jej znaczenie w twoim życiu i przesuniesz ją na szczyt swojej listy priorytetów.
Poza tym to świetny sposób na przezwyciężenie prokrastynacji. Jeśli jesteś mistrzem lub mistrzynią w tej dziedzinie, to wiesz już wszystko, co można wiedzieć na temat odkładania ważnych zadań na ostatnią chwilę. Godzina Mocy może się okazać doskonałym antidotum na ten nieużyteczny nawyk.
Więcej czasu = mniej stresu
Wstawanie godzinę wcześniej naprawdę może odmienić nasze życie, sprawić, że będziemy miały/mieli więcej energii i zapału na cały dzień. A przede wszystkim – że przez tę godzinę można zrealizować cele i marzenia, nauczyć się języka, przebiec maraton, czy po prostu – mieć czas dla SIEBIE.
▶ Pełna godzina poświęcona wyłącznie jednej aktywności. Może to być bieganie, czytanie, zarządzanie kontami w mediach społecznościowych, a nawet gotowanie, ale niezależnie od tego, co to jest, daję sobie całą godzinę na skupienie się tylko na tym. Właśnie w ten sposób zaczęła się moja Godzina Mocy – to prosta i skuteczna metoda. Tym, co wybieram najczęściej, jest zwykle bieganie, zwłaszcza wiosną i latem, bo zawiera w sobie bardzo wiele różnych elementów. Kiedy biegam, słucham podcastów albo audiobooków (w zeszłym roku podczas biegania przesłuchałam czterdzieści dziewięć książek), więc dostaję swoją codzienną dawkę ruchu, a zarazem dowiaduję się czegoś inspirującego. Poranne bieganie niezmiennie sprawia, że cały mój dzień staje się lepszy.
▶ Dwa przedziały trzydziestominutowe: trzydzieści minut dla ciała i trzydzieści minut dla umysłu. Rozwijam matę do jogi i włączam energetyzującą muzykę, a potem zaczynam się ruszać, rozciągać i oddychać, żeby obudzić ciało. Wykonuję różnorodne ćwiczenia, które podnoszą mi tętno, ale nie są zbyt intensywne. Na początku poruszam się powoli i robię to, na co mam akurat ochotę, a potem przechodzę do swoich ulubionych ćwiczeń z pilatesu, żeby uaktywnić mięśnie brzucha. To przypomina mi, że mam kontrolę, jestem silna i potrafię wytrwać. Następnie rozciągam całe ciało, a na koniec wykonuję sekwencję przysiadów, wykroków, desek i pompek.
Nie potrafię powiedzieć ile, za każdym razem jest to inna liczba. Mam taką ogólną zasadę: wykonuję jedno ćwiczenie, dopóki nie poczuję, że mięśnie zaczynają mnie palić – a potem jeszcze dziesięć powtórzeń. Na koniec jeszcze trochę się rozciągam. (Na marginesie – ostatnio mam obsesję na punkcie pilatesu. Nie mogę się go nachwalić i szczerze mówiąc, jeśli ktoś ma praktykować
tylko jedną formę ruchu, moim zdaniem powinien to być pilates. Ćwiczenia te pozwalają na wzmocnienie i wyrzeźbienie ciała, zadbanie o plecy i poprawienie postawy, a także podnoszą szybkość i wydajność podczas biegania. Mam szczerą nadzieję, że kiedy skończę osiemdziesiąt lat, nadal będę ćwiczyła pilates!)
Po trzydziestu minutach ruchu czuję w ciele wysoki poziom energii, jestem całkowicie obudzona i – co najważniejsze – mój umysł
włącza się do działania. Biorę długopis i przez trzydzieści minut piszę dziennik: czasem spisuję odpowiedzi na swoje sześć pytań (zob. s. 51–52) albo przechodzę na czystą stronę i piszę to, co akurat przyjdzie mi do głowy. Czasem aby się upewnić, że dany dzień będzie mnie prowadził do moich długo- i krótkoterminowych celów, wypisuję sobie następujące zdania:
W tym roku zrobię…
W tym miesiącu zrobię…
W tym tygodniu zrobię…
Dzisiaj zrobię….
Uwaga: od czasu do czasu muszę zerkać na zegarek, żeby nie wyjść poza swoje trzydziestominutowe okno! Inaczej łatwo daję się ponieść i nagle robi się 7.00.
▶ Trzy bloki dwudziestominutowe: dwadzieścia minut ruchu, dwadzieścia minut uważności i dwadzieścia minut d z i a ł a n i a. Ja osobiście nie stosuję tego schematu tak często jak dwóch pozostałych, ale wiem, że dla wielu osób okazuje się bardzo skuteczny. Pierwsze dwadzieścia minut możesz poświęcić na jakikolwiek rodzaj ruchu, który podniesie ci tętno i poprawi przepływ tlenu w ciele.
Zarówno szybki spacer, jak i swobodny bieg świetnie się do tego nadają. Kolejne dwadzieścia minut możesz przeznaczyć na
medytację lub pisanie dziennika – cokolwiek, co da ci chwilę spokoju przed rozpoczęciem dnia. Ostatnie dwadzieścia minut to
działanie. Czy masz na swojej liście rzeczy do zrobienia coś, co zajmie ci dwadzieścia minut lub mniej? A może od jakiegoś czasu
coś odkładasz i możesz zrobić to teraz, żeby cały dzień był odrobinę przyjemniejszy?
W jakikolwiek sposób postanowisz spędzić swoją pierwszą godzinę, moja rada jest taka, żeby zaplanować to poprzedniego dnia (ale nie poprzedniego wieczoru, kiedy ogarnia cię już zmęczenie). Dwie sprawy, o których warto jeszcze wspomnieć przy okazji mojej Godziny Mocy, to telefon i śniadanie. W większość dni staram się nie korzystać z telefonu przed 6.30 – nie ma nic, co nie mogłoby poczekać do końca mojej Godziny Mocy. Zabieram ze sobą telefon, kiedy idę pobiegać, żeby posłuchać podcastu i włączyć Stravę (oczywiście), ale unikam czytania wiadomości, maili i przeglądania mediów społecznościowych.
Jeśli wchodzę na Instagrama przed 6.30, to tylko po to, żeby wrzucić zachęcający post i przybić wirtualną piątkę z ludźmi, którzy też wstają przed wschodem słońca. Co do śniadania – musi poczekać jeszcze parę godzin. Zwykle jem śniadanie koło 9.30, kiedy już od-
prowadzę syna do szkoły. Dzięki temu mam czas przygotować sobie coś smacznego bez zbędnego pośpiechu.
Tekst jest fragmentem książki Power Hour. Godzina mocy, Wydawnictwo ZNAK
Marzysz, by przebiec maraton, nauczyć się hiszpańskiego, napisać książkę? Od dawna próbujesz wygospodarować czas na dążenie do swoich celów i realizowanie pasji? Trudno jest ci się zmobilizować do działania? W tym poradniku znajdziesz konkretne rady, jak zorganizować swój dzień, by wstać godzinę wcześniej, a dodatkowy czas przeznaczyć na osiąganie własnych celów. Myślisz, że to niemożliwe? Jesteś tzw. nocnym markiem? Wcale nie! Adrienne Herbert, autorka podcastu Power hour i mówczyni TEDx, udowodniła tysiącom swoich słuchaczy, że to nie tylko możliwe, ale i bardzo proste.
Dzięki tej książce poznasz konkretne techniki odzyskiwania kontroli nad swoim czasem, nastawiania się na rozwój i wypracowywania silnych nawyków pozytywnie zmieniających twoje życie. Wygospodaruj godzinę dziennie, gdy świat jeszcze śpi i nie walczy o twoją uwagę. Te dodatkowe sześćdziesiąt minut na zawsze odmieni twoje życie.
Z „Power hour” zmienisz nastawienie do życia i to, co dotychczas wydawało się nierealne, stanie się możliwe do osiągnięcia.