Miłość wymyka się wszelkim racjonalizacjom: zazwyczaj nie możemy jej kontrolować i nie możemy decydować, kiedy się zakochamy. Ona się po prostu zdarza i nagle czujesz to coś niezwykłego, trochę przerażającego i tak wyjątkowego, że nie możesz pozostać obojętna. Nie możesz się ukryć, zapomnieć, przestać czuć. Kochasz.Miłość jest też trochę magiczna. Nie możesz jej mieć na zawołanie, wtedy, kiedy chcesz. Nie możesz nikogo „zaczarować”, by cię kochał, bo tego pragniesz. Nie możesz wybrać „odpowiedniego” momentu.
Jeśli poznałaś ból po rozstaniu z kimś, kto był dla ciebie całym światem, wiesz już: niedobrze, gdy ktoś jest dla ciebie całym światem. Niedobrze, gdy miłość sprawia, że się zatracasz tak bardzo, że zapominasz jeszcze o sobie. O tym, że istotą miłości jest uszczęśliwianie dwojga ludzi, a nie sprawianie, że jedno z nich niemiłosiernie cierpi, miota się nie mogąc przerwać niewidzialnej więzi między tobą a nim. Złamane serce to najbardziej fizyczny z emocjonalnych bóli, którego można doświadczyć. I jeszcze świadomość, że kochasz, ale nie możesz z kimś być.
Ale najgorzej chyba wtedy, gdy miłość zjawia się, bo czułaś się samotna. Miłość na szybko, jak plaster na blizny po kimś ważnym.
Psychologia jest bezlitosna. Mówi, że wszystkie związki, które zaczynają się po rozstaniu z kimś innym, są efektem zjawiska „bumerangu”. Wchodzisz w nie z rozpędu, samotności, rozpaczy, z tego całego cierpienia i strachu właśnie, że nagle zostałaś solo, że może już nigdy nie będziesz szczęśliwa. Obiecujesz sobie, że tym razem będzie inaczej, że nie zrobisz tego, albo tamtego, że nie powtórzysz tych samych błędów… I wkraczasz w swój zamknięty krąg. Powielasz schematy i zachowania – te, co zawsze.
Zdaje ci się tylko, że jest wspaniale, bo tak bardzo tego chcesz. Chcesz w to wierzyć. Chcesz wierzyć w to, że nowy ON rozwiąże wszystkie twoje problemy, poskłada te wszystkie kawałki, na które rozpadłaś się już tyle razy. Tyle sobie obiecujesz, tak bardzo pragniesz. Nawet nie zauważasz, kiedy wszystko zaczyna się toczyć „po staremu”.
Wiesz co stoi za tym zachowaniem? Samotność i niestałość. Desperacja i niepewność siebie. Przecież wiesz, że i tym razem nic z tego nie będzie, ale ukrywasz to nawet sama przed sobą, ponieważ tak jest łatwiej niż skonfrontować się z prawdą.
Utracona miłość sprawia, że myślisz, że potrzebujesz następnej miłości, aby czuć się spełnioną i odnaleźć spokój. Starasz się rozpaczliwie kochać znów, jak najszybciej, żeby tylko wymazać przeszłość, zapominając, że prawdziwych uczuć nie da się oszukać. Tak, oszukać. Wydaje ci się, że jeśli się szybko zakochasz, odniesiesz jakiś sukces. A czasem chcesz mu udowodnić, że możesz być szczęśliwa z kimś innym. Miłość nie jest po to, by cokolwiek udowadniać, wiesz?
Bo za chwilę okaże się kolejny raz, że choć dzielenie z kimś życia nie jest łatwe, to jeśli istnieje prawdziwe, szczere uczucie, wszystkie elementy pasują do siebie, a związek pomaga ci ustabilizować twoją rzeczywistość. A jeśli uczucie jest iluzją, dobrą chęcią, pobożnym życzeniem, to nic się nie układa.
Dlatego proszę, zanim zaczniesz szukać nowej miłości, naucz się być sama ze sobą. W przeciwnym razie każdy następny związek będzie jedynie ułudą.
Aby przezwyciężyć samotność, a raczej uświadomić sobie, że jest pozytywna, staw czoła swojemu lękowi. Samotność nie jest zła. Samotność to jedno z najbardziej rozwijających doświadczeń, które nam dano. Problemem jest twoja emocjonalna zależność i błędne pojmowanie pojęć „samotność” i „wolność”. Bycie samotnym nie oznacza smutku, tak jak bycie z w związku nie równa się z pojęciem szczęścia. Czy gdyby tak było, ludzie rozstawaliby się ze sobą?…
Miłość składa się z emocji i nie można jej zmierzyć ani obliczyć. Każdy, kto kochał szczerze, wie, że nie musiał dokonać żadnego wysiłku by miłość się w nim pojawiła. Ta najlepsza zdarza się dokładnie wtedy, gdy powinna.