Go to content

„Możesz mieć wypieprzone ciało i być najbardziej samotnym człowiekiem na świecie”. List samotnej 30-latki

szybkie numerki
fot. Dainis Graveris/Unsplash

Na obiedzie u mamy. Bawię się w to co tydzień. Dłubanie widelcem w kotlecie. Szurający rzeczywistością ludzie. Siostra, któryś miesiąc ciąży, jej mąż, bardzo miły dla teściowej, mojej mamy. Siostrzenica układająca klocki. Zapach pomidorowej. Głowa pękająca od wczorajszego wina.

W moim mieszkaniu zostawiłam inny świat: zmięta pościel, butelki, porozrzucane płyty, dowód szukania z Młodszym hip hopu odpowiedniego do seksu analnego. W końcu padło, nie wiedzieć czemu na Pezeta. Najpierw zawsze to rozwibrowanie, leję w siebie wino, chcę zatrzymać złudzenia, że dobrze, że wspaniale, najlepiej. I nawet jest przez chwilę najlepiej. Tobie też jest przecież najlepiej, gdy bzykasz kolejne laski, masz swój haj, swoje „na zawsze” i „tylko ty”, a potem rozmywasz się w słowach „Nie dorosłem, nie dojrzałem, przepraszam”.

„Seks to wszystko, co mamy”, mawia moja przyjaciółka, też singielka.

Tak, ty na pewno myślisz, że ja muszę być sama. Że ktoś mnie zostawił, porzucił, że szukam miłości. Że gdybym mogła, pobiegłabym po każdą sukienkę ślubną, w każdym kościele, z każdym mężczyzną. Otóż nie.

Opowiem ci moją historię, tylko przestań pi**dolić, że to ja szukam miłości.

„Tracę oddech, gdy jestem blisko, szaleję”, mówi Młodszy. Wiesz, ile SMS- ów wysyła dziennie? Gramy przecież w podobną grę. Określona ilość słów, w tym samym języku. Te same przymiotniki, czasowniki. „Rób to mocniej, rób tak”, a potem „tęsknię, pachnę tobą”. I tak dalej. Piszesz to samo, mówisz to samo. Ilu kobietom? Pamiętasz je jeszcze?

Więc ja trochę wierzę w słowa Młodszego, choć mają ten sam rytm, co słowa wszystkich. Ale on wprowadza mnie w świat, gdzie małżeństwa już nie wchodzą, gdzie moje przyjaciółki, matki, trzydziestolatki też nie mają dostępu. W świat: „to pierwszy raz”. „Nie ma niczego poza tym pokojem i naszym seksem, odlotem i chwilą”. Bo jest tak gorący w tym i tak, k**wa, prawdziwy. Rano jednak przypominam sobie, że jestem o kilka lat dalej. Kłamstwa kupuję tylko po alkoholu. Seksualnie spełniona nie karmię się już watą z słów.

Gdy grzebię łyżką w pomidorowej, nawet chciałabym pokochać Młodszego, ale już wiem, że nie ma ciągów dalszych romantycznych historii. Zawsze kończą się czyimś płaczem w toalecie, a sam rozumiesz, nie chcę płakać.

Moja seksualność uczy mnie ograniczeń

Rozumiem na przykład, że zasady są jak woda, płyną tam i z powrotem, czasem mnie mijają, coś, co było prawdą wczoraj, dziś już nią nie jest. Smutne to. Kiedyś myślałam, że nigdy nie wyląduję w hotelowym pokoju z żonatym. Ale żonaty przecież z czasem może stać się bardziej nasz, niż jej. Zresztą przecież nie widzisz jego wersji domowej, nie wiesz jaką ma szczotkę do zębów i gdzie trzyma koszule. Nie widzisz dzieci, więc i wyrzuty sumienia mniejsze, bo jak można mieć wyrzuty sumienia, skoro tak doskonale kasuje się w głowie jego inne życie. Może mówić ci, że jest zmęczony, poturbowany, wypalony. Wierzysz.

Bawię się w jego ratowniczkę, lądujemy w pokoju seks ekskluzywny, 400 złotych za noc z przezroczystym prysznicem i aksamitną pościelą. On zatyka mi usta, gdy krzyczę, bo przecież jest środek tygodnia, delegacje, konferencje i właściwie dlaczego ktoś krzyczy.

Ej, też tam byłeś, wiem. Z tamtą przecudowną mężatką, trochę smutną, a trochę wesołą, tak wspaniałą w łóżku, namiętną. Pięknie do ciebie mówiła, uwierzyłeś, że nigdy nie miała takiego kochanka, że nigdy tak bardzo i tak pięknie.

Jedliście potem śniadanie w hotelowej restauracji i nawet przez chwilę wierzyłeś, że ona jest twoja bardziej niż męża. A ona przecież wróciła do tamtego, po przyjeździe przywitała go gorąco, powiedziała, że tęskniła i z nim wieczorem też tak kochała się bardzo jak z tobą.

Jest jeszcze Starszy. Wciąż go pamiętam, wiele lat minęło od jego dotyku. Byłam jego młodszą. Też czułam, że tak wyjątkowo. Lubiłam, jak kładł mi głowę na brzuchu i tak umiejętnie przeciągał moment, w którym będę spełniona. I mówił, że mam piękne rumieńce po. Tak, tęsknię za nim czasem. A raczej bardziej za tamtą sobą, gdy jeszcze trochę wstydziłam się uprawiać seks analny i kochać rano bez muzyki, ale byłam czystsza i wierzyłam, że szczęśliwe rodziny w samochodach nie mają żadnych tajemnic.

Teraz kochankowie mi się rozmywają. I już nawet nie oszukuję się, że to na dłużej, bo boję się mieć nadzieję, zresztą nawet jej nie potrzebuje.

No cóż, ale my trzydziestolatkowie, wolni, w łóżku bierzemy wszystko, prawda? Jak leci. L–o–t. Dlaczego miałabym być inna niż ty? Dlaczego ona, ta mężatka miałaby być inna niż ty? A myślisz, że moje przyjaciółki, wolne czterdziestolatki czymś się różnią?

Dostałam dziś wiadomość od przyjaciółki, dziesięć lat starszej: „Mam siniaki na całym ciele, nigdy w życiu nie miałam takiego seksu, zwierzęcy szał”.

Możesz mieć wypieprzone ciało i być najbardziej samotnym człowiekiem na świecie. I błagam Cię, nie mów, że ciebie samotność nie dotyczy, w tym twoim hip hopie, hektolitrach alko albo wypalanej trawy. Sporcie, biegach i całej pustce, którą w sobie masz. Oboje nie chcemy dorosnąć.

Ja samotna trzydziestolatka, Ty samotny trzydziestolatek.

P.S. Twój ojciec wciąż pije? Wciąż się niszczy? Wciąż nie chcesz o tym gadać?