Go to content

Strażnik moich granic…

Fot. Materiały prasowe

Pierwszy raz usłyszałam o miłości do siebie, gdy zaczęłam proces pracy nad sobą. Może to i śmieszne, ale zwrot „kochaj siebie” był dla mnie tak zaskakujący, że nie mogłam wyjść z podziwu myśląc: „Jak to? Ja mam kochać sama siebie?? Przecież to inni są od kochania mojej osoby, a ja jestem od kochania innych…”

Przekonanie, że powinnam przede wszystkim kochać innych było we mnie silnie zakotwiczone…

Wyzbycie się przyzwyczajenia do postrzegania własnej miłości, jako objawu egoizmu, zajęło mi sporo czasu. Zostałam wychowana na grzeczną dziewczynkę. Stworzoną do bycia posłuszną innym.

Naprawdę trudno zmienić w sobie coś co towarzyszy ci prawie od urodzenia…

Wyobraź sobie, że ktoś nagle mówi tobie, że palenie papierosów jest zdrowe….. Właśnie… Ja też pukałam się w czoło, gdy tłumaczono mi, że miłość do siebie jest czymś najważniejszym w moim życiu… Coś, co postrzegałam jako egoistyczne i zarozumiałe miało być dla mnie dobre??? Na szczęście jestem typem poszukiwacza i zaintrygowana tematem zaczęłam drążyć.

Pokochaj siebie! Znajdź drogę do siebie! Odnajdź swoje wewnętrzne ja! Żyj w zgodzie ze sobą!

Tego typu slogany i hasła pojawiały się w książkach i artykułach, które czytałam. Jednak nadal czułam niedosyt wiedzy, bo nikt nie tłumaczył czym jest ta droga do siebie i moje wewnętrzne JA… Punktem zwrotnym był trening asertywności.

Nie rób nigdy nic w brew sobie i zawsze słuchaj swojego wewnętrznego głosu.

Od zakończenia treningu zaczęłam wprowadzać zmiany w podejściu do siebie. Byłam bardziej uważna i skupiona na swoim wnętrzu. Gdy stawałam przed jakimś wyborem to kierowałam uwagę do środka na swoje odczucia i sugerując się nimi podejmowałam decyzję. I wiecie co? Odkąd tak robię to jeszcze żadnej z tych decyzji nie żałuję. Zamiast „biczować” się za popełniony błąd, wyciągam z niego pozytywne wnioski, a uwierzcie mi, z każdego błędu takie dla nas płyną.

Bądź dla siebie jedną z najważniejszych osób na świecie.

Byłam osobą, która zawsze potrzeby innych stawiała na pierwszym miejscu. Swoje odsuwałam na bok. W efekcie końcowym wszyscy byli zadowoleni, tylko nie ja…. Zaczęła narastać we mnie frustracja i gniew. Nawarstwione negatywne emocje po czasie musiały gdzieś wyjść, więc nieraz wystarczyła niewielka iskra, by nastąpił niekontrolowany wybuch okraszony morzem łez. W takich momentach miny najbliższych oddawały doskonale to, co myśleli na mój temat w danej chwili, a moje poczucie winy było ogromne.

Aby być szczęśliwym człowiekiem zacznij zaspokajać swoje potrzeby.

Długo tkwiłam w toksycznym związku. Skupiona na potrzebach partnera i na udowadnianiu światu jaka to ja jestem wielkoduszna i wspaniała. Nie dostrzegałam jak moje cenne życie ucieka mi przez palce, a ja wypalam się dzień po dniu w usługiwaniu osobie, która w wyrachowany sposób wykorzystywała moją miłość.

Trening asertywności był jak zimny kubeł wody.

Nie byłam świadoma tego, że nie ważne co mówią o mnie inni. Ważne jest to, co ja myślę sama o sobie. Dotarło do mnie, że przekonanie „Co inni powiedzą” kontrolowało moje życie. Zrozumiałam, że gdy dbam o swój komfort psychiczny moja jakość życia bardzo się zmienia… Na lepsze.

Stawianie granic nie jest łatwe, ale daje nam poczucie bezpieczeństwa.

Stawianie granic zaczęłam od najbliższych mi osób. Czyli od mojej rodziny. Nie był to łatwy moment w moim życiu. Członkowie rodziny przyzwyczajeni do mojej uległej wersji nie mogli zaakceptować faktu, że umiem odmówić, że zaczęłam dbać o moją prywatność, że robię to co chcę i wyglądam jak chcę. W życiu nie usłyszałam tylu słów krytyki pod swoim adresem. Było to dla mnie jak bieg przez poligon, gdzie musiałam pokonywać przeszkody.

Nie poddałam się i teraz mam najlepszego przyjaciela, który zawsze mnie rozumie.

Odkrywając własne granice uczyłam się od nowa co JA lubię. Zaczęłam dbać o swój komfort psychiczny. Było to naprawdę ciekawe doświadczenie. To tak jakbym poznawała nową osobę, a tą osobą byłam JA. Po pewnym czasie zrozumiałam, że nie potrzebuję już nikogo, by czuć się bezpiecznie. Zostałam swoim własnym „bodyguardem”. Jak lew, który dba o swoje terytorium. Dobrze mi z tym do dziś 🙂 Naprawdę, fajnie jest przyjaźnić się ze sobą 🙂


Autorka: Barbara Kania
coach, trener mindfullness, współautorka bloga „Serce Wszechświata” i oczywiście członek zarządu Fundacji

„Jestem po to, by wspierać osoby po trudnych przejściach. Wbrew pozorom trudne doświadczenie życiowe może nas pchnąć ku dobrym zmianom. Gdy jedne drzwi się zamykają, otwierają się inne. Wiem to z własnego doświadczenia.

Moją pasją jest medycyna naturalna, fizyka kwantowa, oraz terapia równoważenia energii w ciele, wpływająca na stan zdrowia i sukcesy zawodowe. Jestem współautorką procesu „Inside Healing” polegającego na świadomym i nieświadomym procesie przemiany wewnętrznej.

Prywatnie mama dwóch wspaniałych córek i właścicielka kilku zwierzaków”

Basia będzie jedną z prelegentek na naszej Konferencji „Życie Od Nowa”, na którą serdecznie zapraszamy już teraz! Najbliższe spotkanie już 6 września w Warszawie, kolejne w Szczecinie, Gdańska, Wrocław, Kraków, Poznań

https://www.facebook.com/events/267814307506140/