Go to content

Odchodziłam długo. Dwa lata odkładane na „może jednak coś się zmieni”. Dzisiaj wiele zrobiłabym inaczej, by się nie zadręczać

Fot. Unsplash / CC0 Public Domain

Rozstanie to nigdy nie jest łatwa decyzja. Nie da się po prostu odejść. Dzisiaj mówię ci „odchodzę” i już, po wszystkim. Odchodziłam długo. Dwa lata nosiłam w sobie tę decyzję. Dwa lata odkładane na „jeszcze nie teraz”, na „może jednak coś się zmieni”. Dzisiaj wiem, jak wiele rzeczy zrobiłabym inaczej, zamiast zadręczać się tym odchodzeniem.

Dlatego piszę do ciebie, do tej, która się zastanawia, wątpi, myśli, analizuje. Ja już jestem po drugiej stronie. W miejscu, w którym powinnam znaleźć się już dawno, ale wtedy o tym nie wiedziałam. Wiesz, to jest tak, że ta decyzja w tobie dojrzewa. Najpierw przebąkuje coś o swojej obecności. Że może to już nie ma sensu, że już nie masz siły, że już chyba nic się nie zmieni. Dopóki ciągnie za sobą te wszystkie „chyba”, „może” nie mów, że jesteś zdecydowana, bo nie jesteś.

Rok straszyłam, że odejdę, że mam dość, że to już koniec. Straszyłam siebie i jego. Rok dyskusji kompletnie bez sensu, bez żadnych wniosków, za to z bolesnym konsekwencjami. On przestał mi wierzyć, że odejdę, a ja czułam się jak w potrzasku, bo przecież mówię, że to koniec, ale ten koniec się nie dzieje.

Odejdź, kiedy jesteś pewna

Kiedy nie ma już w tobie wątpliwości, nie ma strachu i miliona wymówek, bo wspólne mieszkanie, bo kredyt, bo dzieci. Może wcale nie chcesz odejść, straszysz odchodzeniem, a może motywujesz do walki o was. Nie odchodź, gdy nie masz pewności, bo jeśli macie się rozstać, to przyjdzie moment, w którym poczujesz, że to już. Ja nie wiedziałam, że taka chwila przychodzi. Gdybym wtedy wiedziała czekałabym cierpliwie, zamiast stwarzać piekło sobie i jemu. To przekonanie, że już, że to naprawdę koniec. Czujesz jak wielki kamień spada ci z serca. Czujesz ogromną ulgę, bo w końcu wiesz, w którą stronę chcesz pójść. Tej uldze towarzyszy smutek, tak naturalny po stracie, też go poczujesz. Smutek, że was już nie ma, żałoba po stracie tej miłości i tego związku.

Odejdź, kiedy wiesz gdzie

Nie mów: „odchodzę”, kiedy nadal jesteś. Właśnie tak odchodziłam wiele razy. Nie zliczę, ile razy trzaskałam drzwiami, wychodziłam i… wracałam. Bo gdzie miałam odejść, bo wtedy wcale odejść nie chciałam, bo było we mnie mnóstwo nadziei, że po kolejnym trzaśnięciu drzwiami zamknę te z naszymi problemami na zawsze. Tak się nie działo. Dlatego, jeśli chcesz naprawdę odejść i nim o tym powiesz zaplanuj, dokąd pójdziesz. Miej swoje miejsce, gdzie się zatrzymasz, gdzie pomieszkasz, gdzie będziesz czuć się bezpiecznie.

Odejdź bez złości

Jeśli jesteś pewna, że to już koniec nie będzie w tobie złości, będzie ogromny żal, będzie ból, bo to zawsze boli, ale już nie będzie złości. Już nie będziesz do niego krzyczeć, że zmarnował ci całe życie, nie będziesz pytać, czy kiedykolwiek cię kochał, nie powiesz, że go nienawidzisz. Odjedziesz pogodzona z tym, że to koniec. Te wszystkie emocje zostają za tobą. Nie pakujesz ich już do swojej walizki. Ja pakowałam wiele razy. Krzyczałam, płakałam ze wściekłości, jakby im głośniej tym skuteczniej miało do niego dotrzeć, że tak naprawdę odejść nie chcę, że chcę, by on wykonał jeden ruch, gest, by coś zrobił, by mnie zatrzymać. Raniliśmy się do bólu słowami wypowiadanymi w złości. Dziś żałuję, bo mogliśmy tego uniknąć…

Odejdź nie marząc o powrocie

Jesteś w stanie wyobrazić sobie życie bez niego. Zamknij oczy i pomyśl o sobie za pół roku. Gdzie jesteś, co robisz? Długo tego nie potrafiłam. Wpadałam w panikę, gdy myślałam o tym, że będę musiała o pewne rzeczy zadbać sama, że nie będę mogła mu powiedzieć, że to jego zakichany obowiązek. Wiele rzeczy się na to składa – płacenie rachunków, nawet rozliczenie ze skarbówką może cię przerosnąć. „Jestem sama, nie mogę na niego liczyć” – mów to sobie, powtarzaj, oswajaj tę myśl. Ja płakałam w poduszkę, kiedy zepsuło mi się auto, byłam gotowa do niego wrócić po dwóch tygodniach tylko dlatego, że myślałam, że sobie nie poradzę z samochodem i znalezieniem mechanika. Nawet nie wiesz, ile takich trudnych momentów ci się trafi, ale świadomość, że teraz już naprawdę jesteś sama, pomaga. Zasypiaj z tą myślą. Sprawdź, czy nie znajdziesz tysiąca rzeczy, dla których nie możesz zostać sama. Jeśli one są, nie odchodź, może nadal kochasz, a może to jeszcze nie ten czas.

Odejdź planując najbliższy czas

Pamiętam pierwszy weekend. Dzieci pojechały do niego. A ja siedziałam i nie wiedziałam, co ze sobą począć. Wyłam z bólu, z obawy, że nie dam rady, że po co mi to wszystko, płakałam, że tyle we mnie strachu, a przecież ta pewność była. Ale głowa podsuwa ci różne obrazy, chce wrócić do bezpiecznego domu, gdzie nieszczęśliwie, a jednak znajomo, przewidywalnie. Dziś wiem, że te łzy były tez potrzebne, ale po co ich aż tyle. Zapisz się na zajęcia, ćwiczenia, warsztaty, umawiaj się wolnym czasie z przyjaciółkami, ale nie roztrząsaj już swojego związku, w końcu to nowe życie, rozmawiajcie o tym, co przed tobą, o twoich planach. Kiedy je wymawiasz głośno stają się jakoś łatwiej osiągalne.

Zaplanuj swoje odejście. Odchodzenie to proces, to nie dzieje się tu i teraz. Nigdy. Ale kiedy zapada w tobie decyzja, kiedy przychodzi pewność to znaczy, że odeszłaś, że już jesteś sama. Że od tego momentu już nie ma odwrotu. Patrzysz w przyszłość, bez analizowania już tego, co było. To trudne, ale krok po kroku zaplanuj, co zrobisz. Gdybym to wiedziała, zrobiłabym wszystko by moje odejście takie właśnie było – zaplanowane. Z tą pewnością, z miejscem do którego odchodzę, z pozostawionymi emocjami. Nie szarpałabym się przez dwa lata, nie straszyłabym, nie groziła. Ten czas zamiast na szantaż wykorzystałabym jeszcze na szansę dla nas, na możliwość naprawy tego wszystkiego, co zepsuliśmy.

Odeszłabym w końcu, kiedy przyszła pewność, że już nic nie da się uratować, że to już czas, by każde z nas poszło swoją drogą, kiedy brakowało już wymówek, dla których chciałabym zostać.

Powiedziałabym: „To koniec, odchodzę”. Bez scen, bez awantur, spakowałabym się i wyszła do mieszkania, które zdążyłam wynająć, do swojego życia, które choć w minimalny sposób już sobie ułożyłam. Bolałaby mnie każda część ciała, gdybym zamykała drzwi, ale zamknęłabym je tym razem spokojnie wiedząc, że otwieram zaraz nowe, że to wszystko zostawiam za sobą.

Tak bym zrobiła, gdybym to wszystko wiedziała. Szybciej pozwoliłabym sobie na szczęście, na uśmiech, na radość. To wszystko oczywiście przyszło, ale wiem, że mogło wcześniej. Może chociaż ty skorzystasz z mojego doświadczenia, choć wiadomo, że każdy najlepiej uczy się na własnych błędach.