Go to content

„Nie komplikuj, ciesz się, ufaj”. Czego mężczyzna może nauczyć o miłości kobietę

„Nie komplikuj, ciesz się, ufaj". Czego mężczyzna może nauczyć o miłości kobietę
Fot. Pexels / freestocks / CC0 Public Domain

Hej,

Kilka dni temu opowiadałeś o koleżance, która miała mieć czterdzieste urodziny. „Popłakała się, bo nie dostała urlopu. To najtrudniejszy dzień mojego życia, dlaczego mam go spędzać w pracy?” złościła się. Nie rozumiałeś tego. „Przecież to dzień jak każdy inny”. Zaśmiałam się. 

Nie rozumiesz też mojego lęku, tykającego zegara w  głowie, tego, że odgrzebuje stare listy, oglądam zdjęcia i mówię: „Zobacz, jaka byłam śliczna”.

„Wciąż jesteś. Do tego jesteś mądra, dojrzała i wrażliwa” odpowiadasz. Który to już rok wciąż mi to mówisz? Gdybym patrzyła na siebie tylko twoimi oczami, byłabym najlepsza. No dobra, prawie najlepsza.

Gdybym miała córkę (cholera, nie mam jej) powiedziałabym jej, że to dar mieć mądrego i dobrego faceta do życia. Zresztą przecież by to widziała na co dzień. Choć jestem feministką i pielęgnuję niezależność wiem, że lepiej pokonuje się to wszystko z kimś. Człowiek ma większą siłę, moc. Bardziej mu się chce. Czasem to właśnie druga osoba mówi: „Ty nie dasz rady?! To żart?!”. No wiesz, wtedy, gdy ty myślisz, że już nie możesz niczego mieć. Albo się boisz. Słyszałam o facetach, którzy podcinają partnerkom skrzydła. Ty zawsze mnie w końcu zbierasz i mówisz: „jesteś najlepsza”. Choć wiadomo, że nie jestem.

Dobra miłość jest mało teatralna i mało spektakularna. Przez 16 lat nigdy mnie nie zraniłeś, nie zawiodłeś. Nie płakałam przez ciebie, nie męczyłam się, nie miałam wątpliwości czy jesteś lojalny. A przecież w sumie dużo we mnie lęku.

Pamiętasz, gdy się poznaliśmy, miałam za bardzo pomalowane usta. I byłam za gruba. I na kacu byłam. To było 16 lat temu.

Pomyślałam (jednak ledwo przytomna): „On będzie moim mężem”.

Pomyślałeś: „Ona będzie moją żoną”.

Chociaż to nie był nasz mistrzowski dzień – to jednak zagrało. I to tak na całego.

Gdybym miała poradzić młodszej kobiecie: jeśli ma się coś zadziać, obiecuje, że się zadzieje. Weź wywal do śmieci słowa : „Zawsze trzeba wyglądać tak jakby się miało spotkać nową miłość albo starego wroga”. Gdy spotykasz właściwego faceta możesz wyglądać jak gorsza wersja Kopciuszka. Rany, może lepiej, żebyś tak wyglądała? Odsiejesz tych niewłaściwych. Możesz być za gruba, smutna, i źle ubrana. Rzeczy wartościowe dzieją się między ludźmi często poza fizycznością.

Niebawem kończę czterdzieści lat (to już mówiłam) – żadnego fajnego faceta w swoim życiu nie spotkałam w momencie, gdy wyglądałam jak milion dolarów.

Pamiętasz, to była pierwsza randka, spędziliśmy ze sobą noc, a wcześniej, na balkonie, mi się oświadczyłeś. Na pierwszej randce. Mogłoby to być, oczywiście, narcystyczne i na chwilę, a proszę ile trwa?

Nie grałam niedostępnej, byłam sobą, nawet pocałowałam cię pierwsza i powiedziałam: „zostań na noc”. Ten seks, nie oszukujmy się, był bardziej niż średni. Więc za jednym zamachem obaliliśmy dwa mity. 1. Ona nie powinna iść do łóżka na pierwszej randce (jak chce niech idzie nawet po minucie), 2. Jeśli nie jest im dobrze od razu, nigdy nie będzie (o rany, śmieszne co?).

Nie było między nami gierek. Nie było oczekiwań. A ty już wtedy potrafiłeś wstać o siódmej rano, po całej nocy imprezy, żeby kupić świeże bułki na śniadanie. Takie jak lubiłam. Więc ja potem robiłam ci obiad, bo zawsze czułam, że w relacji musi być po równo. Bierzesz, pewnie, ale też dajesz.

Nie było w tym nigdy żadnej sztuczności i żadnego kompromisu na siłę. Po prostu od początku uznaliśmy, że jesteśmy jacy jesteśmy. Powiedziałeś kiedy: bez tego nie ma miłości. I miałeś rację. Ludzie tak się zmieniają na siłę, a potem są nieszczęśliwi.

W ostatnią Wielkanoc oglądałam nasze zdjęcia. Były w albumie twojej siostry, moja pierwsza wizyta u was, ta 16 lat temu. Prawie się nie zmieniliśmy. Prawie, bo nie mam tak gładkiej twarzy, bo mamy dziecko, bo już wiem, że prawdą jest co powiedziałeś kiedyś u ciebie, przed domem. „Będę przy tobie, niezależnie od tego co się stanie”.

A tyle przeżyliśmy. Śmierć naszych bliskich, choroby, twoją utratę pracy, moją utratę pracy, odejścia ludzi, których nazywaliśmy przyjaciółmi. Ej, którzy byli przyjaciółmi na pewnych etapach życia. Starania o dziecko, stratę naszej córeczki, pojawienie się naszego syna, dla którego jesteś najfajniejszym tatą. I z którym najfajniej na świecie gramy w farmera czy monopoly.

Dużo rozmawiamy ostatnio o kryzysach w związkach naszych przyjaciół i nie( przyjaciół).

Szokują cię powody rozstań. Jego depresja, jej depresja, zauroczenia, zdrady, nieobecność, krzywdy. Kiedyś wściekałam się, że twój świat jest zasadniczy, dziś jestem ci za niego wdzięczna. Bo to dzięki tobie, nie dzięki mnie, wciąż jesteśmy razem.

Zbliżam się do czterdziestki. Przeżyłam najfajniejsze lata dzięki tobie, wierzę, że przeżyję ich jeszcze wiele. Nie każesz porównywać mi się z młodszymi, nigdy nie oceniasz, wciąż tylko słyszę to: dasz radę. Czasem nawet mnie to wścieka.

Gdyby nasza córka jednak się urodziła, powiedziałabym, żeby nie wybierała partnera na życie spektakularnie. Że to wcale nie musi być ten co najwięcej mówi, najwięcej obiecuje i jest we wszystkim taki teatralny. Że nawet lepiej, żeby to nie był ten.

Zbagatelizowałabym ten obłęd seksualny (no dobra, wiem, że ma znaczenie, ale on mówi tylko o pożądaniu), bo boski jest też obłęd seksualny wynikający z więzi. Niemożliwy? Ciekawe:)

  Czy są ludzie, którzy naprawdę nie wierzą w szczęśliwe małżeństwa, które po 16 latach uciekają do łazienki, bo czują taaaakie pożądanie?

Spoko, obiecuję, czterdziestolatkowie też uprawiają seks w toalecie, samochodzie i piszą do siebie erotyczne SMS–y, wyznają sobie miłość i mówią te wszystkie głupoty, że na zawsze i tylko oni. A do tego kochają wspólne dzieci (wspólne dziecko).

Ble, ble, nuda wiem.

– Wiem dlaczego nam się udaje – mówisz czasem.

– Dlaczego? – pytam.

– Bo my sobie wszystko wybaczamy.

Brak zrozumienia sobie wybaczamy, inność, błędy, oddalenia, niedocenienia, niedociągnięcia, zaniedbania.  Wybaczamy sobie wszystko, co mogliby sobie wybaczać ludzie w każdej relacji, a czasem po prostu nie chcą i wolą pójść dalej.

Nie ma innej recepty– powtarzasz często.

Nie ma– już dodaję.

Kiedyś myślałam, że to kobieta jest lepszym rodzicem, lepszą przyjaciółką, partnerem. Bardziej ogarnia dom. Bardziej. Cała jest bardziej. Tego nas uczą, prawda? Fajnie, że ty nauczyłeś mnie czegoś innego.

Żona 40- letnia