Go to content

Jak depresja odbija mi chłopaka?

fot. istockphoto.com


Kacper był zawsze duszą towarzystwa. Wszelkie imprezy, zjazdy, spotkania, rocznice organizował on. Był didżejem, wodzirejem i barmanem w jednym. Uwielbiany przez wszystkich. Kochał taniec. Trenował hip-hop. Rozgadany, zawsze w pędzie, głośny czasem jednak lubił się zatrzymać. Znikał wtedy na kilka dni. Zaszywał się w domu. Nie odbierał telefonu, nie był aktywny w mediach społecznościowych. Nie tańczył. Na początku związku myślałam, że to nawet jest fajne, że on tak ma chwilę się wyłącza. Potrzebował naładować baterie, by kolejne miesiące znów odgrywać swoje show. My byliśmy jego widownią, karmił się nami, czerpał z nas energię, a my z niego. Wtedy mi imponował. Taki szalony, ale momentami rozważny, bo wiedział, kiedy przestać.


Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że mężczyzna mojego życia, z którym wiązałam swoją przyszłość, ma niekończący się romans z depresją. Jej pełne imię i nazwisko to DEPRESJA UKRYTA. Nie widać jej na zewnątrz. Chory nie leży na kanapie tępo wpatrzony w sufit. On funkcjonuje i jest momentami nad wyraz wesoły. Ta jego radość jest wręcz nienaturalna. Teraz,  po jakimś czasie związku z Kacprem to wiem. Jeszcze wtedy nie wiedziałam. Ja byłam szczęśliwa, że on znika na chwilę. Uważałam, że był przebodźcowany i będąc tego świadomym, chował się na moment. Problem z tym, że zaczęło się to dziać coraz częściej. Nie pozwalał siebie odwiedzać, wycofywał się z życia, a ja nie naciskałam. Zrobiłam to o wiele później, gdy już emocjonalnie bardzo się zaangażowałam. Byliśmy parą, mieliśmy razem zamieszkać, tylko  Kacper zawsze to jakoś odsuwał. Najpierw się z tego śmiałam, potem pomyślałam, że mnie nie kocha, a następnie, że kogoś ma. Miał  tylko nie wiedziałam, że ta rywalka jest tak zaborcza i okrutna.

W końcu zamieszkaliśmy wspólnie, a Kacper zaczął cierpieć na bóle brzucha, jelitówki. Robiliśmy różne badania. Na alergie, bakterie  nawet USG, by zbadać, czy nie ma wyrostka. Nie miał. Dopiero po jakimś czasie zauważyłam, że jego nastrój jest obniżony. I znów znalazłam winnego – stres, praca, zawody taneczne, kolejny etap związku ze mną. Miał prawo czuć się przytłoczony. Uśmiechał się coraz rzadziej, aż pewnego dnia gdy wrócił z pracy  położył się na kanapie i po prostu z niej nie wstał. Nawet na trening. Tyle o tym słyszałam i śmiałam się z leniuchów, którym tyłka się ruszyć nie chciało. Kacprowi też się nie chciało, lecz nie chodziło o wstanie z tej cholernej sofy. Mojemu partnerowi nie  chciało się żyć. W jego telefonie znalazłam strony, na których zdobywał informacje jak odebrać sobie życie. W notatniku informacje jak to zrobi i co napisze w liście do mnie i rodziców. Dodałam dwa do dwóch – mój facet od lat cierpiał na depresję tylko po prostu dobrze się maskował. Jego nadmiar energii był przerysowany. On chciał być wiarygodny, żeby tylko nikt nie nakrył go na romansie z depresją. Założył maskę i tak długo odgrywał swoją rolę, że dosłownie padł.

Jego zapadnięcia trwają po dwa, trzy tygodnie. Bierze wtedy zwolnienie skarżąc się na bóle brzucha, dolegliwości trawienne czy migreny. Zmienia lekarzy. Z żadnym nie chce współpracy na dłużej. Boi się diagnozy. Choć ta oficjalnie nigdy nie padła wiem, że depresja odbija mi chłopaka. Bierze go sobie na raty. Gdy mi go oddaje i tak czyha za jego, nienaturalnym sztucznym uśmiechem. On walczy, ale sił ma coraz mniej. I te jego urlopy trwają coraz dłużej.
Już dziś wiem, że to jego maskarada i im bardziej on udaje szczęśliwego tym bardziej się boję, gdy nadejdzie czas jego ucieczki. Nie wiem czy będzie tylko spał, leżał nieruchomo czy podczas mojej nieuwagi lub nieobecności targnie się na swoje życie. Staram się go pilnować, przechodzę na online gdy on się zapada, wmuszam w niego jedzenie i picie, na siłę prowadzę do łazienki. Wiem, że depresja to choroba i że należy ją leczyć i że Kacper musi sam tego chcieć. On na razie nie chce. Twierdzi, że przesadzam, a gdy znika nie jest w stanie ze mną rozmawiać.
Ja jednak cały czas o niego walczę, drżę gdy dzwoni nieznany numer bojąc się że to pogotowie lub policja. Depresja odbija mi faceta bezczelnie śmiejąc mi się w twarz, a ja resztkami sił go z jej łap wyciągam. Nie wiem, na ile wystarczy mi sił. Próbuję i wściekam się,  bo wolałabym walczyć o Kacpra z inną kobietą a nie stanem w jego głowie, któremu nie mogę wydłubać oczu ani chociażby powiedzieć: „Odwal się”.