Go to content

Przestańcie w nich widzieć zagrożenie. „Ryczące czterdziestki” to po prostu silne kobiety, które potrafią być szczęśliwe

Fot. iStock / YakobchukOlena

Kim jest rycząca trzydziestka, czterdziestka czy sześćdziesiątka? Wcale nie tym, kim myślicie. Jeśli przed oczami pojawił się wam obraz głośnej i wyzywającej „baby”, która robi wiele hałasu o nic (wokół siebie) i stara się na siłę wydać bardziej atrakcyjną niż to Pan Bóg miał w planach – mylicie się, albo nie potraficie spojrzeć ponad to, co widać na pierwszy rzut oka. Rycząca to ta, która ma coś do powiedzenia i nie siedzi już z tym w  kącie sama (choć może kiedyś tak właśnie miała w zwyczaju).

A ryczy o sprawach, które są dla niej ważne. Ryczy po to, by coś wywalczyć. Ryczy, żeby ją zauważono. Bo wie, że tak właśnie trzeba.

Być może dochodziła do tego latami. Może tłumiła gdzieś głęboko emocje, prawdę o sobie, swoje prawdziwe przekonania, świadomość swoich potrzeb i poglądów. Ale teraz już tu jest i chce, by jej wysłuchano.

Każda Rycząca jest kobietą mocy. Przeszła już trochę w swoim życiu, doświadczyła i smutku i szczęścia. Chętnie przewodzi innym, ale nie stara się narzucać im swoich rozwiązań. Wie, że do tych najlepszych najlepiej jest dość/dojrzeć samemu. Sama ma świadomość swoich błędów, ale potrafi też je zaakceptować. Nie pytajcie jak to się dzieje. „Lata praktyki” to chyba jedyna sensowna odpowiedź.

Cenię Ryczące za ich autentyzm. Jeśli podkreślają swoją kobiecość, robią to „na bogato”, z rozmachem. Częściej zobaczysz je w obcisłych dżinsach niż spacerowym dresie. Ale to właśnie te dżinsy, nie spodnie od dresu, pasują do nich najbardziej. Myślisz o szpilkach? To stereotyp. Tak jak karminowa szminka i dobrany do niej kolor lakieru do paznokci. Rycząca wygląda tak, jak ma na to  w danej chwili ochotę. Tak, by czuła się ze sobą dobrze.

Rycząca potrafi być asertywna  i postawić siebie w na pierwszym miejscu. Zazwyczaj oznacza to bezkompromisowość, ale cóż, to nie jej wina, takie mamy czasy i okoliczności. Zauważa swoje potrzeby i wie, jak je zaspokoić. Nie boi się zrobić w duszy rachunku sumienia i przyznać przed samą sobą, że nie jest szczęśliwa. Jeśli coś jest w jej życiu nie tak, ona powie o tym głośno, bo będzie chciała zmian. Wie, że są konieczne, że nie ma na co czekać, jeśli można zrobić coś, by było lepiej. I nie gniewaj się na nią, jeśli usłyszałaś od niej „nie”. Możesz być pewna, że miała ku temu ważny powód: nie chciała postąpić wbrew sobie.

Możesz mieć wrażenie, że dominuje swojego partnera. Ale on to uwielbia. Kocha jej bezpośredniość i to, że jej gniew trwa tyle co majowa burza. I jeszcze, że można z nią konie kraść.

Rycząca nie porównuje się z innymi kobietami. Po co? Wie, że każda kobieta na świecie jest inna i, że absolutnie każda może być cudowna, interesująca, wyjątkowa. Zazdrość? Tylko wtedy, gdy dasz jej do zazdrości powód. Bo tak na co dzień, Rycząca nie traci energii na zmaganie się z trudnymi emocjami. Świat bywa wystarczająco trudny.

Rycząca potrafi sama stanąć w swojej obronie. Co nie znaczy, że nie będzie ci wdzięczna, jeśli zrobisz to w jej imieniu. Chodzi raczej o jej wewnętrzne przekonanie, że sama jest w stanie o siebie zadbać. Ona umie o siebie zadbać. Najpewniej też nie zaprzyjaźni się z byłym wrogiem i długo jeszcze po tym, jak ją skrzywdził, będzie miała na niego oko. Ale wybaczy, dla siebie, żeby pozbyć się zbędnej, negatywnej energii.

Rycząca umie też coś, czego wiele innych osób nie potrafi. Spoglądają na nią z zazdrością i zastanawiają się jak ona to robi. W jaki sposób nauczyła się być szczęśliwa? Dla niej to żaden wysiłek. Wystarcz tylko wiedzieć, że gdzieś w środku drzemie w nas ogromna siła. I znać wartość życia, podobnie jak swoją własną wartość.

Zamiast zazdrościć, zerkać z ciekawością z bezpiecznej odległości, przyłączcie się do Ryczących. One mają w sobie moc, by zmieniać świat na lepsze.