Go to content

Wejść po raz drugi do tej samej rzeki… Czy potrzebne nam cierpienie?

fot. iStock/Bojan Kontrec

Słowa, które po sobie zostawiła Wisława Szymborska, zawsze będą wybrzmiewać w naszych głowach. W mojej od kilku dni siedzi jedno zdanie: „Nic dwa razy się nie zdarza i nie zdarzy”. Można nam to powtarzać setki razy, ale my i tak, uparcie będziemy chcieli przekonać się na własnej skórze, że nie ma powrotu. Niezależnie czy chodzi o związek, pracę czy przyjaźnie. Wszyscy się zmieniamy.

Wracać?

Kilka dni temu postanowiłam sprawdzić, co słychać u moich starych znajomych. Na chwilę wróciłam do hermetycznego środowiska, które potrafi przytłoczyć. Może wróciłam to za dużo powiedziane. Tęskniłam, a że miałam okazję sprawdzić, co słychać u moich starych znajomych – skorzystałam z niej. Już na samym wejściu dostałam w twarz z liścia. To samo miejsce, może kilka nowych osób, ale ciągle ta sama atmosfera: radości, rywalizacji i pozornego szczęścia. Przez chwilę poczułam się jak ryba w wodzie. Ba, stwierdziłam, że pora wracać! Najlepiej na tych samych warunkach, co kiedyś. I wtedy dostałam w twarz po raz drugi. „Aga, ale ty się zmieniłaś!” – usłyszałam od jednego czy drugiego znajomego. Nie chodziło im wcale o wygląd, ale podejście do życia. Ale czy to coś złego?

Wstrzymana ewolucja

Dobra, przyznaje. Na początku całym tym stwierdzeniem byłam przytłoczona i niezbyt wiedziałam, jak się do niego odnieść. Po upływie godzin i obserwacji „z boku” stwierdziłam, że był to komplement. Kiedy masz choć trochę szacunku do siebie, rezygnujesz z czegoś, co hamuje twój rozwój, nie pozwala ci na szczęście. Choćby to było bolesne jak jasna cholera, a przy okazji miało zranić kilka dodatkowych osób – ratujesz siebie. Jasne, że będziesz chciała wracać. To normalne, w końcu tyle pięknych wspomnień, niezapomnianych chwil, przyjaciół, znajomych… Moje zderzenie z rzeczywistością dało mi jasny obraz sytuacji. Kolega miał rację, zmieniłam się. Jednak dla nich ten obraz był tak bardzo dotkliwy, bo na trasie do celu ciągle tkwią w tym samym miejscu.

Historia podprogowa

„Ja i moja żona? Proszę cię! Jesteśmy dobraną parą tylko na instagramowym zdjęciu!” – rzucił jeden z tych, którzy zawsze są uśmiechnięci. O jego małżeństwie mówi się dużo. Głównie z powodu setek zdjęć zamieszczanych w mediach społecznościowych przez żonę. „Wiesz, jest fajnie, jak jesteśmy osobno, ale przecież nie o to chodzi w miłości. Z resztą czy ja na pewno ją kocham?” Z łezką spływającą po policzku opowiadał, jak to wszedł drugi raz do tej samej rzeki. „Zostawiła mnie dla innego. Dzieci zostały ze mną. Samotny ojciec z dwójką dzieci i własną firmą, wyobraź to sobie! Byłem wściekły, może nawet nie zraniony. Z resztą zakochałem się. Miałem cudowną młodą kobietę, która była miłością mojego życia. Przez dwa lata żyliśmy jak w bajce, ale co z tego? Żona postanowiła wrócić, a ja jak głupi stwierdziłem, że to dla dobra dzieci.” Pytam, czy był potem choć przez chwilę szczęśliwy. „Tak, tydzień temu, kiedy moja córka wychodziła za mąż. Ale wiesz co mi wtedy powiedziała? Że ona nigdy nie była szczęśliwa, bo ja nie byłem szczęśliwy z jej matką i naprawdę nie musiałem się tak poświęcać.”

Bo tak lepiej

Zawsze wybierzemy to, co dobrze znamy. W końcu lepszy znany wróg niż nieznany przyjaciel. Ale czy wchodzenie drugi raz do tej samej rzeki ma jakiś sens? Z jakiegoś powodu rozstaliśmy się z partnerem czy dawnym życiem. Zazwyczaj robimy to dla własnego dobra. Jasne, są momenty, w których po prostu potrzeba nam od siebie przerwy. Każdy z nas potrzebuje momentu samotności, zwłaszcza, gdy wali się świat. Jednak ostateczne rozstanie powinno być naprawdę ostateczne. Oczywiście, że będziemy się zmagać z tęsknotą, a sentymenty zawsze pozostaną. Związek powinien być przede wszystkim miłością, zaufaniem i chęcią bycia z drugim człowiekiem, zwłaszcza gdy wali mu się świat.

Czas jak woda

Kiedy do rzeki wrzucimy kamień, po pewnym czasie zostaje on zmieniony przez wodę. Tak samo jest z ludźmi – naszą wodą jest czas. Każde przeżycie kształtuje nas w nieporównywalny do innych sposób. Powrót zawsze będzie wiązał się z rozczarowaniem. Bo przede wszystkim zmieniłaś się ty. Nie byłaś kształtowana przez te same wydarzenia, nie masz pojęcia co wydarzyło się w czasie, w którym byliście osobno. Kolejną kwestią jest zaufanie. Czy będziesz potrafiła zaufać komuś, kto cię skrzywdził? Pewnie powiesz, że jeżeli to prawdziwa miłość, nie będziesz miała z tym problemu. Czasem nawet miłość i przyjaźń są narażone na stracenie, a powrót będzie się wiązał z jeszcze większym rozczarowaniem i zranieniem.