Go to content

„W rozmowach jestem słaby… Całe moje nieszczęście wylewałem w mailach na nią, jak wiadro zimnej wody”

Fot. iStock

Piszę do was, ponieważ czasami czytam wasze artykuły, które mi przybliżają punkt widzenia kobiet, za co jestem bardzo wdzięczny. Piszę także z innego powodu, ponieważ moja była żona, także czyta wasze artykuły. Wiem, może to się wydawać, że się narzucam, ale sytuacja i cała ta zupa wydarzeń się jednak miesza w całość, która mnie bardzo przytłacza. Nie wiem, jak dotrzeć do niej i powiedzieć jej co dla mnie znaczy i co do niej czuję. W rozmowach jestem słaby, z resztą jak i ona. Chciałbym was poprosić o ujawnienie mojego serca, by w słowach pisanych się dowiedziała, co mi siedzi w głowie. Będę wam za to przeogromnie wdzięczny.

I o to historia od początku:

Wstęp

Jestem obcokrajowcem z poza południowej granicy Polski, czyli ze Słowacji. Do Polski przyjechałem na studia, do Szczecina, na Akademie Morską, więc już wiadomo, że jestem, albo teraz już raczej byłem, marynarzem. To właśnie podczas studiów spotkałem ją, najpiękniejszą istotę w moim życiu. Była przepiękną studentką prawa. Początkowo była obiektem seksualnym i nie chciałem nic innego niż seks, a więc zaczęłyśmy się regularnie spotykać bym osiągnął swój cel. Jednak jak ją poznawałem bliżej czułem, że ją lubię coraz bardziej. Czułem, że już nie chcę rozpocząć tej przygody przez łóżko i kiedy przyszedł dzień spotkania w łóżku odmówiłem. Była zła, ale nie dawała tego po sobie poznać. Swój gniew wylewała na koleżanki. Dowiedziałem się później, że miała ten sam plan jak i ja, ale jakoś plan wzięły diabły. Zakochałem się, jak mały chłopiec, a zresztą i ona odwzajemniała ciepłe uczucie.

Tak było całe studia. Jej obecność sprawiała, że czułem się jak pełna układanka puzzli. Nie brakowało żadnego elementu. Wiadomo czasami i te malutkie elementy puzzli nie zawsze do siebie idealnie pasują, ale jeśli im się troskę pomoże to wchodzą na swoje miejsce i tworzą ładny obraz.

Życie:

Po studiach zostałem w Polsce. Ponieważ ja zaczynałem pracę na morzu, a ona chcąc osiągnąć swoje marzenie w sferze prawniczej, przeprowadziliśmy się do jej rodziców, by oszczędzić coś tam na początek. Mają wielki dom, gdzie było miejsce i dla nas. Była to decyzja wspólna i rozsądna. Więc ja popłynąłem na morze i ona dalej do nauki.

Pływałem regularnie. Kilka miesięcy w morzu, kilka w domu. I ona cały czas w książkach by być najlepszą. A że była najlepszą. Jednak moja praca dawała o sobie znać na moim umyśle. Rozłąka z nią była dla mnie nie do zniesienia. Wszystko mnie denerwowało, byłem nieszczęśliwy. Całe moje nieszczęście wylewałem w mailach na nią, jak wiadro zimnej wody. Przejmowała się tym, jednak nie mogła mi pomóc choć bardzo chciała. Wracając do domu też nie byłem najlepszy. Po powrocie chwilę mi trwało by się otrząsnąć i znów wejść w normalne życie. Jednak byłem raczej kulą u nogi ponieważ miałem sporo czasu a ona twardo pracowała na spełnieniu marzeni

Problem:

To właśnie wtedy nastał złom wszystkiego. Nie widziałem tego. Teraz bardzo tego żałuję. Czułem się odpychany przez to, że siedziała w książkach. Zamknąłem się w garażu by jej nie przeszkadzać. Ona zaś się czuła mało kobieca przez brak mojego zainteresowania i bardziej zamknęła się w książkach. Byliśmy razem jednak każdy w swoim świecie.

Ostatni kontrakt już na od samego początku byłem zły i od razu powiedziałem, że to ostatni kontrakt i po powrocie znajdę normalną pracę jak każdy. To właśnie w tym czasie spełniło się jej marzenie. Osiągnęła cel, zdała egzaminy jako najlepsza. Niestety mnie przy tym nie było.

Jakiś czas później pojechała na wielką imprezę naszej znajomej. To właśnie tam się koło mojej żony zakręcił młody chłopak, który ją zauroczył. Ja nadal byłem daleko. To właśnie wtedy poczuła, że jest nadal atrakcyjna i wzbudza zainteresowanie mężczyzn. Była szczęśliwa, że osiągnęła swoje marzenie, że ma wszystko czego może pragnąć, ale czuła, że czegoś jej brakuje. Mojego zainteresowania, mojej obecności. To uczucie wzięło górę. I jakiś czas później doszło do tego, co już wszyscy przewidują. Zdradziła mnie. Nie chcę do tego wracać i grzebać się w tym. Nie wiedziałem o tym i nie powiedziała mi co się wydarzyło z racji, że nie chciała mnie ranić w czasie, gdy byłem jeszcze na statku z nerwami na skraju wytrzymania.

Po powrocie do domu zastałem bardzo chłodną atmosferę. Kilka dni chłodu, że i Syberia mogła by się wydawać gorącym piekłem. Za żadne skarby się nie mogłem dowiedzieć co się dzieję. Aż w pewnym momencie zrobiłem coś, z czego nie jestem dumny. Zajrzałem do jej telefonu. W konwersacji z jej koleżanką znalazłem odpowiedź. W tym momencie poczułem smutek, złość, zimny pot gniewu oblewał mnie od głowy po pięty. Serce mi się rozpadło, jakby w nim wybuchła bomba atomowa. Cały mój świat legł w gruzach. Tak prosto jakby wyłączyć światło. Moje puzzle się w mgnieniu oka rozpadli na kawałki. Wszystko w co wierzyłem w tym momencie się okazało się kłamstwem. Nie krzyczałem, nie przeklinałem. Spokojnym tonem powiedziałem, co myślę i uciekłem na Słowację. Byłyśmy razem ponad 7 lat.

Rozwiązanie:

Wybaczyłem. Wiem dla wielu to dziwne, ale uświadomiłem sobie, że mogłem być lepszym mężem. Dużo lepszym mężem. Nie obwiniam się za wszystko, bo to nie tylko moja klęska, ale nasza wspólna. Zbudowaliśmy razem błędne koło, które urosło tak bardzo, że pękło.

Moja żona potrzebuję czasu, by się pogodzić sama ze sobą, z tym, co zrobiła. Zdeptała tym wszystkie swoje przeświadczenia i zawiodła samą siebie. Nie raniła tylko mnie, ale także siebie. Przy okazji dzieciaka, który się pozornie zakochał, ale mniejsza z nim ponieważ wiedział na co się piszę. Potrzebuję czasu żeby dojść do siebie.

Wiem, że chcę ze mną utrzymać kontakt i go utrzymujemy. Nie wiem, czy nam da jeszcze szansę. Może tak, może nie. Ja w tym momencie pracuje nad sobą, by być lepszym człowiekiem, a jeśli będzie mnie chciała u swojego boku, by być lepszym partnerem. Być takim, jakiego mnie miała, zanim mnie mój zawód przekształcił.

Jednak przez to wszystko ją nadal kocham całym sercem i każdą krwinką płynącą w moich żyłach. W moich oczach się wieczorami pojawiają łzy, ale nie z powodu tego, co się wydarzyło, ale dlatego, że jej nie ma przy mnie. Nie chcę na nią naciskać lecz wspierać, by się pogodziła z tym wszystkim. Dać jej tyle przestrzeni i czasu, ile będzie jej potrzebne. Mówi się, że jeśli kochasz to daj odejść. Daję jej odejść z wiarą, że wróci do mnie.

A powiedzenie, że człowiek doceni dopiero, gdy o coś straci jest prawdziwe w każdej literze. I bardzo mi przykro, że musiałem się o tym przekonać na własnej skórze.

Koniec

Rada dla każdego faceta pod tym słońcem:

Doceniajcie swoje kobiety za to, co robią. Zwracajcie ich uwagę drobnostkami. Dbajcie o nie, jak tylko możecie. Róbcie im małe niespodzianki. Przytulajcie je zawsze, gdy można. Zachwycajcie się tym, że się budzi obok was, bo jutro już tak nie musi być. A nie miejcie obaw o budżet czy o to, że nie będzie idealnie. To nie kosztuje nic. Tylko waszą uwagę i zainteresowanie.