Go to content

„Nie ma piękniejszego uczucia od tego, gdy dostajesz informacje, że czyjaś ciężka operacja się powiodła. I, że czyjeś serce bije na nowo”.

Fot. Screeny ze strony internetowej Siepomaga

– Wiosną mieliśmy przypadek dziewczynki, która w lutym zachorowała na nowotwór mózgu. W maju… jej już nie było. Zdążyła zachorować, wycierpieć się i umrzeć. Ładunek emocjonalny tej historii jest ogromny. Nim trafili do lekarzy, mama tej dziewczynki urodziła kolejne dziecko. I  w dniu, w którym wróciła z maluszkiem ze szpitala, zauważyła, że jej córka dziwnie przechyla głowę. Po tygodniu badań usłyszeli tę straszną diagnozę. Nieoperacyjny. Takie życie za życie, niewyobrażalne dla mnie jako człowieka, jako rodzica. To tak, jak typowa rozterka rodziców przeszczepowych. Szczególnie jeśli chodzi o przeszczep serca u małych dzieci, małe dziecko – małe serce. Dla jednym szczęście, dla innych ogromna tragedia…

W kwietniu 2009 roku, kiedy ruszał portal fundacji Siepomaga, jego pomysłodawca Patryk Urban nie spodziewał się takiej lawiny dobra. To był ciężki czas dla wszelkiego rodzaju zbiórek, zwłaszcza tych internetowych. Nie ufaliśmy temu, czego nie można było dotknąć. Nawet na zapłacony rachunek dostawało się kwitek, kto by się odważył na przelew. Brak zaufania nie ułatwiał zbiórki pieniędzy na chorych podopiecznych. Mimo tego, że rok później portal ledwo zipał, a przetrwał w dużej mierze dzięki bratu Patryka, nikt nie przestawał wierzyć. A gdy w życiu założyciela fundacji pojawiła się dzisiejsza Pani Prezes: Monika Urban, która też chciała pomagać, dobro zaczęło wracać ze zdwojoną mocą. Niedawno na Siepomaga wybiło 100 milionów złotych. Sto milionów dobrych serc, różnych kwot, tysięcy dobrych historii. Gdzie łzy wzruszenia odbierają mowę, bo udaje się uratować życie kolejnego dziecka. Bo znowu czyjś syn wrócił do domu. Bo kolejny raz udało się ominąć tę najgorszą – śmierć, która też czasem puka do drzwi fundacji. I zostaje, żal ale też dobra myśl, że się próbowało, że nierzadko zrobiło się wszystko. Wykorzystało każdą szansę na ratunek. Taka właśnie jest fundacja, która za sprawą stu milionów obchodzi swoje małe święto.

– Ludzie chcą pomagać i pomagają, ale są też nieufni i mnie to kompletnie nie dziwi. Praca w Siepomaga nauczyła mnie ostrożności – Monika Urban nie ukrywa, że zdarzają się przykre sytuacje, kiedy rodzice oszukują. – Jestem zaskoczona łatwowiernością ludzi, wolałabym żeby byli bardziej ostrożni, bo tylko wtedy pomogą tym, którzy faktycznie tej pomocy potrzebują. Rodzice często szantażują emocjonalnie, tak jakbyśmy my nie potrafili przechwycić emocji. To przychodzi z czasem. Rodzice chorego dziecka mają zawsze dobre intencje. I na początku, zbierają jakby tylko na leczenie. Ale z czasem niestety zdarza się, że uczą się cwaniactwa. Bo ci ludzie mają ciężkie życia, niewiele zarabiają, tłumaczą siebie tym, że mają chore dziecko. Nie zdają sobie sprawy, że palą mosty sobie i swoim dzieciom. No i sprawiają, że potęguje się nieprzychylność darczyńców. No bo jak mu wytłumaczę, że wczoraj było trzy tysiące złotych, a dziś nie ma, bo mama kupiła laptopa. A co on ma wspólnego z ratowaniem życia? Zwracamy na to szczególną uwagę, nie ze złośliwości. Tylko po to, żeby chronić podopiecznych, żeby mieć możliwość faktycznej pomocy. Żeby zdążyć na czas i nie pozbawić kogoś szansy na to, co tak cenne. Na zdrowie. Całe życie byłam i jestem zdania, że dobro działa tylko wtedy, kiedy ciągle jest w obiegu. Myślę, że nie tylko ja mam takie odczucie, ale nawet zwykły gość, który trafia na nasz portal i widzi, że w kilka dni można wspólnie dać komuś oddech. Albo szansę na operacje przywracającą wzrok. Albo oddajemy komuś do domu córkę, która prawie 4 lata wręcz  mieszkała w szpitalu. I chce się do tego dołożyć swoją cegiełkę, trochę sobie podkupić ten skrawek spokoju, że nam też kiedyś ktoś pomoże. Bo przecież to życie nam się tak różnie układa. Więc klikamy i przelewamy naprawdę różne kwoty.

Patryk Urban w pewnym momencie zauważył, że praca w innej firmie pochłania go tak bardzo, że to inni prowadzą akcje fundacji. Naturalnym stało się, że w prowadzeniu działalności zastąpiła go Monika. – To ciężka praca, po 16 godzin dziennie czasami. To też ogromna odpowiedzialność za grube i nie moje pieniądze. Trzeba wszystkiego dopilnować, nic nie można zawalić, bo zbyt cenne jest to, co można przez niedopatrzenie stracić. Nasi podopieczni to chorzy ludzie, małe dzieci, których od urodzenia przez lata potwornie męczy choroba. Temu trzeba się poświęcić w całości, ale pamiętając też, że ma się swój dom, swoje pociechy. Ta świadomość wraca najmocniej, gdy orientuję się, że zbieramy na operację, która da życie dziewczynce w wieku mojej córki,. Wtedy uderza podwójnie. I kiedy się nie zdąża, kiedy czasu nie da się ubłagać i ktoś gaśnie. Widzisz twarz na zdjęciu. Widzisz ją już tak długo, że się zaprzyjaźniasz, uśmiechasz. A potem ona nagle znika i przychodzi świadomość, że to życie jest takie kruche i przypominasz sobie, że rodzice opowiadali ci nie tak jak lekarzowi, o saturacji i wynikach, ale o tym strachu, który nie pozwala w nocy oddychać. I o ogromnej nadziei, że jeszcze będzie pięknie, że wszystko dobrze się skończy. W Siepomaga te złe momenty przeżywamy raczej indywidualnie, każdy ma swoje zbiórki, za które jest odpowiedzialny, na swój sposób przeżywa odejście podopiecznego. Najgorzej, gdy odchodzą dzieci. Gdy myślę o tym, że to mogłoby być któreś z moich.

Ale na szczęście więcej jest tych dobrych historii, tych z happy endem. Gdzie trzymamy za kogoś kciuki, aż bolą ręce, widzimy, że zbiórka słabo idzie. A czasu coraz mniej. I nagle wchodzę rano do biura i już po minach pracowników widzę, że mamy to, że się udało. I nie możesz przestać się uśmiechać, masz wrażenie, że góry możesz przenosić.  Że nic cię nie pokona, bo skoro powiodło się teraz, to i większe środki też  da się zdobyć. To buduje i popycha do przodu, daje niesamowitego powera. Że znowu ludzie nie zawiedli, nie przeszli obojętnie. Że kolejny raz można się popłakać ze szczęścia. Bo nie ma piękniejszego uczucia od tego, gdy dostajesz informacje, że czyjaś ciężka operacja się powiodła. I, że czyjeś serce bije na nowo.

Dobro ma swoją największą moc wtedy, gdy znowu puka do naszych drzwi. Kiedyś podarowane komuś innemu wraca pod ten sam adres. Często w najmniej spodziewanym momencie, za to tym najbardziej potrzebnym. Ty też się możesz nim podzielić i podarować komuś to, co najbardziej upragnione. Życie. Dołącz do tych którzy od 7 lat sprawiają, że cuda istnieją :

www.siepomaga.pl

siepomagastrona