Go to content

„Jak Europejka, kobieta wykształcona, może zakochać się w Arabie wiedząc, z jakim ryzykiem jest to związane?”

Fot. iStock / RoBeDeRo

Ślub z nieletnimi dziewczynkami, zakrywanie twarzy, pełne posłuszeństwo, gwałt w małżeństwie, zmuszanie do kazirodczego seksu – dlaczego arabscy mężczyźni nienawidzą kobiet? Dlaczego ich nie szanują? Czy kiedykolwiek arabskie kobiety przeciwstawią się męskiej dominacji?

Rozmawiamy z Tanyą Valko, która od ponad 20 lat mieszka w krajach arabskich. Właśnie ukazała się jej najnowsza powieść „Arabska krucjata”.

Ewa Raczyńska: Co Panią w krajach arabskich zaskoczyło najbardziej?

Tanya Valko: Pierwszy raz pojechałam do Libii mając 21 lat, to był 1984 rok. Byłam dumną studentką arabistki. Mój mąż odebrał mnie z lotniska i to co mnie zaskoczyło, to byli ludzie, a dokładnie ich ilość, nieprawdopodobny tłum. Przez stare miasto w Trypolisie jechaliśmy pięć kilometrów na godzinę, bo mieszkańcy Trypolisu poklepywali samochód. To było szokujące, ale ludzie byli bardzo życzliwi. Cieszyli się, że zamawiam szaormę z pikantną papryką chilli zwaną tam harrisą. Lubię pikantne jedzenie, choć moje pojęcie pikantnego nie ma nic wspólnego z ich smakiem.

A później ten świat mnie zauroczył. To zresztą widać w moich książkach, choć oczywiście widzą to ci, którzy do tej kultury, do ludzi tam żyjących nie podchodzą stronniczo. Zdaję sobie sprawę, że spora część moich czytelników nie koncentruje się na tych pozytywnych rzeczach, o których piszę. Widzą tylko złych arabskich mężczyzn i kobiety, które są prześladowane i dręczone. Generalizują, a ja nigdy nie miałam tego na celu.

To stereotyp, że kobiety są nękane w krajach arabskich, że ma się je za nic, że to one noszą za swoimi mężami torby z zakupami?

Opowiem coś Pani. W Arabii Saudyjskiej są prawdziwe wyprzedaże. Tam ceny obniżane są o 75% i więcej. Więc proszę sobie wyobrazić, co się dzieje w sklepach przy takich obniżkach. My zawsze  wychodziliśmy z pełnymi torbami, ale widzieliśmy arabskie rodziny i to nie jedną, kiedy to trzy dziewczyny wybierają, przebierają, kupują, a ich opiekun (najczęściej jest to młody mężczyzna, brat lub kuzyn kobiet) taszczy za nimi wszystkie torby z zakupami. One nic nie niosą oprócz torebeczki na ramię i telefonu komórkowego.

Mówi się o ciężkiej doli kobiet w krajach arabskich. Ale mężczyźni też nie mają lekko. Naprawdę. Taki chłopak –  18 lat, czy on ma ochotę jechać z matką i siostrami na jakieś zakupy? W Arabii Saudyjskiej  w centrach handlowych dwie godziny do południa są zarezerwowane na zakupy tylko i wyłącznie dla kobiet. Policja obyczajowo – religijna stoi przy drzwiach centrum i pilnuje, żeby żaden mężczyzna nie mógł tam wejść. Później od 17:00 do zamknięcia jest czas dla rodzin, więc znowu samotny mężczyzna do sklepu nie wejdzie. Miałam znajomego, który pracował na wysokim stanowisku w banku, mówił, że dla niego w tych godzinach czas staje w miejscu. Męża znajomej kiedyś niemal aresztowano, bo wyskoczył kupić pomidory, których jej brakowało do sosu, niestety było to w godzinie, kiedy mężczyźni nie mogli przebywać w sklepie. Musiał długo się tłumaczyć.

Ponadto każdy Saudyjczyk musi chodzić w białej thobie i chustce na głowie. Policja może ich aresztować, gdy mają na sobie podkoszulki z nadrukiem. Byliśmy świadkami sytuacji, kiedy 17-latek ubrany w t-shirt uciekał przed policjantami, schował się w centrum handlowym i to kobiety pomogły mu uciec.

Czyżby sytuacja kobiet w krajach arabskich zaczynała się zmieniać?

Wszystko zależy z jakiej rodziny i jakiej miejscowości kobieta pochodzi. Jeśli jest to rodzina na wysokim poziomie intelektualnym, to kobietom z pewnością jest lżej.

Trzeba pamiętać, że emancypacja kobiet z krajów arabskich idzie po linii edukacji. Proszę sobie wyobrazić, że spośród wszystkich saudyjskich studentów 80% stanowią kobiety, bo mężczyźnie wystarczy przecież, że jest mężczyzną. Te kobiety studiują za granicą, otrzymują zagraniczne stypendia.

Natomiast dziewczyny z mniejszych miejscowości, z bardziej ortodoksyjnych rodzin dostają stypendia do Rijadu, największego żeńskiego uniwersytetu na świecie, gdzie sam kampus jest przeznaczony na 40 tysięcy osób. Proszę też pamiętać, że w ortodoksyjnym kraju nie da się z dnia na dzień wydać dekretu pozwalającego kobietom na ściągnięcie abaji i odkrycie twarzy. Ich emancypacja posuwa się w swoim tempie. Znam wiele kobiet 24., a nawet 30-letnich, które nie chcą wychodzić za mąż, mówią, że jeszcze mają czas

Nikt im nie nakazuje wychodzić za mąż?

To są wyedukowane dziewczyny, które jako argumentu używają faktu, że król zafundował im cztero-czy pięcioletnią edukację, a one teraz muszę spłacić dług. Jest to równoznaczne z tym, że nie mogą zamknąć się w domu i rodzić dzieci. I nikt nie podskoczy pani doktor, pani nauczycielce czy mecenas. Tu szacunek pojawia się nawet ze strony ojca czy brata, a taka kobieta nabiera większej pewności siebie.

Przecież kobiety arabskie studiujące zagranicą chodzą w dżinsach tak obcisłych, że prawie pękają im na pupach. Zakładają buty na wysokich obcasach i zawsze mają pełny makijaż, bo uwielbiają się malować. Jednak u nich tradycja jest tak silna, że niektóre kobiety nie chcą  ściągnąć swojego tradycyjnego stroju, bo bez niego czują się nagie. Pisałam chyba w „Arabskiej Księżniczce” o tym, że dla naszej małej dziewczynki wzorem jest mama, babcia i ciocie. Ona je naśladując zakłada buty na obcasie, maluje paznokcie. A kto jest wzorem do naśladowania dla saudyjskiej dziewczyny? Też mama, babcia, ciocia. One są dla nich autorytetem, do nich odnoszą się z szacunkiem, je chcą naśladować.  Dziewczynki przed menstruacją nie muszą nosić abaji, jednak szyje się takie małe, by mogły w nich chodzić i czuć się wyjątkowo i dorośle. Tego nie ma co chcieć na siłę zmieniać.

Ale chyba nie warto, w końcu to tradycja, my też swoją mamy.

No tak, bo z jednej strony co nas ich tradycja obchodzi. Z drugiej jednak strony my, jadąc tam, musimy przestrzegać ich praw. Osobiście nie wyobrażam sobie wyjść do sklepu w Arabii Saudyjskiej bez abaji, czułabym się naga. Kiedy w Egipcie prezydent Mubarak wydał zakaz noszenia abaji, to okazało się, że pewna kobieta przez 15 lat nie wyszła z domu, nie potrafiła egzystować bez zakrycia.

Abaja to dla nas symbol uciemiężenia arabskich kobiet, a może one wcale nie chcą się ich pozbyć?

Zdarzają się wyemancypowane kobiety, które wyjeżdżją za granicę, mają międzynarodowe prawo jazdy, chodzą ubrane po europejsku, spotykają się z chłopakami. Są to jednak nadal tylko jednostki.

Ale pisze pani o kobietach, które są nękane, które są zmuszane do seksu, wykorzystywane.

W „Arabskiej żonie” pisałam o rodzinnej przemocy seksualnej – brata w stosunku do siostry. I tak, ta przemoc się tam zdarza, jest najczęściej wynikiem różnic w oczekiwaniach seksualnych mężczyzny i kobiety. Te kobiety są zmęczone, rodzą dzieci, nie są dyspozycyjne seksualnie cały czas, a potencja arabska, nie wiem czy to nie legenda, jest bardzo wysoka.

Zaprzyjaźniłam się z taką dziewczyną, rozwódką z Libii. Opowiedziała mi tragiczną historię swojego życia i małżeństwa. Jej mąż miał wielkie potrzeby seksualne, ona zachodziła w ciąże, a on nie zamierzał zaprzestać zaspokajania swoich potrzeb, przez co ona straciła pierwsze, drugie i trzecie dziecko. Kiedy zaszła po raz czwarty w ciążę w szóstym miesiącu ciąży mąż ją zgwałcił. Straciła to dziecko i wtedy właśnie podjęła decyzję o rozwodzie, o czym poinformowała swojego brata.

W Arabii Saudyjskiej 80% zawieranych małżeństw kończy się rozwodem.  Jednak sytuacja rozwódek jest tragiczna, bo one nie mogą zamieszkać same. Znajoma, która pracowała w austriackiej firmie zagranicznej w Libii miała naprawdę dużo pieniędzy, ale nie mogła zamieszkać sama. Libijka mogła zainwestować w mieszkanie, w dom, ale właścicielem zawsze musiał być mężczyzna z rodu. Jeśli mieli dobre relacje i układy, kobieta mogła czerpać zyski z wynajmu nieruchomości, ale mieszkała przy rodzinie.

Moja koleżanka była asystentką Kaddafiego. Wyemancypowana, niezależna, chodząca na imprezy z cudzoziemcami, pracowała później w ministerstwie spraw zagranicznych, dostała działkę w centrum Trypolisu, postawiła dom, kupiła dwa inne pod miastem, miała swoją prywatna klinikę, ale nie mogła sama tym dysponować. Ona sama mieszkała w wielopokoleniowym domu – z mamą, bratem, dwoma siostrami. Co prawda miała w tym domu jedno piętro, ale nie była wolna. Żeby pozbyć się rodziny opłacała im wyjazd na trzy miesiące wakacji do Stanów i wtedy dopiero oddychała z ulgą.

W małych miejscowościach, na prowincji panują chyba jednak zupełnie inne warunki?

Niestety. Tam nadal dominuje prawo szariatu i kobieta niewiele ma do powiedzenia.

A jak jest teraz w Syrii? Jak żyje się tam kobietom i dzieciom?

Niestety giną tam również dzieci i kobiety, to nie wojna tylko dla mężczyzn. Oglądałam zdjęcia po ataku sarinem (broń chemiczna – przypis red.) w Damaszku, w którym zginęły tysiące cywili, w tym dzieci. Widziałam matki, ojców klęczących przy małych zwłokach owiniętych w całun… i proszę wziąć pod uwagę, że 95%  uchodźców, to są ci pokrzywdzeni, to między nimi przemykają wilcy, bo my im na to pozwoliliśmy, bo tego nie kontrolowaliśmy.

Pojawia się zarzut, że wśród uchodźców brak kobiet, są tylko mężczyźni.

To bzdura. Pierwsza fala uchodźctwa płynęła tak zwaną długą trasą do Turcji albo Jordanii, a dalej do południowych Włoch. Wyprawa taka na jedną osobę kosztowała około 6000 dolarów. Skąd taki biedny Syryjczyk miał wziąć na to pieniądze? Oni i tak wyzbywali się wszystkiego. Byłam w Syrii w 2005 roku i wtedy nie widziałam tam bogactwa.

Później otworzyła się Grecja, ale za tą trasę Syryjczycy muszą zapłacić ok. 2,5 tysiąca dolarów. I co zrobić jeśli mamy rodzinę – ojca, matkę i pięcioro dzieci, za które trzeba też zapłacić normalną stawkę, a nie wiadomo, czy one w ogóle przeżyją? Więc mężczyźni uciekali do Europy, gdzie mieli obiecaną możliwość łączenia rodzin, co obecnie zostało odwołane. Kobieta i dzieci zostawały w Jordanii i Turcji w przepełnionych obozach dla uchodźców na łasce i niełasce ofiarodawców, sponsorów, organizacji pozarządowych.

Poza tym mężczyźnie w obozach dla uchodźców na Bliskim Wschodzie nie dostawali dokumentów uchodźcy, czyli nie mieli papierów, nie mogli się ruszyć, dostawali miskę strawy i plandekę nad głową. Europa zaoferowała im więcej.

I mężczyźni pozostawali bez pracy.

Oczywiście, jak w małej Jordanii znaleźć pracę dla takiej ilości ludzi? Na tym właśnie opiera się Państwo Islamskie. Zdusić jakiś kraj całkowicie, bo kiedy ludzie będą przymierać głodem, kiedy nie będą mieli co jeść, to łatwiej będzie nimi manipulować. Łatwiej uwierzą w słowa; chodźcie do nas, z nami będzie wam lepiej. W taki właśnie sposób są werbowani ochotnicy do walki po stronie ISIS. Obiecuje się im pieniądze i raj za życia i po nim.

Czy w krajach arabskich istnieją organizacje wpierające kobiety?

Były z pewnością takie w Libii, ale głównie skierowane na wspieranie kobiet afrykańskich. Jeśli chodzi o arabskie kobiety, to one walczyły o więcej praw dla siebie, o więcej miejsc pracy. Prawda jest taka, że najlepiej żyło się kobietom za rządów Kaddafiego, który uznawany był za feministę. W tym kraju kobiety pełniły wiele ważnych funkcji, z kobiet składała się ochrona Kaddafiego. Otaczał się kobietami, a kobiety go uwielbiały. Miał w sobie niesamowitą charyzmę. Pisano, że musiał płacić za seks – myślę, że nie musiał. Kobiety pożerały go wzrokiem.

Kobiety tracą głowę dla arabskich mężczyzn? Często pisze Pani o tym w swoich książkach.

Arab jak chce zdobyć kobietę potrafi być bardzo czarujący. Europejczyk choćby nie wiadomo co zrobił, nie potrafi taki być. Arabowie mają te czarne wielkie oczyska rozpalające, a wręcz rozbierające kobietę. Takie geny. I kiedy on tak patrzy, to nie dlatego, że chciałby kobiecie ubliżyć. To jest silniejsze od nich. Mam znajomych Arabów, którzy od lat mieszkają w Europie, mają żony, ale kiedy widzą piękną kobietę ubraną wyzywająco jest szansa wychwycić w ich oku tę iskierkę pożądnia…

Można by zadać pytanie, jak Europejka, kobieta wykształcona,  może zakochać się w Arabie wiedząc, z jakim ryzykiem jest to związane?  Bo dla mnie to jest niewytłumaczalne. To  chyba nasze miękkie serce. To te ich oczy, te szarmanckie gesty. Może kobiety widzą w nich Włocha lub Hiszpana.

Bohaterka w Pani najnowszej książce wiąże się z okrutnym mężczyzną, jest świadkiem jego zbrodni, ale i tak na koniec wspomina go z tych najszczęśliwszych wspólnych chwil. Naprawdę kobiety są w stanie aż do tego stopnia stracić głowę dla Arabów?

Miałam koleżankę, arabistkę. Znała Arabów, wiedziała o nich naprawdę dużo, lubiła ich i traktowała naprawdę luźno. Do czasu aż zakochała się w Syryjczyku i totalnie wpadła. On tymi oczkami, pomimo że miał jasne, potrafił zapalić w niej jakiś ogień. I ona tak się w niego zapadła, tak się zatraciła…

Urodziła córkę. Gdy mieszkali jeszcze w Polsce, on już nie pozwalał jej pracować. Ostatecznie została przedszkolanką. Zdarzało się jednak, że przyjeżdżał po nią do pracy. Pewnego dnia zobaczył, jak rozmawia z mężczyzną – ojcem jednego z dzieci. Pobił ją tak, że cudem została odratowana. Zamiast od niego uciec, po jego przeprosinach wyjechała z nim do Syrii. Oczywiście wcześniej opowiadał jej, że pochodzi z bogatej rodziny, mieszka w Damaszku. Rzeczywistość okazała się jednak inna. Mieszkał pod Damaszkiem, a pieniądze to miał, jak był na stypendium. Ostatecznie porwał jej córkę i zostawił z niczym. On bije, a ona płacze, że sobie palec wybił. U nas też to się zdarza, ale tam jest zupełnie inna kultura i prawo szariatu, według którego między innymi dzieci należą do mężczyzny.

Bohaterka „Arabskiej żony” miała swój odpowiednik w rzeczywistości, to prawdziwa historia. Osobiście uczestniczyłam w akcji odzyskania córki mojej koleżanki. Mieszkała ze swoim mężem Arabem w Polsce, a pewnego dnia, kiedy ich córka miała trzy lata, on wyszedł z córką z domu i już nie wrócił. Koleżanka odnalazła ją po siedmiu latach i usłyszała: „Mamo to jest mój dom, mój kraj, moja ojczyzna, nie chcę wracać”. Dopiero gdy jej córka dojrzała, sama wyszła za mąż, urodziła dziecko, zdała sobie sprawę, że jej też ktoś mógłby zabrać córkę. Wtedy odezwała się do matki.

Skąd w krajach arabskich tyle nienawiści do kobiet?

To nie jest nienawiść, to zła interpretacja Koranu według którego mężczyzna ma się opiekować kobietą. Tyle, że między troskliwą opieką a zniewoleniem jest bardzo cienka linia. Mężczyźni mają napisane, że jesteśmy słabsze, że potrzebujemy opieki.

A skąd chociażby się wzięły czarne abaje? Nie ma nic o nich w Koranie, to późniejsze opowieści i błędna interpretacja Koranu spowodowały wypaczenie. Prorok Muhammad  żył w średniowieczu w okresie podbojów, chcąc wyróżnić swoje kobiety kazał im się ubierać na czarno, żeby rabusie i inni mężczyźni ich nie zaczepiali.

Gdzie jest w Koranie napisane, że kobiety nie mogą prowadzić samochodów. To wszystko pic na wodę. A te usprawiedliwienia, jak u Saudyjczyków, że mężczyzna może poślubić dziewczynkę, bo Muhammad wziął swoją ukochaną Aiszę jak ona miała sześć lat?

Przecież wszystkie małżeństwa proroka Muhammada były małżeństwami politycznymi, on sprawował opiekę nad wdowami po swoich wojownikach, by one czuły się pewne i bezpieczne. Z Aiszą łączył go podpisany kontrakt ślubny. Ona przeniosła się do domu proroka, jak miała lat 9, a związek został skonsumowany jak miała 14. I nie zapominajmy, że to wszystko miało miejsce w średniowieczu. Ale jak widać, każdy może zinterpretować historię na swój własny użytek.

Boimy się uchodźców, jednym z najczęściej powtarzanych argumentów używanym w dyskusji przeciw wpuszczeniu uchodźców jest, że nie będą szanować kobiet.

Trochę się śmieję z tych obaw, bo przecież żaden uchodźca nie chce do nas przyjechać. My jesteśmy znanymi na świecie rasistami, tu nikt nie chce być. Co by nam szkodziła jedna arabska rodzina na całą wieś? W „Arabskiej krucjacie” napisałam, że jeżeli taka jedna rodzina przekonwertuje całą wieś na islam, to cóż jest warte nasze chrześcijaństwo? Jak głęboka jest nasza wiara?

Już zapomnieliśmy, jak my jechaliśmy do Europy, jak tworzono dla nas obozy we Włoszech.  Mam kuzynkę, która wyemigrowała do Austrii. Wstyd było się jej przyznać, że jest Polką. Na drzwi zakładano alarmy, dodatkowe zamki, łańcuchy na koła. Polacy słynęli wtedy z gnoju, smrodu (załatwili się wszędzie, kradli i nagabywali dziewczyny). Zapomnieliśmy o tym? Austriaczki czy mieszkanki Berlina bały się wychodzić z domu po 22:00 , kiedy słyszały polski język.

A tu mówi się o przypadkach nagabywania kobiet, czy też samego gwałtu. Na całą rzeszę uchodźców, a jest ich około miliona, ile mamy prawdziwych potwierdzonych przypadków gwałtu? Paręnaście? Ale to o nich mówi się głośno. A gdyby jakiś uczciwi reporter udał się do obozu dla uchodźców, przeszedł się między ludźmi i pytał: „Podoba ci się w Europie, chciałeś tu być, ile osób z twojej rodziny zginęło w tej wojnie? I gdyby umieścić taką listę, zrobić dodatek do jakiegoś dziennika… Może to zmieniłoby choć odrobinę nasze myślenie, bo prawie każdy uchodźca z Syrii czy Iraku kogoś z rodziny w tej długiej pięcioletniej wojnie stracił.


Tanya Valko – to pseudonim artystyczny polskiej pisarki, która od ponad 20 lat mieszka w krajach arabskich, była nauczycielką w Szkole Polskiej w Trypolisie w Libii, a następnie przez wiele lat asystentką Ambasadorów RP. W 2010 r. ukazał się jej debiut powieściowy Arabska żona, która stała się bestsellerem oraz początkiem arabskiej sagi.Arabska córka (2011), Arabska krew (2012) i Arabska księżniczka (2013), najnowszą częścią sagi jest Arabska krucjata.

Arabska krucjata